Polska odpowiada na działania Kremla tak stanowczo i jednoznacznie. Po ujawnieniu, iż na terytorium naszego kraju doszło do zorganizowanego przez rosyjskie służby aktu sabotażu, rząd zdecydował o podjęciu kroków, które mają jasno pokazać: granice polskiego bezpieczeństwa nie są do testowania.
Minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski w rozmowie z CNN ujawnił, iż Polska przeznaczy 100 milionów dolarów na zakup amerykańskiej broni, która trafi bezpośrednio do Ukrainy. To nie tylko wyraz solidarności ze wschodnim sąsiadem, ale także czytelny komunikat dla Moskwy: każdy atak na Polskę będzie miał konsekwencje – natychmiastowe, kosztowne i wymierne. Sikorski mówił bez ogródek: „Rosja celowo próbowała spowodować wykolejenie pociągu”. Według ustaleń polskich władz dwóch obywateli Ukrainy działających na zlecenie Kremla doprowadziło do sabotażu linii kolejowej, po czym natychmiast uciekło na Białoruś. Minister podkreślił, iż „celem było zabicie polskich obywateli”, a jedynie „nieudolność sprawców i cud” sprawiły, iż pociąg nie wypadł z torów.
To nie pierwszy raz, gdy Rosja posuwa się do agresywnych działań w państwach Unii Europejskiej, ale – jak powiedział Sikorski – dotąd były to podpalenia czy zabójstwa. Teraz doszło do próby spowodowania masowej katastrofy. Co więcej, polskie służby wiedzą, „które rosyjskie instytucje zleciły tę operację”. Skala i bezczelność rosyjskich działań przekroczyła dotychczasowy poziom ryzyka.
Reakcja rządu była natychmiastowa. Oprócz ogłoszenia zakupu broni dla Ukrainy, minister Sikorski nakazał zamknięcie ostatniego rosyjskiego konsulatu w Polsce, znajdującego się w Gdańsku. To symboliczne „odcięcie kabli”, które miały służyć rosyjskim operacjom wpływu i logistyce działań wywiadowczych.

4 godzin temu








