Po ujawnieniu fałszerstw wyborczych na masową skalę, dokonywanych w wyborach prezydenckich, pojawia się pytanie o podstawę prawną sprawdzenia głosów. Jest to akurat bardzo proste – prokuratura może – a wręcz musi przeliczyć głosy, jeżeli istnieje podejrzenie przestępstwa wyborczego. Wynika to wprost z przepisów Kodeksu wyborczego, które nie pozostawiają wątpliwości.
Zgodnie z art. 79 § 4 Kodeksu wyborczego, organy ścigania – w tym prokuratura – mają prawo dostępu do materiałów wyborczych, w tym także kart do głosowania, w przypadku uzasadnionego podejrzenia popełnienia przestępstwa przeciwko wyborom. A takie uzasadnienie jest. Oznacza to, iż jeżeli pojawią się przesłanki wskazujące na możliwość fałszerstwa, np. manipulacji przy liczeniu głosów, podrabiania kart lub fałszowania protokołów, prokuratura ma pełne prawo przeprowadzić oględziny, a choćby ponowne przeliczenie głosów.
Co więcej, w ramach prowadzonego postępowania karnego, prokurator może zdjąć plomby i otworzyć worki z głosami, nie czekając na zgodę Sądu Najwyższego. Nie jest to żadna nadzwyczajna ingerencja – to standardowa procedura dochodzeniowa, jeżeli materiał dowodowy (czyli w tym przypadku głosy i protokoły) może potwierdzić lub obalić podejrzenie przestępstwa.
Ta kwestia ma szczególne znaczenie w świetle pojawiających się sygnałów o możliwych nieprawidłowościach w organizacji wyborów – od błędów proceduralnych po domniemane celowe działania mające na celu zafałszowanie wyników. Prokuratura, jako strażnik prawa, nie tylko ma prawo podjąć działania w takim przypadku – ma również obowiązek, jeżeli chce realnie przeciwdziałać przestępstwom przeciwko demokratycznym procedurom.
Warto podkreślić, iż oględziny i analiza kart do głosowania przez prokuraturę nie naruszają zasady tajności głosowania, ponieważ głosy są anonimowe. Tego rodzaju działania nie mają na celu identyfikacji wyborców, ale weryfikację schematy przebiegu wyborów i zgodności wyników z rzeczywistą wolą głosujących.