Mit o schyłku Tuska. PiS buduje strategię na politycznej iluzji

11 godzin temu

Prawo i Sprawiedliwość od miesięcy przekonuje własnych działaczy i wyborców, iż Donald Tusk chyli się ku upadkowi. W tej wizji prezes PiS widzi już powrót do władzy. Problem w tym, iż rzeczywistość jest odwrotna: to Tusk stoi na czele stabilnej większości rządowej i wygrywa kolejne sondaże, podczas gdy PiS traci poparcie i jedność.

Prawo i Sprawiedliwość od miesięcy żyje narracją o „nieuchronnym końcu Donalda Tuska”. W politycznej wyobraźni obozu Jarosława Kaczyńskiego premier przedstawiany jest jako polityk wypalony, obciążony błędami przeszłości i rzekomo stojący na krawędzi politycznej klęski. Na tym założeniu PiS buduje całą swoją strategię powrotu do władzy. Problem polega na tym, iż ten obrazek nie ma wiele wspólnego z rzeczywistością. Rządzi nie Kaczyński, ale Tusk, który kieruje stabilną większością parlamentarną, a jego partia utrzymuje wysokie notowania w sondażach. To PiS pogrąża się w kryzysie, trzymając się kurczowo iluzji, która ma ukoić wewnętrzne napięcia.

Kaczyński i jego otoczenie od dawna stosują taktykę polegającą na tworzeniu wrogów, którzy są jednocześnie niebezpieczni i słabi. Tusk jest idealnym przykładem: w narracji PiS to z jednej strony diaboliczny manipulator, z drugiej – polityk rzekomo wyczerpany i stojący na granicy politycznego upadku. Ten dualizm pozwala mobilizować elektorat strachem, a jednocześnie podtrzymywać wśród działaczy przekonanie, iż zwycięstwo jest na wyciągnięcie ręki.

Problem w tym, iż rzeczywistość nie potwierdza tej narracji. Platforma Obywatelska, pod przywództwem Tuska, regularnie wygrywa w sondażach. Opozycja wobec rządu jest rozproszona i nieskuteczna, a PiS zamiast odbudowywać poparcie, notuje kolejne spadki. Narracja o „schyłku Tuska” ma więc charakter czysto wewnętrzny – jest narzędziem do dyscyplinowania własnych szeregów, a nie próbą realnej analizy politycznej.

Symboliczne jest to, iż dziś to nie Jarosław Kaczyński narzuca polityczny rytm, ale Donald Tusk. Premier codziennie zarządza większością parlamentarną, podejmuje decyzje i prezentuje się jako lider państwa. Kaczyński natomiast ogranicza się do wystąpień, które coraz częściej przypominają komentarze emerytowanego polityka niż przywódcy gotowego do ponownego przejęcia władzy.

Ta zmiana ról jest fundamentalna: Tusk rządzi, Kaczyński komentuje. I właśnie dlatego opowieść o nadchodzącym „końcu Tuska” brzmi jak uspokajanie własnych działaczy, którzy widzą, iż PiS traci jedność, a ich osobiste kariery polityczne wiszą na włosku.

Obraz polskiej polityki jest w tym kontekście wyjątkowo prosty. Z jednej strony mamy stabilną większość rządową, którą Tusk zdołał zbudować i utrzymać, mimo różnorodności partii tworzących koalicję. To większość, która – wbrew przepowiedniom PiS – nie rozsypała się po kilku miesiącach, ale działa sprawnie i zapewnia rządowi polityczną siłę.

Z drugiej strony mamy PiS, które coraz częściej staje się areną walk frakcyjnych i personalnych rozgrywek. Młodsi politycy szukają sposobu, by uniezależnić się od starzejącego się lidera. Wewnętrzne napięcia narastają, a partia zamiast koncentrować się na odzyskiwaniu poparcia społecznego, zajmuje się podtrzymywaniem mitu, iż to Tusk się kończy, a nie Kaczyński.

Każda partia polityczna potrzebuje mitu mobilizującego. Jednak opieranie całej strategii na kłamstwie wobec samego siebie prowadzi do katastrofy. Wmawiając sobie, iż Tusk traci poparcie, PiS nie potrafi odpowiedzieć na realne wyzwania: zmiany pokoleniowe w polityce, utratę zaufania wyborców młodszych i mieszkańców dużych miast, a także pogłębiające się znużenie społeczeństwa stylem rządzenia opartym na konflikcie i resentymentach.

Dla wyborców chłodna ocena jest oczywista: dziś realnym centrum polskiej polityki jest Donald Tusk, a nie Jarosław Kaczyński. Premier kieruje większością i kształtuje agendę. Prezes PiS pozostaje w cieniu, odgrywając coraz bardziej rolę symbolu, a coraz mniej realnego stratega.

Dlatego narracja o „schyłku Tuska” jest w istocie narracją o schyłku Kaczyńskiego. To jego partia traci poparcie, to jego obóz rozpada się na frakcje i to jego nazwisko coraz częściej pada w kontekście politycznego zmierzchu. Paradoksalnie, im głośniej PiS mówi o końcu Tuska, tym wyraźniej odsłania własną słabość.

Idź do oryginalnego materiału