“Męska” AI w ogniu genderowej cenzury: absurdalne pomysły Brukseli

dzienniknarodowy.pl 5 godzin temu

Pojęcie „równouprawnienia” w erze sztucznej inteligencji stało się dla instytucji unijnych kolejnym polem ideologicznej ekspansji.

19 czerwca Rada Unii Europejskiej przyjęła konkluzje, w których wzywa państwa członkowskie do „ukierunkowanych działań na rzecz równouprawnienia płci w erze cyfrowej napędzanej przez sztuczną inteligencję” . Nie jest to pierwszy tego typu dokument, ale jeden z najbardziej jaskrawych przykładów, ilustrujących, jak daleko UE potrafi się posunąć, by regulować każdy aspekt życia – choćby tam, gdzie realne potrzeby interwencji są wątpliwe, a skutki odwrotnie proporcjonalne do zamierzeń.

Rada proponuje tzw. „podejście dwutorowe”: z jednej strony „mainstreamowanie” (uczynienie głównym nurtem) perspektywy genderowej we wszystkich politykach, z drugiej – wprowadzanie odrębnych, wyspecjalizowanych środków na rzecz równouprawnienia płci . Na pierwszy rzut oka brzmi to dumnie – „integracja perspektywy równouprawnienia płci we wszystkich politykach” pozwala zasypać dokumenty frazesami, a jednocześnie legitymizuje dalsze rozrosty biurokracji i armii konsultantów. W praktyce oznacza to powstanie niezliczonych raportów, grup ekspertów i procedur, które mają „monitorować” i „zapewnić” równouprawnienie tam, gdzie nie występuje realna dysproporcja. Gdy państwa członkowskie walczą z rosnącym zadłużeniem, kryzysem demograficznym czy presją migracyjną, w Brukseli dodano jeszcze walkę z „genderową dyskryminacją” w algorytmach .

Co adekwatnie proponuje Unia?

Dokument Rady wskazuje najważniejsze obszary interwencji:


– Wzmacnianie struktur rządowych ds. równouprawnienia płci poprzez nadawanie im „mocnego, jasnego mandatu” oraz zwiększenie finansowania – co w praktyce oznacza wyłącznie rozrost wydatków administracyjnych


– Przeciwdziałanie przemocy cyfrowej, uwzględniając w krajowych planach kwestie „technologicznie ułatwionej przemocy płciowej” – czyli badania nad „mizoginicznymi (nienawistnymi względem kobiet) i patriarchalnymi” treściami online oraz angażowanie mężczyzn i chłopców w zwalczanie nierówności


– Eliminowanie uprzedzeń w systemach AI poprzez stosowanie „jasnych, reprezentatywnych, wysokiej jakości danych” oraz obligatoryjny „nadzór człowieka” w procesie tworzenia i eksploatacji technologii, a także zgodność z prawem antydyskryminacyjnym i Aktem o sztucznej inteligencji

Choć Rada przyznaje, iż AI może być w niektórych wypadkach mniej stronnicza niż ludzie, sposób komunikowania sprawy jest alarmistyczny: „szybkie działanie jest pilne”, „zagrożenia dla kobiet są poważne”, a „wszystkie podmioty” muszą budować „systemy wsparcia wolne od wszelkich form przemocy” .

Ekonomiczny i technologiczny absurd

Najbardziej groteskowe jest to, iż w obliczu spowalniającego wzrostu gospodarczego, wzrostu bezrobocia wśród młodych i spadku konkurencyjności technologicznej, decydenci w Brukseli wolą tworzyć nowe nakazy biurokratyczne. Zamiast inwestować w infrastrukturę badawczą czy upraszczać procedury dla start-upów AI, przeznaczają środki na kosztowne „audyty genderowe” algorytmów i „szkolenia wrażliwości płciowej” dla inżynierów. Tymczasem OECD czy Europejski Bank Inwestycyjny od lat podkreślają, iż prawdziwe reformy powinny skupić się na deregulacji rynku pracy i uproszczeniu procedur dla przedsiębiorców, co w dłuższej perspektywie przyniosłoby znacznie większe korzyści – szczególnie młodym ludziom stojącym dziś przed widmem bezrobocia i emigracji zarobkowej.

Europejscy ministrowie alarmują, iż AI może utrwalać lub wzmacniać nierówności, jeżeli nie zostanie „odpowiednio nakierowana”. Termin „męska AI”, a także frazy typu „mizoginiczne algorytmy” mają sugerować, iż technologia jest zasymilowana przez patriarchalne struktury. To narracja równie fantazyjna, co niebezpieczna: zamiast traktować AI jako zbiór modeli matematycznych reagujących na dane, UE zaczyna postrzegać algorytmy jako nośnik ideologii. W efekcie firmy będą musiały przeznaczać zasoby na spekulacyjne ocenianie „kulturowej neutralności” kodu i ciągły monitoring generowanych treści – wszystko to w imię walki z wyimaginowanym „cyfrowym patriarchatem”.

Oszałamiająca jest wiara decydentów, iż „nadzór człowieka” wystarczy, by wyeliminować uprzedzenia w AI. To kompletnie nie liczy się ze skalą i szybkością działania nowoczesnych systemów uczących się samodzielnie. W praktyce oznacza to albo nierealne oczekiwanie, iż każdy wynik AI zostanie manualnie zatwierdzony, albo przekazanie ludziom roli cenzorów – co sparaliżuje innowacje. Inżynierowie i prawnicy zmuszeni będą do opracowania setek procedur potwierdzających „zgodność z polityką równouprawnienia”, co nieuchronnie opóźni wprowadzanie nowych rozwiązań na rynek.

Europejski Instytut ds. Równouprawnienia przedstawił wielokrotnie dane na temat istniejących dysproporcji, ale utworzenie z nich skomplikowanego systemu legislacyjnego nie gwarantuje pozytywnych efektów. Zamiast mierzyć realny wpływ – np. spadek poziomu przemocy online lub wzrost zatrudnienia kobiet w branży technologicznej – UE woli tworzyć kolejne strategie, plany i ramy, które często funkcjonują wyłącznie po to, by uzasadniać istnienie i rozrost unijnej machiny biurokratycznej.

Przeładowanie rynku regulacjami o silnym zabarwieniu ideologicznym odstraszy innowatorów od działalności w Europie. Firmy technologiczne, zobligowane do dodatkowych audytów, raportów i szkoleń antydyskryminacyjnych, mogą przenieść swoje inwestycje do USA czy Azji, gdzie bariery administracyjne są niższe. Efektem będzie mniejszy wybór usług dla konsumentów, wyższe ceny i wolniejsze tempo wdrażania nowinek technologicznych – wszystko po to, by zaspokoić urzędnicze pragnienie kontroli dyskursu, a nie realnych korzyści.

Propozycje UE dotyczące „równouprawnienia płci w epoce AI (sztucznej inteligencji)” to klasyczny przykład biurokratycznego nadgorliwstwa. W momencie, gdy Europa potrzebuje realnych reform, by uniknąć gospodarczej i technologicznej stagnacji, Rada UE woli wydawać kolejne wytyczne i raporty. Regulowanie algorytmów pod kątem „męskości” czy „mizoginii” może być jedynie ciekawostką medialną, ale z pewnością nie stanowi podstawy do dalszego rozszerzania uprawnień urzędników. To absurd, który trudno traktować serio w obliczu wyzwań, przed jakimi stoi nasz kontynent.

Idź do oryginalnego materiału