Na zdjęciu jest niejaki Józef Ozga Michalski. Jeden z komuchów w PRLu. Pamiętam, jak przychodził na basen w czasie naszego treningu. Stawał przy drabinkach i podnosił jedną nogę, a potem drugą. I tak przez pół godziny. Później wchodził do wody, a my musieliśmy się wynieść z toru przy brzegu. Byliśmy wściekli, bo dosyć ciasno było.
Pewnego razu płynąłem delfinem na sąsiednim torze, ale ręka mi wyszła na tor Ozgi-M. i walnąłem paskudnego komucha w twarz. Udałem, iż go przepraszam.
Taka była moja walka z komuną. Niby niewielka, ale ilu ludzi w Polsce może się pochwalić podobnym wyczynem?
Michał Leszczyński