Miksa: Alkohol a sprawa polska

myslpolska.info 3 tygodni temu
Problematyka alkoholowa zawsze budziła w Polsce kontrowersje i niosła ze sobą potężny ładunek emocjonalny. Konotacje Polaków z alkoholem mają również swój pejoratywny dla Polaków wydźwięk globalny, stereotyp Polaka pijaka wykreowany przez nacje mające Polaków w głębokiej pogardzie został na przestrzeni dekad na tyle spopularyzowany i utrwalony, iż sami Polacy uwierzyli, iż są narodem z patologicznym genem alkoholowym. Dopiero masowe wyjazdy na Zachód za chlebem uświadomiły im, iż pod względem spożycia, różnimy się jedynie gatunkiem spożywanego alkoholu a nie spożywaną ilością.
Nie byłbym narodowcem gdybym oczywiście nie wspomniał, iż w pierwszej połowie XX wieku, w publicystyce narodowej jak i pozycjach literackich pisarzy sympatyzujących z obozem narodowym problematyka nadużywania alkoholu przez Polaków była nie tyle choćby dostrzegalna co mocno akcentowana. Najbardziej zasłużonym narodowcem na polu problematyki alkoholowej był działacz łódzki działacz Stronnictwa Narodowego Witold Kotowski (1899-1988), który co interesujące został wielokrotnie odznaczony za tę działalność w okresie PRL-u. Działacze narodowi dostrzegali, iż w czasach polski zaborowej zaborcy dostrzegali, iż pijaństwo osłabia kondycję intelektualną Polaków i umożliwi łatwiejsze nimi sterowanie. Najwięcej na handlu alkoholem zarabiały żydowskie karczmy, w których uzależnieni od alkoholu Polacy się zadłużali na poczet kolejnych butelek okowity. Nie sposób nie znaleźć korelacji między nadużywaniem alkoholu a stanem zdrowia Polaków, wpływem na poziom bezpieczeństwa publicznego czy kondycję polskich rodzin. Dlatego zdecydowanie warto zawsze promować umiar w spożywaniu alkoholu oraz stan, w którym alkohol jest jedynie dodatkiem w kontaktach międzyludzkich a nie celem samym w sobie.
W ostatnim czasie mamy jednak rozkręcenie tematu kwestii spożycia alkoholu przez Polaków, który budzi we mnie mieszane uczucia. Owszem uważam, iż skrócenie czasu sprzedaży alkoholu przyniesie gwałtownie wymierne pozytywne skutki zarówno w wymiarze poprawy bezpieczeństwa jak i oszczędności dla systemu ochrony zdrowia, ale uważam, iż w Polsce lubimy popadać ze skrajności w skrajność. Skrajne ograniczenie w sprzedaży alkoholu czy drastyczny wzrost cen alkoholu, który tak naprawdę jestem sposobem łatania dziury budżetowej spowodowanej utrzymywaniem Ukrainy, a nie troską o stan zdrowia społeczeństwa, przyniesie również negatywne zjawiska o których się nie mówi. Alkohol, sprzedawany w małych sklepach na prowincji jest niestety głównym źródłem utrzymania dla sklepikarzy. jeżeli nie będą oni na tym zarabiać, to będą zmuszeni je definitywnie zamknąć. Ot, nic tylko się cieszyć. Problem w tym, iż mamy systematycznie pogłębiający się proces starzenia się społeczeństwa, dla starszego człowieka bez samochodu oraz dostępności do komunikacji publicznej taki lokalny sklepik jest miejscem, w którym może on nabyć chleb oraz podstawowe produkty spożywcze. jeżeli nie będzie tego sklepiku, to osoby pijące będą korzystać z melin, w których emeryt chleba i masła z pewnością nie kupi. Podobnie rzecz się ma z lokalnymi stacjami benzynowymi. Nie zdajemy sobie sprawy sprzedaż samego paliwa przynosi tak naprawdę niewielkie zyski, stacje zarabiają więc na gastronomii, chemii dedykowanej motoryzacji oraz właśnie na alkoholu. jeżeli nie będzie sprzedaży alkoholu to albo paliwo będzie droższe albo stacji benzynowej nie będzie i trzeba będzie pokonywać większe odległości, żeby do niej dotrzeć. W czasie studiów zamieszkałem na osiedlu studenckim, był to czas przed obniżeniem cen alkoholu, efekt tego był taki, iż niemal w każdym akademiku była melina, znajdowały się one również wokół osiedla studenckiego. Do Polski napływały ogromne ilości szmuglowanego alkoholu ze Wschodu i Południa, bogaciły się organizacje przestępcze, które stawały się coraz groźniejsze a traciło państwo. Potem obniżono ceny alkoholu w efekcie czego przemy t przestał się opłacać, zarobiło państwo i pojawiło się tysiące nowych miejsc pracy. Swoją drogą to Polska kraj słynący w świecie z doskonałej wódki doprowadził do takiej sytuacji, iż pozbył się jako państwo możliwości zarabiania na produkcji wódki, w efekcie mamy dziś w Polsce polskobrzmiące nazwy wódek kiepskiej jakości należące do obcego kapitału. Może więc cała ta akcja potrzebą zatrzymania fali alkoholizmu w Polsce oprócz potrzeby uzupełnienia pustego państwowego skarbca mają na celu wzmocnić branżę spirytusową na Ukrainie, aby sprzedaż ukraińskiej tańszej wódki na polskim rynku była jeszcze większa. Swoją drogą to interesujące jak ogromne wpływy wśród radnych PO w Warszawie i lidera lokalnych struktur PO znanej dziś jako KO Marcina Kierwińskiego mają właściciele sieci sklepów sprzedających alkohol do godz. 23.00, skoro wbrew woli prezydenta Warszawy wywodzącego się z tego samego ugrupowania potrafili zagłosować w sposób korzystny nie dla mieszkańców Warszawy a dla sprzedawców alkoholu. jeżeli ktoś ma problem ze spożyciem alkoholu w pracy, to są to z pewnością sami politycy.
