AUTOR: TYLER DURDEN
Przez John Mearsheimer's Substack,
W artykule przeanalizowano prawdopodobną trajektorię wojny na Ukrainie.
Odniosę się do dwóch głównych pytań.
- Po pierwsze, czy możliwe jest znaczące porozumienie pokojowe?
Moja odpowiedź brzmi: nie. Jesteśmy teraz w stanie wojny, w której obie strony – Ukraina i Zachód z jednej strony oraz Rosja z drugiej – postrzegają siebie nawzajem jako egzystencjalne zagrożenie, które należy pokonać. Biorąc pod uwagę maksymalistyczne cele dookoła, osiągnięcie wykonalnego traktatu pokojowego jest prawie niemożliwe. Co więcej, obie strony mają nie do pogodzenia różnice terytorialne i relacje Ukrainy z Zachodem. Najlepszym możliwym rezultatem jest zamrożony konflikt, który może łatwo przerodzić się w gorącą wojnę. Najgorszym możliwym rezultatem jest wojna nuklearna, która jest mało prawdopodobna, ale nie można jej wykluczyć.
- Po drugie, która strona prawdopodobnie wygra wojnę?
Rosja ostatecznie wygra wojnę, choć nie pokona zdecydowanie Ukrainy. Innymi słowy, nie podbije całej Ukrainy, co jest konieczne do osiągnięcia trzech celów Moskwy: obalenia reżimu, demilitaryzacji kraju i zerwania więzi bezpieczeństwa Kijowa z Zachodem. Ale skończy się to aneksją dużego połaci terytorium Ukrainy, zamieniając Ukrainę w dysfunkcyjne państwo zadka. Innymi słowy, Rosja odniesie brzydkie zwycięstwo.
Zanim bezpośrednio zajmę się tymi kwestiami, należy przedstawić trzy punkty wstępne. Na początek próbuję przewidzieć przyszłość, co nie jest łatwe, biorąc pod uwagę, iż żyjemy w niepewnym świecie. Tak więc nie twierdzę, że mam prawdę; W rzeczywistości niektóre z moich twierdzeń mogą okazać się błędne. Co więcej, nie mówię tego, co chciałbym, aby się wydarzyło. Nie kibicuję ani jednej, ani drugiej stronie. Po prostu mówię wam, co moim zdaniem stanie się w miarę postępu wojny. Wreszcie, nie usprawiedliwiam zachowania Rosji ani działań żadnego z państw zaangażowanych w konflikt. Po prostu wyjaśniam ich działania.
Przejdę teraz do meritum.
Gdzie jesteśmy dzisiaj
Aby zrozumieć, dokąd zmierza wojna na Ukrainie, należy najpierw ocenić obecną sytuację. Ważne jest, aby wiedzieć, jak trzej główni aktorzy – Rosja, Ukraina i Zachód – myślą o swoim środowisku zagrożeń i wyobrażają sobie swoje cele. Kiedy mówimy o Zachodzie, mówimy jednak głównie o Stanach Zjednoczonych, ponieważ ich europejscy sojusznicy przyjmują rozkazy marszu z Waszyngtonu, jeżeli chodzi o Ukrainę. Istotne jest również zrozumienie obecnej sytuacji na polu bitwy. Zacznę od środowiska zagrożeń dla Rosji i jej celów.
Środowisko zagrożeń w Rosji
Od kwietnia 2008 roku było jasne, iż rosyjscy przywódcy postrzegają wysiłki Zachodu zmierzające do wprowadzenia Ukrainy do NATO i uczynienia z niej zachodniego bastionu na granicach Rosji jako egzystencjalne zagrożenie. Rzeczywiście, prezydent Putin i jego porucznicy wielokrotnie podkreślali to w miesiącach poprzedzających rosyjską inwazję, kiedy stawało się dla nich jasne, iż Ukraina jest prawie de facto członkiem NATO.
Od czasu rozpoczęcia wojny 24 lutego 2022 r. Zachód dodał kolejną warstwę do tego egzystencjalnego zagrożenia, przyjmując nowy zestaw celów, które rosyjscy przywódcy nie mogą nie postrzegać jako niezwykle groźne. Powiem więcej o celach Zachodu poniżej, ale wystarczy powiedzieć, iż Zachód jest zdeterminowany, aby pokonać Rosję i wybić ją z szeregów wielkich mocarstw, jeżeli nie spowodować zmiany reżimu lub choćby doprowadzić do rozpadu Rosji, tak jak zrobił to Związek Radziecki w 1991 roku.
W ważnym przemówieniu Putin wygłoszonym w lutym (2023 r.) podkreślił, iż Zachód jest śmiertelnym zagrożeniem dla Rosji. "W latach, które nastąpiły po rozpadzie Związku Radzieckiego", powiedział, "Zachód nigdy nie przestał próbować podpalić państw postsowieckich i, co najważniejsze, wykończyć Rosję jako największą ocalałą część historycznego zasięgu naszego państwa. Zachęcali międzynarodowych terrorystów do atakowania nas, prowokowali konflikty regionalne wzdłuż obwodu naszych granic, ignorowali nasze interesy i próbowali powstrzymać i stłumić naszą gospodarkę. Podkreślił ponadto, iż "zachodnie elity nie ukrywają swojego celu, którym jest, cytuję, strategiczna klęska Rosji". Co to dla nas oznacza? Oznacza to, iż planują nas wykończyć raz na zawsze". Putin dodał: "To stanowi egzystencjalne zagrożenie dla naszego kraju".
Rosyjscy przywódcy postrzegają również reżim w Kijowie jako zagrożenie dla Rosji, nie tylko dlatego, iż jest blisko sprzymierzony z Zachodem, ale także dlatego, iż postrzegają go jako potomstwo faszystowskich sił ukraińskich, które walczyły u boku nazistowskich Niemiec przeciwko Związkowi Radzieckiemu podczas II wojny światowej.
