Mniejszość niemiecka sto lat temu miała te same problemy, co teraz

1 rok temu

Dr Sebastian Rosenbaum jest historykiem, pracownikiem naukowym Oddziałowego Biura Badań Historycznych Instytutu Pamięci Narodowej w Katowicach. Bada historię Górnego Śląska w XIX i XX wieku, w tym mniejszość niemiecką w II Rzeczypospolitej.

Mniejszość niemiecka sto lat temu – co mówili jej posłowie?

W Centrum Badań Mniejszości Niemieckiej w Opolu wydał dwa obszerne tomy. Pierwszy: „To przecież nasz kraj rodzinny. Wystąpienia posłów niemieckich na forum I Sejmu Śląskiego 1922-1929. Wybór”. Drugi to: „Walczymy o nasze prawa. A nie o mandaty. Wystąpienia posłów niemieckich na forum II i III Sejmu Śląskiego 1930-1935. Wybór”.

Autor wybrał spośród ogromnej liczby wystąpień posłów mniejszości na różne tematy te, które odnosiły się do życia i praw mniejszości. Wiele z nich dotyczy tych samych problemów, jakie ma mniejszość niemiecka w Polsce dzisiaj. Na przykład edukacji, funkcjonowania szkół czy zmian nazw ulic.

W czasie spotkania rozmawiano o systemie szkół mniejszościowych – polskich niemieckiej i niemieckich po polskiej części Śląska – o rywalizacji, ale i o współpracy posłów większości i mniejszości. Ciekawostką jest, iż do 1926 roku posłowie mniejszości przemawiali w Sejmie Śląskim po niemiecku.

W 1922 roku w liczącym 48 osób Sejmie Śląskim, Niemcy zdobyli 12 mandatów przy frekwencji 73,7 procent.

Sto lat temu mieli nawyk głosowania

– Ta frekwencja to i tak jest zjazd w stosunku do plebiscytu 20 marca 1921 roku, w którym głosowało 97,5 procent. Wybory odbyły się kilka miesięcy po tym, jak państwo niemieckie i państwo polskie objęły we władanie podzielony Górny Śląsk. Trwały migracje z jednej strony granicy na drugą, w obie strony. Brakowało stabilności – przypomniał Sebastian Rosenbaum.

– Natomiast warto zauważyć, iż tamto społeczeństwo było dojrzałe. Rzesza Wilhelmińska, choć miała pewną formułę autorytarną, była państwem i społeczeństwem opartym na ciągłym głosowaniu. Głosowało się w wyborach do Reichstagu, do Landtagu Pruskiego, do Provinziallandtagu (we Wrocławiu, a potem w Opolu), do parlamentów powiatowych, a choćby do rad duszpasterskich. Społeczeństwo było przyzwyczajone, iż ma się mobilizować i opowiadać po jakiejś stronie – wskazał.

Rozmowę z drem Sebastianem Rosenbaumem poprowadził dr Tobiasz Janikowski, kierownik naukowy Centrum Badań Mniejszości Niemieckiej.

Idź do oryginalnego materiału