Miało być po wyborach w USA, a raczej będzie po kandydacie!

2 miesięcy temu

Ekspert, czy raczej analityk, bo ekspertów jest teraz więcej niż klientów popularnych dyskontów, powinien zachować zimną krew. Czy tak się dzieje? Bardzo rzadko i to właśnie wyznacza poziom „ekspertów”, a jednocześnie liczbę prawdziwych analityków. Istnieją też proste wskaźnik weryfikujące jakość i w ostatnich dniach mogliśmy z łatwością oddzielić fachowców od amatorów. Ktokolwiek tuż po nieudanym zamachu na Donalda Trumpa twierdził, iż wybory w USA są rozstrzygnięte, powinien się przemianować z analityka na eksperta, najlepiej „Gazety Wyborczej”.

Oczywiście nie można powiedzieć, iż temat zamachu nie istnieje, ale z każdym dniem jest to coraz słabszy argument w politycznej walce i ostatecznie stanie się jednym z wielu. Gra toczy się o najwyższą stawkę i gigantyczne pieniądze, dlatego nikt nie wywiesi białej flagi i tym bardziej nic nie jest rozstrzygnięte. W USA od dawna mówi się o wymianie kandydata Partii Demokratycznej, a po fatalnej dla Bidena debacie nie mówi się tylko krzyczy. Cała seria badań sondażowych wypuszczonych niby przypadkiem pokazała, iż ten trudny ruch nie jest tylko teoretyczną dywagacją, ale realnym planem politycznym. Jak bardzo ryzykowna i skomplikowana jest to operacja niech świadczy fakt, iż doniesienia medialne, czy jak kto woli „szczury” puszczane do mediów, mają skrajnie różne przesłanie.

Kilka tygodni temu mogliśmy obserwować dość toporny spektakl w CNN, w którym przypadkowy widz Joe Biden zadzwonił do prezenterki Miki Brzeziński, nawiasem mówiąc siostry Marka Brzezińskiego, i zapewnił, iż będzie skutecznie walczył o drugą kadencję. Parę dni później obecny prezydent USA znów się skompromitował myląc Donalda Trumpa z Kamelą Harris i co gorsza Władimira Zełeńskiego z Władimirem Putinem. Potem jeszcze doszedł zamach na głównego rywala i sytuacja Demokratów stała się więcej niż dramatyczna, bo prawie beznadziejna.

Taki stan rzeczy spowodował, iż coraz więcej poważnych polityków i celebrytów zaczęło się domagać wymiany Joe Bidana i to na kogokolwiek innego, a dziś jeszcze „wypłynęła tajna rozmowa” byłego prezydenta USA Baracka Obamy, który w rozmowie ze współpracownikami nie owijał w bawełnę:

(…) droga Joe Bidena do zwycięstwa znacznie się wydłuża. (…) powinien poważnie rozważyć zasadność swojej kandydatury – fragment rozmowy Braca Obamy ze współpracownikami, opublikowany przez portal Axios.

Doniesienia portalu Axios potwierdza też znacznie bardziej prestiżowy “Washington Post”, a gdy jeszcze do tego dodać informację o tym, iż Joe Biden przerwał kampanię z powodu pozytywnego testu na COVID-19, to trudno uwierzyć w zbieg okoliczności. Poważne media i poważni ludzie w USA twierdzą, iż pod koniec tego tygodnia Biden ogłosi swoją rezygnację. Obojętnie kto wymieni Bidena, po pierwsze będzie to zmiana na lepsze, po drugie nieudany zamach na Donalda Trump zejdzie na plan dalszy, po trzecie Trump zmierzy się z nowym wyzwaniem.

Zanim jednak zwolennicy Demokratów wpadną w podobną euforię, jaka towarzyszyła Republikanom, przypomnieć należy, iż do dnia wyborów zostało ponad trzy miesiące i wydarzeń mających wpływ na notowania poszczególnych kandydatów zobaczymy jeszcze wiele. Poza wszystkim nigdy dotąd w historii w USA takiego scenariusza nie przerabiano, a kandydatów na prezydenta kreowano znacznie dłużej niż w trzy miesiące. Fakt, iż sukcesor Bidena będzie lepszy wcale nie oznacza, iż znacząco poprawi wyniki sondażowe, nie mówiąc o wygranej.

Nie wierzymy nikomu, nie wierzymy w nic! Patrzymy na fakty i wyciągamy wnioski!

Idź do oryginalnego materiału