W ostatnich dniach mamy wysyp oświadczeń. ZG PZŁ wydał świadczenia w sprawie ambon, profesor Gwiazdowicz oświadczył, dlaczego wyprowadził naukowców z gmachu ministerstwa, dwa oświadczenia wydał myśliwski związek zawodowy oraz Instytut Analiz Środowiskowych.
Oświadczeń nie wydało ministerstwo środowiska, antyłowiecka koalicja „Niech żyją” i pracownia wszystkich istot żywych, martwych i wyimaginowanych…
Myśliwi to mordercy
Nasi przeciwnicy przemawiają do ludu „ludzkim głosem”. Powiedzieli – a adekwatnie powtórzyli – iż myśliwi to mordercy biednych sarenek (teraz wspominają również o jeleniach). Oni – znaczy ministerstwo oraz nasi przeciwnicy nie cofną się ani kroku, by swój program „reformy” łowiectwa zrealizować.
Program, który sprowadza się do rozgonienia polskich myśliwych na cztery wiatry, uciszenia rolników w zamian za odszkodowania wypłacane z kiesy państwowej i przekształcenia Lasów Państwowych w „lasy społeczne”. W tym celu tak dociskają leśników, by choćby jednego słowa nie zdołali z siebie wydobyć.
Przesadzam? Nie!
Przez lata PZŁ wzruszał ramionami na działania „zielonych aktywistów”, nie zawracał sobie głowy prowadzeniem jakichkolwiek akcji medialnych. Było dobrze i mimo, choć wielu z nas widziało oraz ostrzegało przed nadciągającą burzą…
PZŁ toczył cichą wojnę z Prezydentem Komorowskim i rządzącą ówcześnie Platformą Obywatelską. Nagle sytuacja się zmieniła. „Zjednoczona prawica” wygrała wybory. Prezes Kaczyński przy wsparciu Platformy Obywatelskiej, cichym popiskiwaniu PSL-u „upaństwowił” Polski Związek Łowiecki.
PiS mianował swoich komisarzy, którym pensje płacili członkowie społecznej organizacji. Istne mistrzostwo świata, aż dziwne, iż tego manewru nie powtórzono w przypadku Polskiego Związku Wędkarskiego – wszak ryby też są własnością państwa – czy Polskiego Czerwonego Krzyża – krew oddawana przez członków PCK trafia do państwowych zasobów. Próbowano podobny manewr zastosować w stosunku do Ochotniczych Straży Pożarnych, ale w tym przypadku PiS postanowił strażaków „zadusić finansowo”, co na szczęście się im nie udało.
„Dobra zmiana”
Wszystkie wspomniane organizacje swą szanse na przetrwanie upatrywały w zmianie rządu. Wszystkim się udało, tylko myśliwi maja prawo żałować, iż głosowali na „dobrą zmianę”. Najbardziej pewnie żałują Ci, co postawili na pierwszego w Polsce Marszałka Sejmu ze średnim wykształceniem, ci co głosowali na Tuska pewnie stanęli w rozkroku, a Ci, którzy jak ja głosowali na ekipę PSL-u, są głęboko rozczarowani.
Jakby nie patrzeć ekipa Lisiaka o sprawy związku nie walczyła, bo albo pilnowała swoich stołków, albo idąc za Kisielem, postanowiła się urządzać w nowej rzeczywistości. Inna sprawa, iż PiS po upaństwowieniu PZŁ pomysłów na zgnębienie ostateczne myśliwych nie miał…
Zabronił wychowywania własnych dzieci zgodnie z poglądami rodziców, wprowadził badania lekarskie, wymienił od A do Z kadry, ale nie „mieszał” w kalendarzu polowań, liście zwierząt łownych. Może dlatego, iż PiS w jakiś sposób oglądał się na rolników i gwałtownie zrozumiał, iż albo będzie płacił im odszkodowania z budżetu, albo dalej będą płacić myśliwi z prywatnych zasobów.
Tej fundamentalnej zasady ministrowie Tuska jak na razie nie rozumieją…
„Inteligentni inaczej”
Z mojego oglądu sytuacji wynika, iż obecne kierownictwo naszego związku – PSL-owskie w końcu – miało na początku nadzieję na ułożenie się z kierownictwem resortu środowiska (było nie było ich koalicjantem) i szybką zmianę ustawy przywracającą samorządność myśliwym.
Dlaczego myślę, iż tak myśleli? Bo wszyscy popełniliśmy błąd ludzi inteligentnych. Uwierzyliśmy, iż po drugiej stronie siedzą też ludzie inteligentni, którzy będą chcieli przyjąć do wiadomości racjonalne argumenty.
Dopiero niedawno do nas dotarło, iż to nieprawda. Po drugiej stronie są ludzie „inteligentni inaczej”. To znaczy- gdyby zbadać ich IQ to pewnie mieliby wysokie, choć tu mam pewna wątpliwość skoro żadnych studiów pokończyć nie zdołali – mają wyłącznie inteligencję emocjonalną. Zachowują się, jak wojownicy Hamasu, czy afgańscy mudżahedini – dżihad nade wszystko.
Nie liczy się żaden racjonalny argument, ani zasada społecznego współżycia. „Moja racja jest najmojsza”, a osoby stojące po drugiej stronie barykady – racji nie mają!
Proste chłopy i dziewczynki po maturze nie zamierzają słuchać profesorów z wielkim dorobkiem naukowym. Nie będzie im jakiś Gwiazdowicz, czy jakaś Olech mówiła, co jest dobre dla przyrody. Skoro oni od wielu lat bardzo dobrze żyją zdobywając wielomilionowe granty na jej ochronę.
Ustawowa odsiecz
Okazało się, iż ministrowie do słuchania racjonalnych argumentów nie są skorzy, a nasi partyjni koledzy z odsieczą ustawową się nie spieszą.
I tu muszę pochwalić obecne kierownictwo Polskiego Związku Łowieckiego. W tej sytuacji nie skrewiło, nie położyło uszu po sobie, nie zamknęło się w gabinetach tylko podjęło rękawicę, ale ciągle jesteśmy w odwrocie. Dlaczego? O tym w następnym felietonie…