To co robić można i trzeba, to działać na rzecz wyeliminowania spożycia alkoholu wśród osób niepełnoletnich. Czemu tak się dzieje, iż piętnastolatki w weekendy szwendają się po ulicach o północy, gdzie są rodzice tych dzieci? Należy również przeciwdziałać spożyciu alkoholu przez kobiety w ciąży, ponieważ kiedyś picie alkoholu przez kobiety w ciąży było zjawiskiem marginalnym i spotkało się z ostrym społecznym ostracyzmem, a dziś niestety skala zjawiska narasta i nie widzę jakoś działania parlamentarzystek lewicy, które mówiłby o tym problemie i mu przeciwdziałały, a przecież podobno dobro polskich kobiet leży im szczególnie na sercu. Należy również rekwirować samochody każdemu, kto zostanie złapany na jeździe po spożyciu znacznych ilości alkoholu, recydywistów drogowych zamykać w więzieniach i przymusowo leczyć z nałogu.
To co irytuje mnie jednak najbardziej, to lansowanie tezy o rosnącym spożyciu alkoholu wśród Polaków. Po pierwsze mamy w tej chwili 3 miliony Ukraińców i Białorusinów, słynących ze spożycia znacznie większych ilości alkoholu wysokoprocentowego niż Polacy, a mimo to całość spożywanego alkoholu w Polsce przypisuje się Polakom. Zastanawiam się również jak rozdziela się ten alkohol faktycznie spożywany przez Polaków od tego, który spożywają w Polsce coraz liczniejsi turyści, którzy w dodatku bardzo często wywożą z Polski alkohol bazując dalej na przekonaniu, iż Polska to kraj dobrej jakościowo wódki.
Po drugie ewidentnie widać, iż w Polsce spada systematycznie spożycie wódki na rzecz piwa, które ma też coraz mniejszą zawartość alkoholu. W młodym pokoleniu modne stało się picie piwa z dodatkiem soków owocowych, które ma 2 % alkoholu lub w ogóle picie piwa bezalkoholowego. Te tendencje potwierdzają wyniki sektora sprzedającego alkohol w Polsce, który przeżywa regres. To, iż nie widać tego trendu wyraźnie w badaniach na przestrzeni dekad wynika z faktu, iż w latach 90 -tych przemycano do Polski ogromne ilości alkoholu, który nie był ujmowany w statystykach spożycia. Z badań opublikowanych w 2019 roku dotyczących odsetka obywateli UE spożywających codziennie alkohol wyszło, iż najwyższy wskaźnik spożycia był w Portugalii, Hiszpanii i we Włoszech (około 20%) a w Polsce jeden z najniższych około 2%.
Poseł PSL Janusz Piechociński wrzucał ostatnio na portalu X informację o tym jak to rośnie w Polsce spożycie tzw. małpek, według niego spożywa się ich trzy miliony dziennie a na przestrzeni ostatniej dekady ta tendencja rośnie. Poseł nie przeanalizował jednak, jak to spożycie ma się do zawartości alkoholu w tych małpkach. Otóż spada systematycznie zawartość alkoholu w nich. Kiedyś konsumowane małpki były to zwykle aromatyzowane wódki, potem zawartość alkoholu spadła do 38%, potem do 36% i tak dalej, a dziś to popularne opakowanie zawiera napój alkoholowy o zawartości alkoholu poniżej 30%. Spada też pojemność samej małpki, która jest coraz mniejsza, a cena pozostaje taka sama. Tym samym nieprawdą jest, iż alkohol jest coraz tańszy. Producenci nie zrobili tego z troski o zdrowie konsumentów, ale ze względu na niższą akcyzę jaką płacą od napojów spirytusowych o niskiej zawartości alkoholu. W efekcie dla osiągniecia tego samego efektu pijący kiedyś jedną buteleczkę wypijają dziś dwie stąd wzrost sprzedaży w „małpkowym” sektorze.
Lansowanie tezy o Polakach jako patologicznych alkoholikach miało już miejsce przy okazji debaty o wprowadzeniu świadczenia 500+, kiedy twierdzono, iż te pieniądze będą przepijane przez rodziców. Politycy, którzy wówczas tak to widzieli nie widzieli analogicznego zagrożenia przy przekazywaniu 800+ obywatelom Ukrainy. Polska na tle Europy jest tak naprawdę Europejskim średniakiem, jeżeli idzie o spożycie alkoholu. Zrobiono z nas alkoholików, a my przyjęliśmy tę narrację jako prawdziwą. Pora odkłamać ten stereotyp, który jest nie tylko niesprawiedliwy, ale również wysoce szkodliwy dla naszego państwa.

Arkadiusz Miksa

Idź do oryginalnego materiału