„Na podwórzu mieliśmy półtora metra wody”. Rolnicy z Lubelskiego pomagają powodzianom

3 godzin temu
Zdjęcie: „Na podwórzu mieliśmy półtora metra wody”. Rolnicy z Lubelskiego pomagają powodzianom


Rolnicy z Południowego Podlasia pomagają tym z terenów dotkniętych powodzią. Wysyłają transporty zboża, słomy i siana. Akcję organizują członkowie Stowarzyszenia Polski Rolnik, którzy chcą zaangażować w to też gminy.

– Zebrane dary trafiają głównie do magazynu w miejscowości Paczków, skąd są rozdzielane dla rolników dotkniętych powodzią – mówi prezes Stowarzyszenia Piotr Kisiel. – Dostaliśmy informacje od koordynatorów tam na miejscu, od sołtysów, radnych, rolników indywidualnych, jaka pomoc i gdzie jest potrzebna. Natomiast później informacje czerpaliśmy już z OOPR-u, czyli Ogólnopolskiego Oddolnego Protestu Rolników. Ma on tam swoich ludzi. Zostałem przez nich wyznaczony jako koordynator zbierania pomocy na całe województwo lubelskie. w tej chwili potrzebne są przede wszystkim środki czystości, osuszacze, łopaty, gumowce. A jeżeli chodzi o pasze, to potrzebne jest wszystko: słoma, siano, sianokiszonka, zboża, śruta.

Jest ciężko

– Taka pomoc jest nam bardzo potrzebna – mówi Ewa Moraczyńska z miejscowości Hajduki Nyskie, która na terenach dotkniętych powodzią prowadzi hodowlę bydła i trzody. – Jesteśmy za nią bardzo wdzięczni. Już trzy dni po powodzi poodzywali się do nas ludzie. Na dzisiaj słomy mamy dość, siana też, najbardziej brakuje nam sianokiszonki i kukurydzy w balotach. Bo mamy prawie 100 krów. Potrzebujemy też zboża, bo mieliśmy je na paszę, ale nam woda zabrała. Mieliśmy półtora metra wody na podwórzu. Do domu na parter się też dostała. Przez dwa dni nie mieliśmy co dać jeść zwierzętom. Mamy choćby filmiki, jak nam baloty z sianem czy słomą woda zabiera. Wszystko uciekało przez bramę na podwórku.

– Niedaleko od nas pani zalało całą stadninę koni. Ciężko jest – stwierdza Ewa Moraczyńska. – Trzeba było przed wodą ratować prosiaczki. Myśleliśmy, iż się potopią, ale dzięki Bogu, udało się je uratować.

Niektóre wsie same wysyłają ciężarówki

– Rozgłosiliśmy, iż robimy tę zbiórkę na terenie powiatu bialskiego i całego województwa lubelskiego – informuje Piotr Kisiel. – Niektóre wsie same wysyłają ciężarówki. Jako Stowarzyszenie Polski Rolnik zaczęliśmy też przyjmować darowizny w formie pieniężnej. Z tego są kupowane środki czystości, agregaty, osuszacze. To wszystko jest wysyłane na zalane tereny. Podobnie jak zboża, pasze, słoma, siano. Zbieramy informacje od pojedynczych rolników: kto co może przekazać i w jakiej ilości. Następnie szykujemy transport. Jeden TIR już pojechał, natomiast kolejne trzy są zbierane. Staramy się tą pomoc rozłożyć w czasie, żeby nie wysyłać tego wszystkiego na raz, bo to wsparcie będzie potrzebne długoterminowo.

– W dużych workach mamy naszykowane zboże, słomę i siano. Czekamy na odbiór. Musimy to rozłożyć, żeby wszystko nie zjechało tam na raz. Bo nie ma gdzie tego rozładować, rolnicy na południowym zachodzie Polski dopiero usuwają skutki powodzi – wyjaśnia Rafał Kisiel, rolnik z powiatu bialskiego. – Nie wiadomo, co nas kiedyś w życiu spotka. Może kiedyś ktoś nam też pomoże.

Pomoc wójta

– Ten rok jest dla nas wszystkich trudny. A rolnicy dotknięci tym kataklizmem nie dość, iż stracili dobytek, to jeszcze jakiekolwiek środki do życia – stwierdza Piotr Kisiel. – Zależy nam na tym, żeby do tej akcji przyłączyły się też inne gminy. Wójt gminy Drelów zaskoczył nas bardzo pozytywnie. Zapewnił, iż pokryje koszty jednego z transportów.

– Pierwsza transza pomocy oddolnej za pośrednictwem urzędu już dawno pojechała. Na następnej sesji (rady gminy) przygotowujemy się do udzielenia pomocy bezpośredniej gmina – gminie. Otrzymaliśmy prośbę od jednej z gmin dotkniętych powodzią, więc będzie dofinansowanie bezpośrednie na jej konto. Tak pomagaliśmy już w poprzednich latach – zapowiada Piotr Kazimierski, wójt gminy Drelów. – Cieszy też zaangażowanie rolników, bo oni sami zwrócili się do nas, żebyśmy zorganizowali pomoc z płodów rolnych.

– Jako stowarzyszenie będziemy występowali do wszystkich wójtów w gminach powiatu bialskiego i nie tylko, żeby nam pomogli. Bo w tej chwili największym kosztem jest transport. I póki jest to pospolite ruszenie i póki transportowcy chcą pomagać, będziemy z tego korzystać. Jednak wiadomo, iż z biegiem czasu każdy będzie chciał za swoją pracę otrzymać wynagrodzenie. Stąd zwracamy się do wójtów o pomoc – dodaje Piotr Kisiel.

Wszyscy, którzy chcieliby pomóc rolnikom z terenów powodziowych, mogą skontaktować się, dzwoniąc pod numer telefonu 513 482 117.

MaT / opr. ToMa

Fot. Piotr Janiak / archiwum

Idź do oryginalnego materiału