Minister edukacji Barbara Nowacka zadeklarowała, iż nie będzie przejmować się stanowiskiem Konferencji Episkopatu Polski w sprawie lekcji religii. „Decyzje episkopatu nie będą wpływać na kształt polityki oświatowej państwa” – powiedziała w rozmowie z PAP. To odpowiedź na skierowanie rozporządzenia ws. organizacji lekcji religii do Trybunału Konstytucyjnego.
I prezes Sądu Najwyższego Małgorzata Manowska zaskarżyła do Trybunału Konstytucyjnego lipcowe rozporządzenie MEN ws. warunków organizowania lekcji religii. Zarzuciła rozporządzeniu m.in. naruszenie zasady „konsensualnego sposobu regulowania relacji między państwem a Kościołami” oraz uniemożliwienie „nauczania religii w sposób określony programem nauczania tego przedmiotu” w związku ze stworzeniem podstaw do organizowania nauki religii w grupach międzyoddziałowych lub międzyklasowych. Wystąpieniu do TK towarzyszy wniosek o zawieszenie stosowania zaskarżonych przepisów.
„Ministerstwo stoi na twardym stanowisku, iż jest orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego, które wyraźnie pokazuje, co jest kompetencjami rządu” – powiedziała PAP ministra edukacji Barbara Nowacka pytana o tę sprawę.
Podkreśliła również, iż trzeba pamiętać, „kto czym ma się zajmować”, i przypomniała, iż organizowanie lekcji religii należy do bezpośredniej kompetencji ministra. „Owszem konkordat zobowiązuje państwo polskie do organizowania lekcji religii. Natomiast już to, w jaki sposób te lekcje są organizowane, zależy od decyzji – w tym przypadku – ministra edukacji narodowej” – powiedziała.
Dopytywana, jak zatem odczytuje decyzję dot. zaskarżenia do TK rozporządzenia MEN, odparła: „czytam to jako awanturę, którą chcą wywołać”. „Zrozumieli, iż skończyło się pewne eldorado, które funkcjonowało w relacjach państwo-Kościół, i iż teraz to rząd, a nie episkopat zajmuje się rządzeniem” – odparła.
Zapewniła jednocześnie, iż ma świadomość, iż dla wielu osób, szczególnie tych wierzących, Kościoły są szalenie ważne. „Natomiast to nie decyzje episkopatu wpływać będą na kształt polityki oświatowej państwa. To rząd będzie decydował o sprawach związanych z funkcjonowaniem państwa” – oświadczyła.
Zwróciła uwagę, iż przez ostatnie osiem lat oglądała, jak ustawy były pisane wprost na zlecenie Kościoła. „I nie mówię tylko o kwestiach finasowania, ale funkcjonowania państwa. Wolą obywateli to się jednak skończyło 15 października ubiegłego roku” – zauważyła.
Szefowa MEN wyjaśniła, iż rozporządzenie, które wejdzie w życie 1 września, daje jednostkom samorządu terytorialnego i wszystkim organom prowadzącym szkoły możliwość zadecydowania, czy chcą organizować oddzielne grupy lekcji religii dla siedmiorga uczniów, czy też chcą łączyć je w kilkunastoosobowe grupy. Uczniowie w szkole podstawowej mogą być łączeni w grupy międzyklasowe, jeżeli są z tego samego etapu edukacyjnego, np. uczniowie z klas I–III, IV-VI i VII–VIII.
Wyjaśniła również, iż rozporządzenie nie wpływa na etaty, ponieważ nauczyciele byli zakontraktowywani w szkołach do 31 maja. „Wtedy były podejmowane decyzje, czy dany katecheta będzie, czy też nie będzie zatrudniany w szkole” – zaznaczyła ministra.
„Kolejna rzecz: to episkopat kieruje księży i katechetów do nauczania. Tak więc o ile chcą chronić stanowiska pracy katechetów, to zachęcam do tego, żeby spojrzeli, iż dla nich to jest właśnie miejsce pracy. Księża mają przecież też inne źródło utrzymania” – zauważyła.
Szefowa MEN zapowiedziała równocześnie, iż przy kolejnych zmianach ministerstwo zamierza zadbać o to, aby katecheci mieli możliwość znalezienia innego zatrudnienia. „To są osoby świeckie. Osoby duchowne są w inny sposób zabezpieczone przez Kościoły” – dodała.
autor: Daria Kania/PAP
Pach