Myrchanie, czyli stare zjawisko w nowej formie językowej

3 godzin temu

Nie ma litości! Kolejny raz się potwierdza, iż w Internecie nie ma litości i jeżeli coś do Internetu trafi, a potem rozwinie skrzydła, to nie ma takiej siły, żeby się zwinęło. Dopiero wówczas, gdy pojawi się nowa sprawa, czy afera, bohaterowie poprzedniej mogą odpocząć, ale tylko na chwilę. Pewne metki i stygmaty pozostają na zawsze i z całą pewnością małżeństwo Arkadiusza Myrchy i Kingi Gajewskiej będzie liczyć czas przed „Myrchaniem” i po „Myrchaniu”

Neologizm powstał od nazwiska posła i na pierwszy rzut oka kojarzy się z czynnością intymną określaną w mało elegancki sposób. Przypadek? Wykluczone, w Internecie przypadki się zdarzają i to bardzo często, jednak nie w takich okolicznościach. Precyzyjnie i złośliwie stworzony neologizm ma łączyć nazwisko posła z jego zachowaniem i zachowaniem jego żony. Pozornie nie mamy tutaj do czynienia z gigantyczną aferą, raptem chodzi o parę gadżetów RTV/AGD i marne 7 000 zł wyciągnięte z kieszeni podatnika na wynajem mieszkania. I choćby jeżeli jest to wyciągane co miesiąc, to przecież nie takie historie uchodziły politykom płazem.

Dlaczego tym razem tak się nie stało? Powodów jest kilka, ale skupmy się na najważniejszym a jest nim samo małżeństwo poselskie. Zarówno Arkadiusz Marycha, jak i Kinga Gajewska przez lata występowali w roli recenzentów moralnych i wyznaczali standardy. Rzecz jasna recenzowali i wyznaczali standardy politycznej konkurencji, co tak ich pochłonęło, iż zapomnieli o własnych zachowaniach. Po tym jak poselskie małżeństwo wypominało gospodyniom wiejskim ofiarowane garnki i strażakom wozy bojowe, na światło dzienne wyszły dwa odkurzacze, cztery ekspresy do kawy i wspomniane mieszkanie do wynajęcia. Wszystko to razem wzięte nie znalazło się pod opieką organizacji pozarządowych, czy służby mundurowej, ale teoretycznie stało się wyposażeniem biur poselskich.

Przez moment wydawało się, iż sprawa przycichnie, ale nagły zwrot nastąpił wówczas, gdy TV Republika odwiedziła „dom w budowie”.

Ciąg dalszy telenoweli @gajewska_kinga i @ArkadiuszMyrcha Narracja się sypie. Nic się nie zgadza. Pewne jest złamanie prawa. Czas na działania Powiatowego Inspektora Nadzoru Budowlanego i sejmowych komisji… @RepublikaTV cz.1 pic.twitter.com/6t5KtkKLPR

— Adrian Borecki (@AdrianBorecki01) October 9, 2024

Jak widać na nagraniu dom nie wygląda ani na opuszczony, ani na w trakcie budowy i pewnie dlatego Kinga Gajewska przypomniała sobie, iż on w ogóle istnieje. Zaraz po tej refleksji w oświadczeniu „polityczki” pojawiała się 166 metrowa willa podarowana przez rodziców i przy okazji odnalazło się też 40 000 zł podarowanych przez męża. Za podobne oprzytomnienie poseł Mejza z PiS ma stracić immunitet i stanąć przed sądem. Tymczasem pani Gajewska zapadła się pod ziemię i bardziej ze strachu niż ze wstydu, a pan Marycha jak dotąd stanął tylko przed kamerą TVN24 i wybąkał, iż dom nie nadaje się do zamieszkania, bo jest niebezpieczny dla dzieci.

Nie wiadomo na czym to niebezpieczeństwo ma polegać, druty elektryczne ze ścian raczej nie wystają, tynki chyba też nie są szlifowane, bo w przeciwnym razie nie byłoby sensu zakładać świeżo wykrochmalonych firanek. Źle to wszystko wygląda i każdy dzień przynosi coś nowego, ale na razie Donald Tusk stoi na stanowisku, iż to najpewniej PiS podrzucił „polityczce” i politykowi KO te wszystkie gadżety i w ten sposób doprowadził do afery. Dopóki stanowisko Donalda Tuska będzie utrzymane Myrcha i Gajewska mogą być pewni dwóch rzeczy. Cały Internet będzie mówił o „Myrachaniu”, ale immunitetów nie stracą i przed „niezależnym” prokuratorem Adamem Bodnarem nie staną.

Nie wierzymy nikomu, nie wierzymy w nic! Patrzymy na fakty i wyciągamy wnioski!

Idź do oryginalnego materiału