Cele Rosji
Rosja musi wygrać tę wojnę, biorąc pod uwagę, iż uważa, iż stoi w obliczu zagrożenia dla swojego przetrwania. Ale jak wygląda zwycięstwo? Idealnym rezultatem przed rozpoczęciem wojny w lutym 2022 r. było przekształcenie Ukrainy w państwo neutralne i rozstrzygnięcie wojny domowej w Donbasie, która postawiła ukraiński rząd przeciwko etnicznym Rosjanom i rosyjskojęzycznym, którzy chcieli większej autonomii, jeżeli nie niepodległości dla swojego regionu. Wydaje się, iż cele te były jeszcze realne w pierwszym miesiącu wojny i de facto stanowiły podstawę negocjacji w Stambule między Kijowem a Moskwą w marcu 2022 roku.
Gdyby Rosjanie osiągnęli wtedy te cele, obecna wojna zostałaby albo zapobieżona, albo gwałtownie się skończyła.
Ale umowa, która spełnia cele Rosji, nie jest już w planach. Ukraina i NATO są połączone w dającej się przewidzieć przyszłości i żadne z nich nie chce zaakceptować ukraińskiej neutralności. Co więcej, reżim w Kijowie jest przekleństwem dla rosyjskich przywódców, którzy chcą jego odejścia. Mówią nie tylko o "denazyfikacji" Ukrainy, ale także o "demilitaryzacji" jej, dwóch celach, które prawdopodobnie wymagałyby podboju całej Ukrainy, zmuszenia jej sił zbrojnych do poddania się i zainstalowania przyjaznego reżimu w Kijowie.
Decydujące zwycięstwo tego rodzaju raczej nie nastąpi z wielu powodów. Armia rosyjska nie jest wystarczająco duża do takiego zadania, które prawdopodobnie wymagałoby co najmniej dwóch milionów ludzi.
Rzeczywiście, istniejąca armia rosyjska ma trudności z podbiciem całego Donbasu. Co więcej, Zachód dołożyłby wszelkich starań, aby zapobiec opanowaniu przez Rosję całej Ukrainy. Wreszcie, Rosjanie skończyliby zajmując ogromne obszary terytorium, które jest gęsto zaludnione etnicznymi Ukraińcami, którzy nienawidzą Rosjan i zaciekle stawialiby opór okupacji. Próba podbicia całej Ukrainy i podporządkowania jej woli Moskwy z pewnością zakończyłaby się katastrofą.
Odkładając na bok retorykę o denazyfikacji i demilitaryzacji Ukrainy, konkretne cele Rosji obejmują podbój i aneksję dużej części terytorium Ukrainy, przy jednoczesnym przekształceniu Ukrainy w dysfunkcyjne państwo. W związku z tym zdolność Ukrainy do prowadzenia wojny z Rosją byłaby znacznie ograniczona i byłoby mało prawdopodobne, aby kwalifikowała się ona do członkostwa ani w UE, ani w NATO. Co więcej, rozbita Ukraina byłaby szczególnie narażona na rosyjską ingerencję w jej politykę wewnętrzną. Krótko mówiąc, Ukraina nie byłaby zachodnim bastionem na granicy z Rosją.
Jak wyglądałby ten dysfunkcyjny stan zadka? Moskwa oficjalnie zaanektowała Krym i cztery inne ukraińskie obwody – Donieck, Chersoń, Ługańsk i Zaporoże – które łącznie stanowiły około 23 procent całego terytorium Ukrainy przed wybuchem kryzysu w lutym 2014 roku. Rosyjscy przywódcy podkreślają, iż nie mają zamiaru oddawać tego terytorium, którego część Rosja jeszcze nie kontroluje. W rzeczywistości istnieją powody, by sądzić, iż Rosja zaanektuje dodatkowe terytorium Ukrainy, jeżeli będzie miała do tego zdolność wojskową za rozsądną cenę. Trudno jednak powiedzieć, ile dodatkowego terytorium ukraińskiego Moskwa będzie starała się zaanektować, co jasno stwierdza sam Putin.
Na rosyjskie myślenie prawdopodobnie będą miały wpływ trzy kalkulacje. Moskwa ma silną motywację do podboju i trwałej aneksji terytorium Ukrainy, które jest gęsto zaludnione etnicznymi Rosjanami i rosyjskojęzycznymi. Będzie chciała chronić je przed ukraińskim rządem – który stał się wrogi wobec wszystkiego, co rosyjskie – i upewnić się, iż nigdzie na Ukrainie nie będzie wojny domowej, takiej jak ta, która miała miejsce w Donbasie między lutym 2014 r. a lutym 2022 r. Jednocześnie Rosja będzie chciała uniknąć kontrolowania terytorium w dużej mierze zamieszkanego przez wrogich etnicznych Ukraińców, co znacznie ogranicza dalszą rosyjską ekspansję. Wreszcie, przekształcenie Ukrainy w dysfunkcyjne państwo będzie wymagało od Moskwy przejęcia znacznej części terytorium Ukrainy, aby była dobrze przygotowana do wyrządzenia znacznych szkód swojej gospodarce. Na przykład kontrolowanie całego wybrzeża Ukrainy wzdłuż Morza Czarnego dałoby Moskwie znaczący wpływ gospodarczy na Kijów.
Te trzy kalkulacje sugerują, iż Rosja prawdopodobnie podejmie próbę aneksji czterech obwodów – dniepropietrowskiego, charkowskiego, mikołajowskiego i odeskiego – które znajdują się bezpośrednio na zachód od czterech obwodów, które już zaanektowała – Doniecka, Chersonia, Ługańska i Zaporoża. Gdyby tak się stało, Rosja kontrolowałaby około 43 procent terytorium Ukrainy przed 2014 rokiem.
