Myśl piastowska nie może być antykomunistyczna

myslpolska.info 1 dzień temu

Cieszy pewne zainteresowanie, jakie zaczyna budzić w ostatnim okresie myśl i idea Polski piastowskiej. Niewątpliwie może ona stanowić odtrutkę na dominującą w naszej polityce zagranicznej i wiodącą nas ku katastrofie orientację neoprometejską.

Niektórym rozważaniom na temat polskich Ziem Zachodnich i Północnych towarzyszy jednak ledwie maskowane poczucie pogardy i wyższości. Szczególnie wyraźnie widać je u publicystów reprezentujących szeroko rozumiana prawicę. W ostatnim numerze związanej z młodymi narodowcami „Polityki Narodowej” pojawiło się sporo tekstów na temat wiodącego tematu tej edycji pisma – idei piastowskiej. Niektóre z nich naprawdę całkiem przyzwoite. W kilku jednak dało się odczuć, iż autorzy chcieliby nasze Ziemie Odzyskane sformatować po swojemu, bo nie bardzo odpowiada im obecny profil społeczny i kulturowy ich mieszkańców.

Czytamy utyskiwania na temat tego, iż na ziemiach tych spada liczba kościelnych związków małżeńskich, a coraz więcej dzieci rodzi się w związkach nieformalnych. Że mieszkańcy naszych Ziem Zachodnich i Północnych nie głosują tak jak trzeba – daleko im do formacji określających się mianem prawicowych, a w drugiej turze ostatnich kilku wyborów prezydenckich jakoś nie garnęli się do popierania Andrzeja Dudy, czy w tym roku – Karola Nawrockiego. Że generalnie ich poziom kulturowy jest niższy od Polaków zaludniających województwa wschodnie czy południowe, co umiejscawia ich na socjokulturowych antypodach przykładowego Podkarpacia.

W jednej sprawie się nie mylą – istotnie ziemie te i ich mieszkańcy mają swoją specyfikę. Ale to właśnie ona świadczy o ich bogactwie i – patrząc szerzej – różnorodności tożsamości regionalnych naszego kraju. Ta ostatnia zaś świadczy o rosnącym bogactwie wspólnego zbioru, jakim jest polskość w jej różnych odcieniach. Praktyki religijne mieszkańców Pomorza Zachodniego czy Ziemi Lubuskiej rzeczywiście są znacznie rzadsze i mniej intensywne od praktyk Polaków zamieszkałych na wschodzie naszego kraju. Czy to źle? Zależy od punktu widzenia. A może warto się zastanowić nad tym, czy Kościół zdał egzamin jako instytucja proponująca jakiś przekaz mieszkańcom tych ziem? Może warto przypomnieć trochę historię i uzmysłowić sobie, iż zachowanie Watykanu – mimo usilnych zabiegów kardynała Stefana Wyszyńskiego – ani trochę nie świadczyło o przywiązywaniu wagi przez Stolicę Apostolską do uczuć i obaw mieszkańców tych ziem?

Podobnie jest z panteonem bohaterów współczesnej prawicy. Konia z rzędem temu, kto zdoła wytłumaczyć idiotyczne próby miejscowych przedstawicieli ugrupowań prawicowych zmierzające do upamiętnienia w Olsztynie, Koszalinie czy w Pile tzw. żołnierzy wyklętych. Czy to oni, jako ludzie kwestionujący cały ład powojenny, walczyli w jakikolwiek sposób o polskość tych miast? A może nieliczni z nich, którzy operowali w lasach Ziem Odzyskanych, stali raczej po stronie Werwolfu niż idei piastowskiej? Może mieszkańcom Ziem Zachodnich i Północnych miała podobać się polityka historyczna IPN pod wodzą Karola Nawrockiego, burzącego pomniki jedynych polskich bohaterów walk o te tereny czyli żołnierzy idącego ze Wschodu na Berlin Wojska Polskiego?

Kolejna linia narracyjna polskiej prawicy wobec Polaków z zachodniej i północnej części naszego kraju to ta, która głosi mit o ich niewielkiej życiowej zaradności, o patologii wśród mieszkańców miejscowości opartych o Państwowe Gospodarstwa Rolne czy wielkie zakłady doby Polski Ludowej. Owszem, nie pasują ci ludzie do kapitalistycznego, neoliberalnego mitu zakładającego, iż każdy Polak to urodzony przedsiębiorca, a reszta to jakaś nic nie warta mierzwa. Przypomnijmy jednak, iż to właśnie formacjom uznawanym za prawicowe mieszkańcy Pomorza Zachodniego czy Dolnego Śląska „zawdzięczają” zrujnowanie dorobku kilku pokoleń budujących gospodarkę tych ziem po 1945 roku.

Tak – polskie Ziemie Odzyskane i ich mieszkańcy mają swoją tożsamość. Tożsamość, do której klucza antykomunistyczna prawica nigdy nie będzie w stanie odnaleźć. Jest ona tam ciałem obcym, bo negującym okres historyczny, za pomocą którego utrwaliliśmy naszą obecność nad Odrą i Bałtykiem. Myśl piastowska XXI wieku albo obiektywnie oceni okres i dorobek PRL, albo nie będzie jej wcale. W obliczu braku alternatywy mieszkańcy Polski Zachodniej i Północnej przez cały czas głosować będą na formacje liberalne, po prostu wybierając w swoim przekonaniu mniejsze zło od tego, które w systematyczny sposób opluwa ich przeszłość i tożsamość. Tożsamość, która czerpie z Polski Ludowej, bo tylko do niej może się odwołać. I nie ma się czego wstydzić.

Mateusz Piskorski

Myśl Polska, nr 49-50 (7-14.12.2025)

Idź do oryginalnego materiału