W gronie osiemnaściorga osób, jakie złożyły w poniedziałek przysięgę ministerialną, znalazło się 10 kobiet i 8 mężczyzn. Proszę państwa, to jest najbardziej kobiecy rząd w historii Polski. Nie mylić z „najbardziej feministyczny” – można ewentualnie powiedzieć, iż najbardziej sfeminizowany.
Prezydent Andrzej Duda powołał rząd Mateusza Morawieckiego, rząd został zaprzysiężony. Teraz nie otrzyma wotum zaufania w Sejmie. Przez dwa tygodnie nowi ministrowie i nowe ministry będą udawać, iż coś w tym nowym rządzie robią. Pewnie udzielą jakiegoś wywiadu, wystąpią w telewizji.
Nowego rządu nikt nie traktuje poważnie, trudno więc też poważnie potraktować to, iż premier ponad połowę stanowisk obsadził kobietami. Czyżby panowie się bali? A może zadziałało stare przysłowie, iż gdzie diabeł nie może, tam kobieta zawsze da radę?
Już słyszę te komentarze, iż panowie nie chcieli sobie wstydu robić (ośmiu chciało, więc wiecie…), iż ten skład rządu kompromituje ideę równości płci, bo trafiają do niego nieznane szerzej, a może i niekompetentne panie. Że Morawiecki ośmiesza w ten sposób kobiety. Proponowałabym wstrzymać się z takimi komentarzami.
„Rząd będzie znacząco mniejszy, będzie w nim duża liczba kobiet” – zapowiedział Morawiecki już kilka dni temu. Nie jest to więc zaskoczeniem, ale ponieważ niespodzianką nie jest też to, iż ten rząd popracuje ledwie dwa tygodnie, to pewnie mało kto się skupi na analizowaniu tego, kto jakie ministerstwa objął i jakie ma w związku z tym plany. Na tytuły prasowe – w tym także na tytuł tego tekstu – trafi kobieca większość w rządzie.
Ta większość kłuje w oczy, kiedy porówna się ją z przeciekami o nazwiskach ministrów i ministr w rządzie, jaki konstruuje w tej chwili Donald Tusk. I choć rząd Morawieckiego to kompletnie nieznaczące wydarzenie, to jednak zdjęcia z poniedziałku niech nas bolą – bo tak, w rządzie, w polityce, wszędzie w życiu publicznym, w którym są władza i pieniądze, powinny być też kobiety.
Można „tymczasowy” rząd Morawieckiego obśmiać, a można się też zawstydzić, iż pierwsza tak sfeminizowana albo choćby parytetowa rada ministrów nie będzie zbudowana przez demokratów, którzy pokonali populizm i zadziwili świat. Szkoda.