Dmitrij Trenin, czołowy rosyjski strateg, ocenia, iż rosyjscy przywódcy będą dążyć do zajęcia jeszcze większego terytorium Ukrainy – pchając na zachód północną Ukrainę do Dniepru i zajmując część Kijowa, która znajduje się na wschodnim brzegu tej rzeki. Pisze, iż "logicznym następnym krokiem" po przejęciu całej Ukrainy z Charkowa do Odessy "byłoby rozszerzenie rosyjskiej kontroli na całą Ukrainę na wschód od Dniepru, w tym część Kijowa, która leży na wschodnim brzegu tej rzeki. Gdyby tak się stało, państwo ukraińskie skurczyłoby się i obejmowałoby tylko centralne i zachodnie regiony kraju".
Środowisko zagrożeń na Zachodzie
Teraz może się wydawać, iż trudno w to uwierzyć, ale przed wybuchem kryzysu ukraińskiego w lutym 2014 r. zachodni przywódcy nie postrzegali Rosji jako zagrożenia dla bezpieczeństwa. Na przykład przywódcy NATO rozmawiali z prezydentem Rosji o "nowym etapie współpracy w kierunku prawdziwego partnerstwa strategicznego" na szczycie Sojuszu w Lizbonie w 2010 roku.
Nic dziwnego, iż rozszerzenie NATO przed 2014 rokiem nie było uzasadnione w kategoriach powstrzymywania niebezpiecznej Rosji. W rzeczywistości to słabość Rosji pozwoliła Zachodowi wepchnąć do gardła Moskwie dwie pierwsze transze rozszerzenia NATO w 1999 i 2004 roku, a następnie pozwoliła administracji George'a W. Busha myśleć w 2008 roku, iż Rosja może zostać zmuszona do zaakceptowania przystąpienia Gruzji i Ukrainy do sojuszu. Ale to założenie okazało się błędne i kiedy w 2014 roku wybuchł kryzys ukraiński, Zachód nagle zaczął przedstawiać Rosję jako niebezpiecznego wroga, którego należy powstrzymać, jeżeli nie osłabić.
Od wybuchu wojny w lutym 2022 r. postrzeganie Rosji przez Zachód stale wzrasta do tego stopnia, iż Moskwa wydaje się być postrzegana jako zagrożenie egzystencjalne. Stany Zjednoczone i ich sojusznicy z NATO są głęboko zaangażowani w wojnę Ukrainy z Rosją. Rzeczywiście, robią wszystko, tylko nie pociągają za spust i naciskają przyciski.
Ponadto jasno wyrazili swoje jednoznaczne zaangażowanie w wygranie wojny i utrzymanie suwerenności Ukrainy. Tak więc przegranie wojny miałoby bardzo negatywne konsekwencje dla Waszyngtonu i NATO. Reputacja Ameryki w zakresie kompetencji i niezawodności zostałaby poważnie nadszarpnięta, co wpłynęłoby na sposób, w jaki jej sojusznicy, a także jej przeciwnicy – zwłaszcza Chiny – radzą sobie ze Stanami Zjednoczonymi. Co więcej, praktycznie każde państwo europejskie w NATO uważa, iż sojusz jest niezastąpionym parasolem bezpieczeństwa. Tak więc możliwość, iż NATO może zostać poważnie uszkodzone – a może choćby rozbite – jeżeli Rosja wygra na Ukrainie, jest powodem do głębokiego niepokoju wśród jej członków.
Ponadto zachodni przywódcy często przedstawiają wojnę na Ukrainie jako integralną część szerszej globalnej walki między autokracją a demokracją, która jest manichejska w swej istocie. Co więcej, przyszłość świętego porządku międzynarodowego opartego na zasadach zależy od zwycięstwa nad Rosją. Jak powiedział król Karol w marcu (2023 r.), "Bezpieczeństwo Europy, a także nasze wartości demokratyczne są zagrożone".
Podobnie rezolucja wprowadzona w Kongresie USA w kwietniu deklaruje: "Interesy Stanów Zjednoczonych, bezpieczeństwo europejskie i sprawa pokoju międzynarodowego zależą od ... Zwycięstwo Ukrainy".
Niedawny artykuł w The Washington Post pokazuje, jak Zachód traktuje Rosję jako egzystencjalne zagrożenie: "Przywódcy ponad 50 innych państw wspierających Ukrainę przedstawili swoje poparcie w ramach apokaliptycznej bitwy o przyszłość demokracji i międzynarodowych rządów prawa przeciwko autokracji i agresji, na których utratę Zachód nie może sobie pozwolić".
Cele Zachodu
Jak powinno być jasne, Zachód jest zdecydowanie zaangażowany w pokonanie Rosji. Prezydent Biden wielokrotnie powtarzał, iż Stany Zjednoczone są w tej wojnie, aby wygrać. "Ukraina nigdy nie będzie zwycięstwem Rosji". Musi zakończyć się "strategiczną porażką". Waszyngton, podkreśla, pozostanie w walce "tak długo, jak to będzie konieczne".
W szczególności celem jest pokonanie rosyjskiej armii na Ukrainie – wymazanie jej zdobyczy terytorialnych – i sparaliżowanie jej gospodarki śmiercionośnymi sankcjami. jeżeli się powiedzie, Rosja zostanie wyeliminowana z szeregów wielkich mocarstw, osłabiając ją do tego stopnia, iż nie będzie mogła zagrozić ponowną inwazją na Ukrainę.
Zachodni przywódcy mają dodatkowe cele, które obejmują zmianę reżimu w Moskwie, postawienie Putina przed sądem jako zbrodniarza wojennego i być może rozbicie Rosji na mniejsze państwa.
