Miękki twardziel. Jak PiS płacze nad własnym losem

1 tydzień temu
Zdjęcie: PiS


Jeszcze niedawno nazywali innych „miękiszonymi” i drwili z każdego, kto okazywał słabość. Dziś sami wylewają krokodyle łzy, gdy prawo, które budowali pod siebie, zaczyna działać przeciwko nim. Sprawa Michała Wosia to nie tylko osobisty dramat – to symbol rozpadu partii, która nie potrafi być ani silna, ani uczciwa, ani cicha.

Władza, która przez lata kpiła z „miękiszonów”, dziś sama tonie w łzach. Gdy Michał Woś żali się w mediach społecznościowych, iż komornik zajął mu konto, trudno nie zauważyć ironii losu. Bo oto partia, która miała być twarda, bezwzględna i „niezłomna”, zamienia się w klub rozżalonych ofiar własnego systemu.

„Ziobro wielokrotnie mówił o miękiszonach. Woś, płaczący, iż mu zajęli rachunek, jest miękiszonem, jest cienkim bolkiem” – mówi europosłanka Nowej Lewicy Joanna Scheuring-Wielgus w rozmowie z Radiem Zet. Jej komentarz odbił się szerokim echem, bo trafia w samo sedno hipokryzji, która od miesięcy rozsadza dawny obóz Zjednoczonej Prawicy od środka.

Michał Woś – jeden z bliskich współpracowników Zbigniewa Ziobry – to dziś postać niemal symboliczna. Kiedyś młody wilk Solidarnej Polski, dziś raczej relikt epoki, która kończy się wśród przesłuchań, aktów oskarżenia i kolejnych wyroków. Gdy media donoszą o zajęciu jego rachunków w związku z aferą Pegasusa, Woś reaguje emocjonalnym wpisem na platformie X: dramatycznym, rozżalonym, pełnym tonu ofiary. I właśnie to – jak zauważa Scheuring-Wielgus – najlepiej pokazuje, jak bardzo zmienił się ton dawnej partii „twardych ludzi”.

Jeszcze kilka lat temu to oni – Ziobro, Woś, Czarnek i ich świta – z lubością używali języka siły. Pogarda wobec oponentów była elementem stylu. Kiedy ktoś z opozycji mówił o łamaniu prawa, słyszał, iż jest „miękiszonem”. Kiedy organizacje obywatelskie ostrzegały przed nadużyciami prokuratury, odpowiadano im śmiechem. Dziś ten śmiech zastąpiły pretensje i łzy.

„Dla mnie rzecz oczywista: jedyną osobą, która odpowiada za całe to zamieszanie, jest Zbigniew Ziobro, który przyznał się na komisji ds. Pegasusa, iż to on zlecił kupienie tego systemu za 20 mln zł” – podkreśliła Scheuring-Wielgus. W tej sprawie Woś nie jest więc ofiarą, ale jednym z wykonawców poleceń. I choć jego dzisiejsze wystąpienia mają ton osobistego dramatu, to polityczny kontekst jest znacznie poważniejszy.

Pegasus – izraelski system inwigilacyjny – stał się jednym z najbardziej toksycznych symboli rządów PiS. Miał służyć walce z przestępczością, a służył podsłuchiwaniu opozycji, dziennikarzy i prokuratorów. Woś, który zasiadał wtedy w Ministerstwie Sprawiedliwości, był jednym z ogniw łańcucha odpowiedzialności. „Wszystko wychodzi od Zbigniewa Ziobry, który cały czas pociąga za sznurki. Chciałabym, żeby stanął przed sądem i odpowiedział za swoje działania” – mówi europosłanka.

Trudno się dziwić, iż wielu obserwatorów reaguje dziś na jego żale z pewnym zażenowaniem. W końcu, jak przypomina Scheuring-Wielgus, sama miała zajęty dom przez komornika, a mimo to nie urządzała medialnej kampanii współczucia. „Woś wylewał krokodyle łzy, kiedy komornik zajął jego konto. A w moim przypadku zajęty został dom” – mówi wprost. To porównanie, mocne i osobiste, oddaje sedno tej sytuacji: obóz, który przez lata udawał nieczułość, dziś domaga się empatii, gdy sam znalazł się w ogniu sprawiedliwości.

To także lekcja polityczna. PiS – partia, która przez osiem lat zbudowała narrację o moralnej wyższości, dziś tonie w swoich własnych opowieściach. Przez lata głosiła, iż „nie ma świętych krów”, a dziś krzyczy, iż „trwa zemsta polityczna”. Przez lata mówiła o „rozliczaniu elit”, a teraz drży przed własnym rozliczeniem. Przez lata żądała twardości, a dziś błaga o współczucie.

Tyle iż współczucia nie ma – i nie może być. Nie dlatego, iż polityka wymaga okrucieństwa, ale dlatego, iż trudno współczuć tym, którzy przez lata deptali cudze prawa, a teraz odkrywają, iż prawo naprawdę działa.

Michał Woś jest tylko symbolem większej choroby. Choroby partii, która wzięła sobie za motto siłę, a skończyła w histerii. Dziś PiS i jego dawni ludzie nie potrafią już ani rządzić, ani być w opozycji. Kiedyś walczyli z wymyślonymi wrogami. Dziś walczą z własnym cieniem.

Idź do oryginalnego materiału