Jest coś nieco osobliwego w widoku pracującej koparki Takeuchi TB20e: zamiast charakterystycznego klekotu silnika Diesla wydaje jedynie ledwo słyszalny szum. Można spokojnie siedzieć w kawiarni sąsiadującej z placem budowy, nie słysząc przebiegających obok prac — głośniejsze okazują się ekspresy do kawy.
Na norweskich ulicach od jakiegoś czasu niemal nie słychać hałasu samochodowych silników spalinowych. Dzięki systemowej polityce rozmaitych zachęt, w tym podatkowych, „elektryki” stanowiły ponad 96% pojazdów zarejestrowanych w styczniu tego roku. I aż 9 na 10 nowych samochodów sprzedanych w 2024 r. Teraz Norwedzy mogą poszczycić się kolejnym sukcesem: cichymi placami budowy, na których pracują zasilane bateriami koparki i ładowarki kołowe. W 2019 r. utworzono tu pierwszy na świecie plac budowy o zerowej emisji. Obecnie 85% miejskich placów budowy w Oslo jest wolnych od emisji, a miasto liczy, iż do końca tego roku osiągnie poziom 100%. Rząd Norwegii właśnie zezwolił wszystkim miastom w kraju na wyznaczanie stref zeroemisyjnych, które będą wymagały stosowania sprzętu elektrycznego.
Zwolennicy elektryfikacji podkreślają środowiskowe zalety tych maszyn, które podczas pracy nie emitują CO₂. Bezpośrednie emisje ograniczają się do pewnej ilości pyłów powstających w wyniku tarcia między ruchomymi częściami, a ponieważ maszyny nie emitują tlenku węgla, mogą być używane także w środowiskach zamkniętych. Choć zanieczyszczenia związane z budownictwem nie przyciągają tyle uwagi, co inne źródła gazów cieplarnianych, mogą stanowić istotny udział w śladzie węglowym miasta. —Budownictwo odpowiada za od 5% do 10% bezpośrednich emisji w miastach — mówi Marit Vea, wiceburmistrz Oslo ds. środowiska i transportu. — A biorąc pod uwagę tempo urbanizacji na świecie, ograniczanie emisji z tego źródła jest bardzo ważne.
Elektryczne koparko-ładowarki, ładowarki kołowe czy wózki widłowe mają w tej chwili odpowiednio 1,5% i 1% udziału w rynku UE i USA. Sprzęt elektryczny często kosztuje więcej na starcie, choć część kosztów można odzyskać dzięki niższym wydatkom na energię. Wiele firm budowlanych może czekać na spadek cen lub na wprowadzenie zachęt przez miasta. Podobnie jak w przypadku elektrycznych pojazdów drogowych, problemem pozostaje żywotność baterii i czas ładowania. W lutym Volvo Construction ogłosiło, iż akumulatory litowo-jonowe o pojemności 450 kWh w ich 23-tonowej koparce EC230 mogą pracować przez pełną ośmiogodzinną zmianę na jednym ładowaniu. Niektóre modele, takie jak Takeuchi TB20e, mogą być podłączone do sieci i pracować bez przerwy. Inne muszą być doładowane po około pięciu godzinach ciągłej pracy, a żywotność baterii może być ograniczona przez ekstremalny mróz lub upał.
Przejście z paliw kopalnych na energię elektryczną w przypadku sprzętu budowlanego może mieć jednak ogromne znaczenie ze względu na poziom hałasu — elektryczny sprzęt budowlany jest znacznie, bo choćby o 75% cichszy niż odpowiedniki z silnikiem Diesla. I jest to bardzo istotna przewaga: w tej chwili budownictwo jest jednym z najbardziej uciążliwych elementów miejskiej codzienności. Cichsze i czystsze budowy mogą z kolei prowadzić do zmniejszenia sprzeciwu społecznego wobec głośnych projektów budowlanych i potencjalnie utorować drogę do tańszej realizacji inwestycji. Skargi na hałas nie tylko opóźniają prace: w niektórych przypadkach, jak niedawno wstrzymany kompleks mieszkaniowy w pobliżu Amsterdamu, mogą całkowicie je zatrzymać. Cichszy sprzęt mógłby również poszerzyć dozwolone godziny pracy. W razie potrzeby odpowiednio wyciszone, zasilane akumulatorowo place budowy mogłyby funkcjonować na nocne zmiany bez wywoływania niezadowolenia. Hałas wielu silników Diesla na dużym placu budowy to nie tylko uciążliwość dla sąsiadów — długotrwała ekspozycja na hałas środowiskowy zwiększa ryzyko chorób układu krążenia i stresu oksydacyjnego. Szacuje się, iż w UE każdego roku związanych z hałasem powstaje około 48 000 nowych przypadków chorób serca.
Londyn już rozważa wprowadzenie nowych przepisów zachęcających do przechodzenia na energię elektryczną w branży budowlanej. Największym rynkiem dla tego rodzaju maszyn pozostają jednak Chiny. Jak podkreśla Pranav Jaswani, analityk technologiczny z firmy doradczej IDTechEx. Koszty energii są tam stosunkowo niskie, a produkcja baterii bardzo rozwinięta, dzięki czemu przejście na sprzęt elektryczny nie wiąże się dla tego kraju z dużym ryzykiem ani wysokimi wydatkami.