Jednocześnie Zachód pozostaje zaangażowany we wprowadzenie Ukrainy do NATO, chociaż w sojuszu nie ma zgody co do tego, kiedy i jak to nastąpi.
Jens Stoltenberg, sekretarz generalny sojuszu, powiedział na konferencji prasowej w Kijowie w kwietniu (2023 r.), iż "stanowisko NATO pozostaje niezmienione i iż Ukraina stanie się członkiem sojuszu". Jednocześnie podkreślił, iż "pierwszym krokiem w kierunku jakiegokolwiek członkostwa Ukrainy w NATO jest zapewnienie, iż Ukraina zwycięży i dlatego USA i ich partnerzy udzielili Ukrainie bezprecedensowego wsparcia".
Biorąc pod uwagę te cele, jasne jest, dlaczego Rosja postrzega Zachód jako zagrożenie egzystencjalne.
Środowisko i cele zagrożenia dla Ukrainy
Nie ma wątpliwości, iż Ukraina stoi w obliczu egzystencjalnego zagrożenia, biorąc pod uwagę, iż Rosja jest zdecydowana ją rozczłonkować i upewnić się, iż ocalałe państwo jest nie tylko słabe gospodarczo, ale nie jest ani de facto, ani de iure członkiem NATO. Nie ma również wątpliwości, iż Kijów podziela cel Zachodu, jakim jest pokonanie i poważne osłabienie Rosji, aby mogła odzyskać utracone terytorium i utrzymać je pod kontrolą Ukrainy na zawsze. Jak powiedział niedawno prezydent Zełenski prezydentowi Xi Jinpingowi: "Nie może być pokoju opartego na kompromisach terytorialnych".
Ukraińscy przywódcy pozostają oczywiście niezłomnie zaangażowani w przystąpienie do UE i NATO oraz uczynienie Ukrainy integralną częścią Zachodu.
Podsumowując, wszyscy trzej kluczowi aktorzy wojny na Ukrainie uważają, iż stoją w obliczu egzystencjalnego zagrożenia, co oznacza, iż każdy z nich uważa, iż musi wygrać wojnę, w przeciwnym razie poniesie straszliwe konsekwencje.
Pole bitwy dzisiaj
Przechodząc do wydarzeń na polu bitwy, wojna przekształciła się w wojnę na wyczerpanie, w której każda ze stron jest głównie zainteresowana wykrwawieniem drugiej strony na biało, powodując jej kapitulację. Oczywiście obu stronom zależy również na przejęciu terytorium, ale ten cel ma drugorzędne znaczenie dla osłabienia drugiej strony.
Ukraińska armia miała przewagę w drugiej połowie 2022 roku, co pozwoliło jej odebrać Rosji terytorium w obwodach charkowskim i chersońskim. Ale Rosja odpowiedziała na te porażki, mobilizując 300 000 dodatkowych żołnierzy, reorganizując armię, skracając linie frontu i ucząc się na błędach.
Miejsce walk w 2023 roku znajduje się we wschodniej Ukrainie, głównie w obwodach donieckim i zaporoskim. Rosjanie mają w tym roku przewagę, głównie dlatego, iż mają znaczną przewagę w artylerii, która jest najważniejszą bronią w wojnie na wyczerpanie.
Przewaga Moskwy była widoczna w bitwie o Bachmut, która zakończyła się zdobyciem tego miasta przez Rosjan pod koniec maja (2023 r.). Chociaż przejęcie kontroli nad Bachmutem zajęło siłom rosyjskim dziesięć miesięcy, zadały ogromne straty siłom ukraińskim dzięki swojej artylerii.
Wkrótce potem, 4 czerwca, Ukraina rozpoczęła długo oczekiwaną kontrofensywę w różnych miejscach w obwodach donieckim i zaporoskim. Celem jest przebicie się przez linię obrony Rosji, zadanie oszałamiającego ciosu siłom rosyjskim i odzyskanie znacznej części terytorium Ukrainy, które jest w tej chwili pod rosyjską kontrolą. W istocie celem jest powtórzenie sukcesów Ukrainy w Charkowie i Chersoniu w 2022 roku.
Armia ukraińska poczyniła jak dotąd niewielkie postępy w osiąganiu tych celów, a zamiast tego ugrzęzła w śmiertelnych bitwach z siłami rosyjskimi. W 2022 roku Ukraina odniosła sukces w kampaniach charkowskiej i chersońskiej, ponieważ jej armia walczyła z przeważającymi liczebnie i przeciążonymi siłami rosyjskimi. Dziś tak nie jest: Ukraina atakuje dobrze przygotowane linie obrony Rosji. Ale choćby jeżeli siły ukraińskie przełamią te linie obronne, wojska rosyjskie gwałtownie ustabilizują front, a walki na wyczerpanie będą kontynuowane.
Ukraińcy są w niekorzystnej sytuacji w tych starciach, ponieważ Rosjanie mają znaczną przewagę siły ognia.
Dokąd zmierzamy
Pozwólcie, iż zmienię bieg i odejdę od teraźniejszości i opowiem o przyszłości, zaczynając od tego, jak wydarzenia na polu bitwy mogą się rozegrać w przyszłości. Jak już wspomniałem, wierzę, iż Rosja wygra wojnę, co oznacza, iż skończy się podbojem i aneksją znacznego terytorium Ukrainy, pozostawiając Ukrainę jako dysfunkcyjne państwo. jeżeli mam rację, będzie to bolesna porażka Ukrainy i Zachodu.
