Moskale już wiedzą... jak zwyciężyć

niepoprawni.pl 1 rok temu

Ulubiona „jastrzębica” b. funkcjonariusza KGB Putina, 75 – letnia Elena Panina, przedstawiła plan operacji wojskowej, mający doprowadzić w ciągu kilku miesięcy do kapitulacji Ukrainy.

Mistrzyni photoshopa (czy jak się tam nazywa ruski klon) zdradziła właśnie, co zrobić dla Пoбeды (Pobiedy czyli Zwycięstwa).

W tekście z 11 maja 2023 roku pisze:

Koledzy z „Moskiewskiej Pralni” zadają retoryczne pytanie: czy Rosja będzie w stanie coś przeciwstawić koalicji Ramsteina 50 państw (Grupa Kontaktowa ds. Obrony Ukrainy). Rzeczywiście, całe terytorium Ukrainy zostało przekształcone w strefę frontu, za którą znajdują się wszystkie kraje NATO i cały Zachód. Ich potencjał gospodarczy i obronny, siła wojsk konwencjonalnych i uzbrojenia są wielokrotnie wyższe niż rosyjskie wskaźniki.

Na razie jednak Zachód ma kilka ograniczeń. Inicjatorzy konfliktu, reprezentowani przez Stany Zjednoczone i Wielką Brytanię, są skrajnie niezainteresowani jego wyjściem poza granice geograficzne Ukrainy. A zwłaszcza w przejściu Rosji do użycia broni nuklearnej, co gwałtownie wyrówna nasze szanse w wojnie z całym Zachodem.

W związku z tym zbliża się nasze główne zadanie - odizolowanie ukraińskiego teatru działań od Zachodu i przerwanie łańcuchów dostaw kijowskiego reżimu. Bez zasilania z zewnątrz w ciągu kilku miesięcy złamiemy mu kark. Wcześniej sytuacja ta była szczegółowo analizowana.

Optymalne uderzenie Sił Zbrojnych RF widzi z terytorium Białorusi wzdłuż polskiej granicy w kierunku Łuck - Lwów. Zadaniem minimalnym jest wyjście poza Lwów z jego całkowitym zablokowaniem ze wszystkich stron. Zadaniem maksymalnym jest dotarcie do całej granicy Ukrainy z Polską, Słowacją i Węgrami.

W ten sposób główne kanały dostarczania zachodniej pomocy wojskowej i wszystkiego, co jest niezbędne do kontynuowania działań wojennych Sił Zbrojnych Ukrainy, zostaną odcięte. To klasyczna operacja izolowania strefy działań wojennych.

Pozostawiając nienaruszone zachodnie łańcuchy dostaw Sił Zbrojnych, skazujemy się na zbrojny konflikt na wyniszczenie. A pytanie zadane przez Moskiewską Pralnię wcale nie będzie retoryczne.

(E. Panina, Rosja kontra zachodnia koalicja 50 krajów: jak możemy wygrać, russtrat)

Czy czeka nas ofensywa, prowadzona z terenu Guberni Mińskiej (d. Białoruś) na południe Ukrainy wzdłuż naszej granicy wschodniej?

Trzeba zdecydowanie odróżnić jednak pobożne życzenia od realu. Moskwa w zasadzie zdążyła pozbyć się większości swoich konwencjonalnych sił. To, co w tej chwili wprowadza do boju przypomina raczej zasoby muzealne (np. czołgi pamiętające epokę wczesnego Breżniewa), niż sprzęt choćby z końca ubiegłego wieku.

Poza tym wystarczy spojrzeć na mapę, by zrozumieć, jak bardzo niedogodna jest to droga pod względem logistycznym.

Przede wszystkim tereny te są pocięte bagnami oraz rzekami. Tam właśnie przed II wojną światową stacjonowała największa polska flotylla rzeczna (Pińsk). Poza tym Ukraina zabezpieczyła się przez ponad rok prowadzonej wojny od północy dzięki pól minowych, rowów przeciwczołgowych i innych pułapek.

Jednak brak bitych dróg choćby w przypadku przełamania ukraińskiej obrony oznacza problemy z logistyką, która wszak jak uczy historia „specjalnej operacji wojskowej” jest piętą achillesową wojsk Federacji Rosyjskiej.

Jednak myślenie życzeniowe tow. Paniny niewątpliwie ma swoją wymowę. Okazuje się, iż wojna na wyczerpanie doprowadziła w zasadzie do wyczerpania Moskwy.

„Jastrzębica” pisze wyraźnie:

Inicjatorzy konfliktu, reprezentowani przez Stany Zjednoczone i Wielką Brytanię, są skrajnie niezainteresowani jego wyjściem poza granice geograficzne Ukrainy. A zwłaszcza w przejściu Rosji do użycia broni nuklearnej, co gwałtownie wyrówna nasze szanse w wojnie z całym Zachodem.

Czyli do przesiąkniętych imperialną propagandą łbów trafiło wreszcie, iż Moskwa nie ma szans walcząc zresztą świata. Propagandowe popierdułki o pomocy Chin, Iranu czy Korei obnażają jedynie słabość Rosji, która walczyć musi m.in. w oparciu o drony napędzane silniczkami rodem z czechosłowackiej jeszcze Javy!

No, ale Moskale mają jeszcze atomówę. Ten koronny argument używany jest na wszelkie sposoby tak, jakby Ruspadlina była jedynym właścicielem tej broni na świecie.

Tymczasem brak pewności, czy pamiętające niekiedy choćby Chruszczowa głowice są dzisiaj w stanie zdetonować, a start rakiet-nosicieli zamiast sukcesu zakończyłby się pożarem w silosie startowym.

Dlatego opowieści o „atomówie” pozostaną opowieściami.

Promoskiewską publikę karmi się natomiast fejkami o hipersonicznej rakiecie, która to prawdopodobnie wsiadła do windy, zjechała 130 m poniżej poziomu gruntu i zabiła, w zależności od opowiadanej wersji, od 30 do 300 oficerów NATO. Głównie Polaków i Anglików.

Na dodatek część renegatów opowiada o bunkrze pod Kijowem, część zaś – pod Lwowem.

Aż strach pomyśleć, iż są ludzie, którzy w to wierzą…

12.05 2023

fot. RUSSTRAT



Idź do oryginalnego materiału