1 tydzień temu
"Poucza" przesłuchującą go panią prokurator, nie podpisuje własnych zeznań, nie stawia się przed sejmową komisją.
To oczywiste, iż gra na przedłużenie swojej sprawy, żeby zdążyć wystartować w wyborach do Parlamentu Europejskiego i schować się za immunitetem. Nie ma do stracenia nic – może tylko wygrać. Jego zwycięstwem będzie uniknięcie odpowiedzialności, przegraną – bezwzględne więzienie.
Mariusz Kamiński to dziś człowiek, który dla zachowania wolności zrobi wszystko. Zważywszy, iż był wpływowym szefem służb, który mógł zbierać na ludzi nielegalne haki i podsłuchiwał opozycję, działaczy społecznych i dziennikarzy Pegasusem – ma prawdopodobnie sporą wiedzę o grzechach i tajemnicach ważnych osób w państwie. Czy używa ich po cichu, żeby nie stracić wolności? Czy szantażuje ludzi "hakami"? I czy kiedykolwiek się tego dowiemy?
Być może to moje subiektywne odczucie, ale mam wrażenie, iż o Pegasusie i podsłuchiwaniu obywateli, dziennikarzy i działaczy społecznych rozmawia się w przestrzeni publicznej zdecydowanie za mało, niemrawo, od niechcenia. Powstaje dzięki temu wrażenie, iż cóż znaczy 500 czy 600 podsłuchiwanych osób w dużym kraju, zamieszkiwanym przez niespełna 40 milionów ludzi?
"To nie jest jakoś dużo" – rzuca choćby od niechcenia poseł PiS, Marek Suski. (Choć, jak przytomnie zauważa na X Paweł Wojtunik, były szef CBA i CBŚ, "Jeżeli (nawet) nie jesteście politykami ani dziennikarzami, to w ciągu miesiąca prowadzicie rozmowy telefoniczne i wymieniacie SMSy z grupą około 50 osób. Przemnażając 578 potwierdzonych podsłuchiwanych x 50 otrzymujemy liczbę 28900 (!!!) osób bezpośrednio dotkniętych działaniem Pegasusa".
W przypadku dziennikarzy i polityków to oczywiście wielokrotnie więcej - i tak, z 500 osób robi nam się duży, wielotysięczny tłum, nielegalnie inwigilowanych.
Nie na tym buduje się demokrację
Pomijając, jakie to bezcenne źródło informacji (czytajcie: haków na przeciwników politycznych i kolegów z tej samej partii), nielegalna inwigilacja drastycznie narusza nie tylko prawa i wolności obywateli, ale – wprost – nasze poczucia bezpieczeństwa i zaufanie do państwa. Nielegalna inwigilacja także drastycznie narusza naszą wolność słowa (zaczynamy się bać wyrażać prawdziwe opinie) i naszą prywatność, nigdzie nie czujemy się bezpiecznie, do nikogo nie mamy zaufania. Społeczne skutki takich praktyk są zatem skrajnie destrukcyjne.
Prawda jest taka, iż demokrację buduje się na zaufaniu między rządem a obywatelami – a nielegalna inwigilacja całkowicie burzy ten fundament.
W przypadku mediów społeczne koszty inwigilacji są dużo większe. Ponieważ bez niezależnych mediów nie ma demokracji, zastraszanie dziennikarzy skutkuje tym, iż ludzie nie mają dostępu do prawdziwych, rzetelnych informacji. Tak domyka się system, który budował PiS, w którym obywatel nie tylko nie ma nic do powiedzenia, ale z czasem jest jawnie i brutalnie zastraszany.
Mam odczucie, iż obywatelom trzeba w dużo większym stopniu, niż udało się to do tej pory otworzyć oczy na to, iż inwigilacja Pegasusem była formą nie tylko nielegalnego pozyskiwania informacji, ale też zastraszania i niemal całkowicie zablokowała debatę publiczną. To duży błąd, iż komisja sejmowa ds. Pegasusa działa słabo, tak, iż powstaje wrażenie, iż nielegalna inwigilacja była jednym z wielu nadużyć PiS i może choćby nie najważniejszym.
Polska pod rządami PiS poniosła trwały uszczerbek na zdrowiu – bo w przypadku państwa, zdrowie oznacza silne uczciwe instytucje publiczne, wolną debatę publiczną, wolne media i obywateli, czujących się w Polsce pewnie i bezpiecznie. A architektem tego zamachu był działający w porozumieniu z Ziobrą, Kaczyńskim i prawdopodobnie innymi ważnymi politykami PiS – Mariusz Kamiński, szef służb, wówczas jedna z najpotężniejszych osób w państwie.
Mam nadzieję, iż zostanie pociągnięty do prawdziwej odpowiedzialności.
