Trudno chyba o bardziej żałosny widok niż polityk, który nie umie przyznać się do klęski. I dosłownie żebrze o poparcie. A tak teraz zachowuje się Mateusz Morawiecki.
– Przede wszystkim chcę odwołać się do tych posłów Trzeciej Drogi, Konfederacji i innych klubów, którym bliski jest program społeczny, suwerennościowy i kwestia walki z nielegalną migracją. Zobaczymy, ilu takich sprawiedliwych znajdzie się wśród posłów opozycji – opowiada, sam się łudząc, iż coś jeszcze znaczy w polskiej polityce.
– Wybory wygrało PiS. Opozycja próbuje się porozumieć – ja to widzę, dostrzegam i umiem liczyć. Ale być może gdy przedstawimy ryzyka i szanse, to uzyskamy poparcie nowych posłów – przekonuje premier. – Niezależność w luźnej koalicji z naszym obozem byłaby dużo większa, proszę mi wierzyć – dodaje.
Wierzyć? Morawieckiemu? Wolne żarty.