Na „H” to może być Ohio albo Argentyna, czyli koniec marzeń o kandydacie Magierowskim

3 miesięcy temu

Dowcipy o awansach politycznych w czasach PRL-u wcale nie powstały w ramach produkcji kultowych komedii, ale działo się dokładnie odwrotnie. Życie pisało takie scenariusze, jak w serialu „Alternatywy 4” i chociaż rozmowa towarzysza Winnickiego ze Stanisławem Aniołem była oczywiście komediowo podrasowana, to sam mechanizm „awansu” powstał w strukturach PZPR.

Gdy obiecujący towarzysz Winnicki utracił instynkt samozachowawczy i potknął się na ścieżce kariery, miał wylądować na stanowisku ambasadora w Hondurasie. Gospodarz domu przy „Alternatywy 4” gratulował Winnickiemu, ale już w prywatnej rozmowie z Miećką śmiał się z upokarzającej degradacji i złamanej kariery partyjnego sekretarza. Wiele wskazuje, iż w podobną komedię dał się uwikłać Marek Magierowski, dotąd postrzegany jako poważny człowiek i choćby kandydat na Prezydenta RP. Dziś media obiegły nieoficjalne informacje, iż w połowie lipca Magierowski przestanie pełnić funkcję ambasadora Polski w USA i od razu pojawiły się polityczne dywagacje.

„Anonimowi” rozmówcy portalu „Wirtualna Polska” twierdzą, iż Magierowski prowadził negocjacje z nowym ministrem MSZ Radosławem Sikorskim. Czego dotyczyły te rozmowy? Magierowski miał się dobrowolnie zgodzić na opuszczenie prestiżowej placówki w zamian za stanowisko ambasadora w kraju na „H”, czyli w Ohio, jak zgadywał Stanisław Anioł, ale tak naprawdę choćby nie o Honduras chodzi, tylko o Argentynę. Coś się jednak w tym biznesie posypało i najprawdopodobniej Magierowski zostanie na dyplomatycznym lodzie. Obrót sprawy wzbudził zaskoczenie, ale nie w „Dużym Pałacu”. Prezydent Andrzej Duda i jego otoczenie pozornie bronią Marka Magierowskiego, jednak prawda jest tak, iż prezydent rozstał się z szefem swojej kancelarii w nie najlepszym stylu i klimacie.

Marek Magierowski był podejrzewany o współpracę z Nowogrodzką i wynoszenie informacji z Pałacu i to miał być główny powód jego „awansu” na ambasadora w Izraelu. Poza tym Andrzej Duda nie ma wyjścia i musi dla pozorów bronić Magierowskiego, ponieważ w rzeczywistości broni swoich kompetencji. W Polsce powoływanie ambasadorów jest dwuetapowe, polityką zagraniczną teoretycznie zajmuje się rząd i co za tym idzie ambasadorów nominuje MSZ, ale ich powołanie i odwołanie zatwierdza Prezydent.

Od wielu miesięcy trwa konflikt w tej kwestii, bo Radosław Sikorski postanowił odwołać kilku ambasadorów bez podpisu Andrzeja Dudy, jednak Marek Magierowski dziwnym trafem tylko przez chwilę był w centrum konfliktu, chociaż kierował jedną z ważniejszych, jeżeli nie najważniejszą polską placówką dyplomatyczną. Pod jego adresem pozytywnie wypowiadali się nie tylko politycy PiS, ale i politycy „koalicji 13 grudnia”, a w polityce takie cuda bez zakulisowej przyczyny się nie zdarzają.

Wniosek z tego wszystkiego płynie taki, iż nie udała się operacja „pokorne ciele dwie matki ssie” i tym samym chyba ostatecznie przepadły dywagacje na temat startu Marka Magierowskiego w wyborach prezydenckich. Jest mało prawdopodobne, aby po takiej akcji prezes Jarosław Kaczyński zaufał byłemu ambasadorowi, bo już wcześniej z zakulisowych przecieków wynikało, iż Magierowski jest zbyt zdystansowany do PiS, aby mógł liczyć na tak zaszczytną nominację. Sam Magierowski raczej też nie mierzy tak wysoko, skoro negocjował tak nisko.

W zaistniałych okolicznościach ewentualne kandydowania na prezydent jest jedynie mało uprawnioną dywagacją, z tym, iż to jest bieżąca interpretacja wydarzeń, którą ostatecznie zweryfikuje polityczne życie. Pamiętać przy tej okazji wypada, iż Sikorski też „dwie matki ssał” i najpierw był ministrem w rządzie PiS, zanim został ministrem w rządzie Tuska i odwrotnie Morawiecki najpierw był doradcą rządu Tuska, potem został premierem rządu PiS. Dlatego zwrotów w karierze politycznej Magierowskiego, który wie jak się po tym grząskim gruncie poruszać, możemy zobaczyć jeszcze wiele.

Nie wierzymy nikomu, nie wierzymy w nic! Patrzymy na fakty i wyciągamy wnioski!

Idź do oryginalnego materiału