Gdyby zrobić sondę uliczną i zapytać ludzi, jaki był mijający właśnie rok w polityce, pewnie zaczęliby wymieniać masę wydarzeń. Zaczynając od końca, czyli ucieczki posła Romanowskiego nad Balaton, poprzez szereg wojen i awantur sejmowych, po wyrwanie publicznej telewizji i publicznego radia z rąk propisowskich funkcjonariuszy medialnych. Czy mieliby rację? - pisze dla Wirtualnej Polski prof. Marek Migalski.