Kawalerka Karola Nawrockiego — brzmi niepozornie, ale w polskiej polityce nieruchomość wielkości przeciętnego salonu potrafi mieć więcej tajemnic niż tajne aneksy raportów CBA.
Od kilku dni opinia publiczna śledzi spektakl pt. „Oświadczenia rzeczniczki Nawrockiego — wersja A kontra wersja B”. Teoretycznie oba dokumenty mają bronić szefa IPN (i potencjalnego kandydata PiS na prezydenta), ale w praktyce wyglądają jak dwie części serialu, gdzie scenarzyści zapomnieli uzgodnić fabułę.
Wersja pierwsza jest jak powieść obyczajowa: mamy sąsiada Jerzego, dramaty ludzkie, wzruszającą pomoc społeczną i zaskakujący finał, gdy Pan Jerzy znika w grudniu 2024 r., a Karol Nawrocki szuka go po sąsiadach jak bohater taniego kryminału. Przy okazji pojawia się wątek służb specjalnych, które rzekomo prowadzą „brudną kampanię” przeciwko Nawrockiemu, co dodaje historii smaczku teorii spiskowej.
Wersja druga to już broszura polityczna: zero szczegółów, za to pełno wielkich słów o przejrzystości, bezpieczeństwie i walce z podatkiem katastralnym. Pan Jerzy znika całkowicie (może razem z wersją poprzednią?), a cała historia sprowadza się do jednego zdania: mieszkanie? Było ujawnione. Dochodów? Nie ma. Dalej!
Najzabawniejsze? Oba oświadczenia powstały w tym samym biurze i wyszły z ust tej samej rzeczniczki. Mamy więc mieszkanie, które:
- Jest i go nie ma.
- Ma lokatora, ale nikt nie wie, gdzie on jest.
- Nie przynosi dochodów, choć nie wiadomo, kto je faktycznie użytkuje.
Krótko mówiąc, kawalerka Schrödingera. Istnieje w stanie nieokreślonym, zależnym od tego, kto zada pytanie.
Do tego dochodzi jeszcze polityczny wygibas: Nawrocki w jednym oświadczeniu tłumaczy się, iż ma jedno mieszkanie i brzydzi się zyskiem z nieruchomości, a w drugim przy okazji przywala wiceministrowi Kropiwnickiemu za to, iż ma ich „kilkanaście”. Mój majątek jest biedny, ale uczciwy. Twój majątek — obrzydliwy!
Na deser dostajemy groźby pod adresem domniemanych spiskowców ze służb. Bo jak wiadomo, jeżeli ktoś pyta o kawalerkę polityka, to na pewno agent wywiadu. choćby dziennikarz z Onetu nie jest zwykłym reporterem, tylko — jak sugeruje rzeczniczka — elementem „brudnej kampanii”.
Czekamy na kolejne sezonowe oświadczenie rzeczniczki. Może w nowym odcinku okaże się, iż mieszkanie wcale nie jest w Gdańsku, tylko na orbicie okołoziemskiej.