Jest jednak pozytywna strona tego wyniku: zwycięstwo Rosji znacznie zmniejsza zagrożenie wojną nuklearną, ponieważ eskalacja nuklearna jest najbardziej prawdopodobna, jeżeli siły ukraińskie odnoszą zwycięstwa na polu bitwy i grożą odzyskaniem wszystkich lub większości terytoriów, które Kijów stracił na rzecz Moskwy. Rosyjscy przywódcy z pewnością poważnie pomyśleliby o użyciu broni jądrowej do ratowania sytuacji. Oczywiście, jeżeli mylę się co do tego, dokąd zmierza wojna, a ukraińskie wojsko zyskuje przewagę i zaczyna spychać siły rosyjskie na wschód, prawdopodobieństwo użycia broni jądrowej znacznie wzrośnie, co nie znaczy, iż byłoby pewne.
Jaka jest podstawa mojego twierdzenia, iż Rosjanie prawdopodobnie wygrają wojnę?
Wojna ukraińska, jak podkreślono, jest wojną na wyczerpanie, w której zdobycie i utrzymanie terytorium ma drugorzędne znaczenie. Celem wojny na wyczerpanie jest wyczerpanie sił drugiej strony do tego stopnia, iż albo wycofa się ona z walki, albo zostanie tak osłabiona, iż nie będzie już w stanie bronić spornego terytorium.
To, kto wygra wojnę na wyczerpanie, jest w dużej mierze funkcją trzech czynników: równowagi determinacji między obiema stronami; równowaga populacji między nimi; oraz stosunek liczby ofiar do wymiany ofiar. Rosjanie mają decydującą przewagę pod względem liczby ludności i wyraźną przewagę w stosunku liczby ofiar do wymiany; Obie strony są wyrównane pod względem determinacji.
Rozważ równowagę determinacji. Jak zauważono, zarówno Rosja, jak i Ukraina uważają, iż stoją w obliczu egzystencjalnego zagrożenia i oczywiście obie strony są w pełni zaangażowane w wygranie wojny. Dlatego trudno dostrzec jakąkolwiek znaczącą różnicę w ich determinacji. jeżeli chodzi o liczbę ludności, Rosja miała około 3,5: 1 przewagi przed rozpoczęciem wojny w lutym 2022 r. Od tego czasu stosunek ten zmienił się zauważalnie na korzyść Rosji. Około ośmiu milionów Ukraińców uciekło z kraju, odejmując od populacji Ukrainy. Około trzech milionów tych emigrantów wyjechało do Rosji, zwiększając jej populację. Ponadto na terytoriach kontrolowanych w tej chwili przez Rosję mieszka prawdopodobnie około czterech milionów innych obywateli Ukrainy, co dodatkowo przesuwa nierównowagę demograficzną na korzyść Rosji. Zestawienie tych liczb daje Rosji przewagę około 5: 1 pod względem liczby ludności.
Wreszcie jest stosunek ofiar do wymiany, który jest kontrowersyjną kwestią od początku wojny w lutym 2022 r. Na Ukrainie i Zachodzie panuje przekonanie, iż poziom ofiar po obu stronach jest albo mniej więcej równy, albo iż Rosjanie ponieśli większe straty niż Ukraińcy. Szef Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Ukrainy, Ołeksij Daniłow, się choćby do twierdzenia, iż Rosjanie stracili 7,5 żołnierza na każdego ukraińskiego żołnierza w bitwie o Bachmut.
Te twierdzenia są błędne. Siły ukraińskie z pewnością poniosły znacznie większe straty niż ich rosyjscy przeciwnicy z jednego powodu: Rosja ma znacznie więcej artylerii niż Ukraina.
W wojnie na wyczerpanie artyleria jest najważniejszą bronią na polu bitwy. W armii amerykańskiej artyleria jest powszechnie znana jako "król bitwy", ponieważ jest głównie odpowiedzialna za zabijanie i ranienie żołnierzy walczących.
Tak więc równowaga artylerii ma ogromne znaczenie w wojnie na wyczerpanie. Niemal pod każdym względem Rosjanie mają przewagę artyleryjską 5:1 do 10:1, co stawia ukraińską armię w niekorzystnej sytuacji na polu bitwy.
Ceteris paribus, można by oczekiwać, iż stosunek wymiany ofiar zbliży się do bilansu artylerii. Ergo, stosunek ofiar do wymiany rzędu 2: 1 na korzyść Rosji jest ostrożnym szacunkiem.
Jednym z możliwych wyzwań dla mojej analizy jest twierdzenie, iż Rosja jest agresorem w tej wojnie, a sprawca niezmiennie ponosi znacznie wyższy poziom ofiar niż obrońca, zwłaszcza jeżeli atakujące siły są zaangażowane w szerokie frontalne ataki, o czym często mówi się, iż jest modus operandi rosyjskiej armii.
W końcu przestępca jest na otwartej przestrzeni i w ruchu, podczas gdy obrońca walczy głównie ze stałych pozycji, które zapewniają znaczną osłonę. Ta logika leży u podstaw słynnej zasady 3: 1, która mówi, iż siły atakujące potrzebują co najmniej trzy razy więcej żołnierzy niż obrońca, aby wygrać bitwę.
Ale są problemy z tą linią argumentacji, gdy stosuje się ją do wojny na Ukrainie.
Po pierwsze, nie tylko Rosjanie rozpoczęli kampanie ofensywne w trakcie wojny.
Rzeczywiście, Ukraińcy rozpoczęli w zeszłym roku dwie duże ofensywy, które doprowadziły do powszechnie zapowiadanych zwycięstw: ofensywę charkowską we wrześniu 2022 r. i ofensywę chersońską między sierpniem a listopadem 2022 r. Chociaż Ukraińcy osiągnęli znaczne zdobycze terytorialne w obu kampaniach, rosyjska artyleria zadała atakującym ciężkie straty. 4 czerwca Ukraińcy rozpoczęli kolejną wielką ofensywę przeciwko siłom rosyjskim, które są liczniejsze i znacznie lepiej przygotowane niż te, z którymi Ukraińcy walczyli w Charkowie i Chersoniu.
