Prawda powoli wychodzi na jaw, a wraz z nią rośnie zażenowanie. Krzysztof Stanowski, samozwańczy niezależny dziennikarz i medialny showman, okazuje się być nie tyle niezależny, co po prostu sowicie wynagradzany przez państwowe spółki za czasów rządów PiS. Ukryta opcja pisowska – jak niektórzy już go nazywają – przez lata czerpała garściami z publicznych pieniędzy, robiąc to, co PiS lubi najbardziej: propagandę pod płaszczykiem “rozrywki” i “obiektywnego dziennikarstwa”.
Miliony złotych popłynęły szerokim strumieniem do firm powiązanych ze Stanowskim – między innymi z TVP, Orlenu, Lotto i innych kontrolowanych przez państwo podmiotów. I choć dziś znamy tylko część tych przepływów, kwoty robią wrażenie. To nie są drobne – to są grube miliony. TVP wypłaciła mu co najmniej milion złotych. A Orlen? Tu robi się groteskowo. Koncern paliwowy odmówił ujawnienia, ile pieniędzy przekazał Stanowskiemu, zasłaniając się “tajemnicą”. Tajemnicą? W przypadku spółki Skarbu Państwa? To już choćby nie hipokryzja – to kabaret. Tak samo nie ujawnia danych PKO. Musi to być jednak bardzo dużo.
A przecież mówimy tylko o tych informacjach, które w ogóle udało się wydobyć. Prawdziwa skala wsparcia, jakiego udzielano Stanowskiemu i jego projektom medialnym, może być znacznie większa – być może mówimy o dziesiątkach milionów złotych. A wszystko to w zamian za subtelne (i czasem mniej subtelne) wspieranie narracji władzy, odwracanie uwagi od afer i uwiarygadnianie się w oczach młodszej części elektoratu.
Warto też przypomnieć, iż Stanowski chętnie kreował się na osobę spoza układu, niezależnego twórcę, który mówi “jak jest”. A “jak było”, to już teraz wiemy – było dobrze. Przynajmniej dla niego. Dla reszty Polaków – już trochę mniej.
Dziś, gdy PiS nie trzyma już mediów publicznych za gardło, rozliczenia nadchodzą. I miejmy nadzieję, iż oprócz wstydu, który już teraz spada na medialnego pupila byłej władzy, pojawią się również konsekwencje bardziej namacalne – choćby zwrot nielegalnie wydanych środków.
Na razie jedno jest pewne: “niezależność” Stanowskiego była tylko fasadą. Pod spodem kryły się miliony. Państwowych pieniędzy. Z naszych kieszeni.