Na oscarowej gali nagle padły TE słowa. Wszyscy wiedzieli, iż to żart z Trumpa. „Amerykanie widzą kogoś…” [WIDEO]

1 tydzień temu
Wielkim nieobecnym oscarowej gali był… Donald Trump. A konkretnie: żarty o nim. Spodziewano się, iż impreza będzie pełna kpin z nielubianego przez Hollywood prezydenta, ale nie było tego wiele. Oscary rozdane, wielkim nieobecnym… Trump Za nami 97. gala rozdania Oscarów. Kinomani, którzy zarwali nockę, by obejrzeć tegoroczną galę byli świadkami triumfu „Anory” Seana Bakera. Film zdobył pięć nagród: za najlepszy film, reżyserię, montaż, scenariusz oryginalny i dla Mikey Madison za najlepszą pierwszoplanową rolę żeńską. Co ciekawe, aż cztery Oscary powędrowały do reżysera, Seana Bakera, który sam napisał i zmontował swoje dzieło. Tegoroczną galę prowadził komik Conan O’Brien. Słynie on z ostrego języka i bezpardonowych żartów. Spodziewano się więc, iż na oscarowym wieczorze nie zabraknie kpin z Donalda Trumpa. Wiadomo, Hollywood nie cierpi pomarańczowego Republikanina, zresztą z wzajemnością. Prezydent USA planuje wręcz reformę Fabryki Snów. Ci, którzy ostrzyli sobie zęby na cięte żarciki z Trumpa, obeszli się smakiem. Koniec końców Trump okazał się… wielkim nieobecnym tej gali. A pretekst przecież był: dwie aktorskie nominacje otrzymał „Wybraniec”, film o Trumpie właśnie. Prezydenta USA brawurowo odegrał Sebastian Stan. Ze sceny choćby nie padło nazwisko „Trump”. Skończyło się na aluzjach. – Anora ma świetną noc – powiedział w pewnym momencie O’Brien. – To wspaniała
Idź do oryginalnego materiału