Po drugie, rozróżnienie między przestępcami a obrońcami w wielkiej bitwie zwykle nie jest czarno-białe. Kiedy jedna armia atakuje inną, obrońca niezmiennie przeprowadza kontrataki. Innymi słowy, obrońca przechodzi do ataku, a sprawca do obrony. W trakcie przedłużającej się bitwy każda ze stron prawdopodobnie będzie dużo atakować i kontratakować, a także bronić ustalonych pozycji. To wyjaśnia, dlaczego stosunek liczby ofiar do wymiany w bitwach wojny secesyjnej i I wojny światowej jest często mniej więcej równy, a nie korzystny dla armii, która rozpoczęła defensywę. W rzeczywistości armia, która zadaje pierwszy cios, czasami ponosi mniejsze straty niż armia docelowa.
Krótko mówiąc, obrona zwykle wiąże się z dużą ilością ofensywy.
Z ukraińskich i zachodnich doniesień informacyjnych jasno wynika, iż siły ukraińskie często przeprowadzają kontrataki przeciwko siłom rosyjskim. Rozważmy tę relację w The Washington Post z walk na początku tego roku w Bachmut: "'Trwa ten płynny ruch' powiedział ukraiński porucznik ... Rosyjskie ataki na froncie pozwalają ich siłom posuwać się kilkaset metrów, zanim zostaną odepchnięte kilka godzin później. "Trudno jest dokładnie rozróżnić, gdzie znajduje się linia frontu, ponieważ porusza się jak Jell-O" - powiedział.
Biorąc pod uwagę ogromną przewagę artyleryjską Rosji, rozsądne wydaje się założenie, iż stosunek ofiar do wymiany w tych ukraińskich kontratakach faworyzuje Rosjan – prawdopodobnie w sposób koślawy.
Po trzecie, Rosjanie nie stosują – przynajmniej nie często – frontalnych ataków na dużą skalę, które mają na celu szybkie posunięcie się naprzód i zajęcie terytorium, ale które naraziłyby atakujące siły na słabnący ogień ukraińskich obrońców. Jak wyjaśnił generał Siergiej Surowikin w październiku 2022 r., kiedy dowodził siłami rosyjskimi na Ukrainie: "Mamy inną strategię... Oszczędzamy każdego żołnierza i uporczywie miażdżymy nacierającego wroga".
W efekcie wojska rosyjskie przyjęły sprytną taktykę, która zmniejsza liczbę ofiar.
Ich ulubioną taktyką jest przeprowadzanie ataków sondujących na stałe pozycje ukraińskie z małymi jednostkami piechoty, co powoduje, iż siły ukraińskie atakują je moździerzami i artylerią.
Ta odpowiedź pozwala Rosjanom ustalić, gdzie znajdują się ukraińscy obrońcy i ich artyleria. Rosjanie wykorzystują swoją wielką przewagę w artylerii, aby uderzyć w przeciwników. Potem paczki rosyjskiej piechoty znów ruszają naprzód; a kiedy napotykają poważny opór Ukraińców, powtarzają ten proces. Ta taktyka pomaga wyjaśnić, dlaczego Rosja robi powolne postępy w przejmowaniu terytorium zajętego przez Ukrainę.
Można by pomyśleć, iż Zachód może przejść długą drogę w kierunku wyrównania stosunku ofiar do wymiany, dostarczając Ukrainie znacznie więcej wyrzutni artyleryjskich i pocisków, eliminując w ten sposób znaczącą przewagę Rosji dzięki tej krytycznie ważnej broni. Nie stanie się to jednak w najbliższym czasie, po prostu dlatego, iż ani Stany Zjednoczone, ani ich sojusznicy nie mają potencjału przemysłowego niezbędnego do masowej produkcji wyrzutni artyleryjskich i pocisków dla Ukrainy. Nie mogą też gwałtownie zbudować tej zdolności.
Najlepsze, co Zachód może zrobić – przynajmniej przez najbliższy rok – to utrzymać istniejącą nierównowagę artyleryjską między Rosją a Ukrainą, ale choćby to będzie trudnym zadaniem.
Ukraina kilka może zrobić, aby rozwiązać ten problem, ponieważ jej zdolność do produkcji broni jest ograniczona. Jest prawie całkowicie zależny od Zachodu, nie tylko w zakresie artylerii, ale każdego rodzaju głównego systemu uzbrojenia. Z drugiej strony Rosja miała ogromne możliwości produkcji broni na potrzeby wojny, która została nasilona od początku walk. Putin powiedział niedawno: "Nasz przemysł obronny nabiera rozpędu każdego dnia. W ciągu ostatniego roku zwiększyliśmy produkcję wojskową o 2,7 razy. Nasza produkcja najbardziej krytycznych broni wzrosła dziesięciokrotnie i stale rośnie. Zakłady pracują na dwie lub trzy zmiany, a niektóre są zajęte przez całą dobę. "
Krótko mówiąc, biorąc pod uwagę smutny stan bazy przemysłowej Ukrainy, nie jest ona w stanie sama prowadzić wojny na wyczerpanie. Może to zrobić tylko przy wsparciu Zachodu. Ale choćby wtedy jest skazana na przegraną.
Ostatnio nastąpił rozwój, który jeszcze bardziej zwiększa przewagę siły ognia Rosji nad Ukrainą. Przez pierwszy rok wojny rosyjskie siły powietrzne miały niewielki wpływ na to, co działo się w wojnie lądowej, głównie dlatego, iż obrona powietrzna Ukrainy była wystarczająco skuteczna, aby utrzymać rosyjskie samoloty z dala od większości pól bitewnych. Ale Rosjanie poważnie osłabili obronę powietrzną Ukrainy, która teraz pozwala rosyjskim siłom powietrznym uderzać w ukraińskie siły lądowe na lub bezpośrednio za liniami frontu.
Ponadto Rosja rozwinęła zdolność do wyposażenia swojego ogromnego arsenału 500 kg żelaznych bomb w zestawy naprowadzające, które czynią je szczególnie śmiercionośnymi.
Podsumowując, stosunek ofiar do wymiany będzie przez cały czas faworyzował Rosjan w dającej się przewidzieć przyszłości, co ma ogromne znaczenie w wojnie na wyczerpanie. Ponadto Rosja jest znacznie lepiej przygotowana do prowadzenia wojny na wyczerpanie, ponieważ jej populacja jest znacznie większa niż na Ukrainie. Jedyną nadzieją Kijowa na wygranie wojny jest determinacja Moskwy do upadku, ale jest to mało prawdopodobne, biorąc pod uwagę, iż rosyjscy przywódcy postrzegają Zachód jako egzystencjalne zagrożenie.
Perspektywy wynegocjowanego porozumienia pokojowego
Na całym świecie rośnie chór głosów wzywających wszystkie strony ukraińskiej wojny do przyjęcia dyplomacji i wynegocjowania trwałego porozumienia pokojowego. Tak się jednak nie stanie. Istnieje zbyt wiele potężnych przeszkód na drodze do zakończenia wojny w najbliższym czasie, a tym bardziej do zawarcia umowy, która zapewni trwały pokój. Najlepszym możliwym rezultatem jest zamrożony konflikt, w którym obie strony przez cały czas szukają okazji do osłabienia drugiej strony i gdzie istnieje zawsze niebezpieczeństwo wznowienia walki.
Na najbardziej ogólnym poziomie pokój nie jest możliwy, ponieważ każda ze stron postrzega drugą jako śmiertelne zagrożenie, które należy pokonać na polu bitwy. W tych okolicznościach nie ma miejsca na kompromis z drugą stroną. Istnieją również dwa konkretne punkty sporne między walczącymi stronami, które są nierozwiązywalne. Jedna dotyczy terytorium, a druga ukraińskiej neutralności.
Prawie wszyscy Ukraińcy są głęboko zaangażowani w odzyskanie całego utraconego terytorium – w tym Krymu.
Kto może ich winić? Ale Rosja oficjalnie zaanektowała Krym, Donieck, Chersoń, Ługańsk i Zaporoże i jest mocno zaangażowana w utrzymanie tego terytorium. W rzeczywistości istnieją powody, by sądzić, iż Moskwa zaanektuje więcej terytorium Ukrainy, jeżeli będzie mogła.
Drugi węzeł gordyjski dotyczy relacji Ukrainy z Zachodem. Ze zrozumiałych względów Ukraina chce gwarancji bezpieczeństwa po zakończeniu wojny, którą może zapewnić tylko Zachód. Oznacza to faktyczne lub iure członkostwo w NATO, ponieważ żadne inne państwo nie może obronić Ukrainy. Praktycznie wszyscy rosyjscy przywódcy domagają się jednak neutralnej Ukrainy, co oznacza brak więzi wojskowych z Zachodem, a tym samym brak parasola bezpieczeństwa dla Kijowa. Nie ma sposobu, aby wyrównać ten okrąg.
Istnieją dwie inne przeszkody na drodze do pokoju: nacjonalizm, który w tej chwili przekształcił się w hipernacjonalizm, oraz całkowity brak zaufania po stronie rosyjskiej.
Nacjonalizm jest potężną siłą na Ukrainie od ponad wieku, a antagonizm wobec Rosji od dawna jest jednym z jego podstawowych elementów. Wybuch obecnego konfliktu w dniu 22 lutego 2014 r. podsycił tę wrogość, co skłoniło ukraiński parlament do uchwalenia następnego dnia ustawy ograniczającej używanie języka rosyjskiego i innych języków mniejszości, co przyczyniło się do wybuchu wojny domowej w Donbasie.
Aneksja Krymu przez Rosję niedługo potem pogorszyła złą sytuację. W przeciwieństwie do powszechnej mądrości na Zachodzie, Putin rozumiał, iż Ukraina jest odrębnym narodem od Rosji i iż konflikt między etnicznymi Rosjanami i rosyjskojęzycznymi mieszkańcami Donbasu a ukraińskim rządem dotyczy "kwestii narodowej".
Rosyjska inwazja na Ukrainę, która bezpośrednio stawia oba kraje przeciwko sobie w przedłużającej się i krwawej wojnie, zmieniła ten nacjonalizm w hipernacjonalizm po obu stronach. Pogarda i nienawiść do "innego" przenika społeczeństwo rosyjskie i ukraińskie, które tworzy potężne bodźce do wyeliminowania tego zagrożenia – w razie potrzeby przemocą. Przykładów jest mnóstwo. Znany kijowski tygodnik utrzymuje, iż znani rosyjscy autorzy, tacy jak Michaił Lermontow, Fiodor Dostojewski, Lew Tołstoj i Borys Pasternak, są "zabójcami, szabrownikami, ignorantami".
Kultura rosyjska, mówi wybitny ukraiński pisarz, reprezentuje "barbarzyństwo, morderstwo i zniszczenie (...) Taki jest los kultury wroga".
Jak można było przewidzieć, ukraiński rząd jest zaangażowany w "derusyfikację" lub "dekolonizację", która obejmuje oczyszczanie bibliotek z książek rosyjskich autorów, zmianę nazw ulic, które mają nazwy związane z Rosją, obalanie posągów postaci takich jak Katarzyna Wielka, zakaz rosyjskiej muzyki produkowanej po 1991 roku, zerwanie więzi między Ukraińskim Kościołem Prawosławnym a Rosyjską Cerkwią Prawosławną i minimalizację używania języka rosyjskiego. Być może stosunek Ukrainy do Rosji najlepiej podsumowuje lakoniczny komentarz Zełenskiego: "Nie wybaczymy. Nie zapomnimy".
Zwracając się do rosyjskiej strony wzgórza, Anatol Lieven donosi, iż "codziennie w rosyjskiej telewizji można zobaczyć pełne nienawiści etniczne obelgi skierowane do Ukraińców".
Nic dziwnego, iż Rosjanie pracują nad rusyfikacją i wymazaniem ukraińskiej kultury na terenach anektowanych przez Moskwę. Środki te obejmują wydawanie rosyjskich paszportów, zmianę programów nauczania w szkołach, zastąpienie ukraińskiej hrywny rosyjskim rublem, atakowanie bibliotek i muzeów oraz zmianę nazw miast.
Bachmut, na przykład, jest teraz Artemovsk, a język ukraiński nie jest już nauczany w szkołach w regionie Doniecka.
Najwyraźniej Rosjanie też ani nie wybaczą, ani nie zapomną.
Wzrost hipernacjonalizmu jest przewidywalny w czasie wojny, nie tylko dlatego, iż rządy w dużym stopniu polegają na nacjonalizmie, aby zmotywować swoich obywateli do wspierania swojego kraju do końca, ale także dlatego, iż śmierć i zniszczenia, które towarzyszą wojnie – zwłaszcza przedłużającym się wojnom – popychają każdą ze stron do dehumanizacji i nienawiści do drugiej. W przypadku Ukrainy ostry konflikt o tożsamość narodową dolew oliwy do ognia.
Hipernacjonalizm w naturalny sposób utrudnia każdej ze stron współpracę z drugą i daje Rosji powód do przejęcia terytorium wypełnionego etnicznymi Rosjanami i rosyjskojęzycznymi. Przypuszczalnie wielu z nich wolałoby żyć pod rosyjską kontrolą, biorąc pod uwagę wrogość ukraińskiego rządu wobec wszystkiego, co rosyjskie. W procesie aneksji tych ziem Rosjanie prawdopodobnie wypędzą dużą liczbę etnicznych Ukraińców, głównie z obawy, iż zbuntują się przeciwko rosyjskim rządom, jeżeli pozostaną. Wydarzenia te jeszcze bardziej podsycają nienawiść między Rosjanami i Ukraińcami, czyniąc kompromis terytorialny praktycznie niemożliwym.
Istnieje ostatni powód, dla którego trwałe porozumienie pokojowe nie jest wykonalne. Rosyjscy przywódcy nie ufają ani Ukrainie, ani Zachodowi, iż będą negocjować w dobrej wierze, co nie oznacza, iż ukraińscy i zachodni przywódcy ufają swoim rosyjskim odpowiednikom. Brak zaufania jest widoczny ze wszystkich stron, ale jest szczególnie dotkliwy ze strony Moskwy z powodu ostatnich rewelacji.
Źródłem problemu jest to, co wydarzyło się w negocjacjach nad porozumieniem Mińsk II z 2015 roku, które było ramą dla zamknięcia konfliktu w Donbasie. Prezydent Francji Francois Hollande i kanclerz Niemiec Angela Merkel odegrali kluczową rolę w projektowaniu tych ram, chociaż szeroko konsultowali się zarówno z Putinem, jak i prezydentem Ukrainy Petrem Poroszenką. Te cztery osoby były również kluczowymi graczami w późniejszych negocjacjach. Nie ma wątpliwości, iż Putinowi zależało na tym, by Mińsk działał. Ale Hollande, Merkel i Poroszenko – a także Zełenski – dali jasno do zrozumienia, iż nie są zainteresowani wdrożeniem Mińska, ale zamiast tego postrzegają to jako okazję do kupienia czasu dla Ukrainy na rozbudowę wojska, aby mogła poradzić sobie z powstaniem w Donbasie. Jak powiedziała Merkel w wywiadzie dla "Die Zeit", była to "próba dania Ukrainie czasu (...) stać się silniejszym".
Podobnie powiedział Poroszenko: "Naszym celem było, po pierwsze, powstrzymanie zagrożenia, a przynajmniej opóźnienie wojny – zabezpieczenie ośmiu lat na przywrócenie wzrostu gospodarczego i stworzenie potężnych sił zbrojnych".
Krótko po wywiadzie Merkel dla "Die Zeit" w grudniu 2022 roku Putin powiedział na konferencji prasowej: "Myślałem, iż inni uczestnicy tego porozumienia są co najmniej uczciwi, ale nie, okazuje się, iż oni również nas okłamywali i chcieli tylko pompować Ukrainę bronią i przygotować ją do konfliktu zbrojnego". Dodał, iż oszukanie przez Zachód spowodowało, iż stracił szansę na rozwiązanie problemu Ukrainy w bardziej korzystnych dla Rosji okolicznościach: "Najwyraźniej zbyt późno zorientowaliśmy się, szczerze mówiąc. Być może powinniśmy byli rozpocząć to wszystko [operację wojskową] wcześniej, ale mieliśmy tylko nadzieję, iż będziemy w stanie rozwiązać ją w ramach porozumień mińskich". Następnie wyjaśnił, iż dwulicowość Zachodu skomplikuje przyszłe negocjacje: "Zaufanie jest już prawie zerowe, ale po takich oświadczeniach, jak możemy negocjować? O czym? Czy możemy z kimkolwiek zawrzeć jakieś porozumienia i gdzie są gwarancje?"
Podsumowując, nie ma szans, aby wojna na Ukrainie zakończyła się znaczącym porozumieniem pokojowym. Zamiast tego wojna prawdopodobnie przeciągnie się przez co najmniej kolejny rok i ostatecznie przekształci się w zamrożony konflikt, który może przerodzić się z powrotem w wojnę strzelecką.
Konsekwencje
Brak realnego porozumienia pokojowego będzie miał wiele straszliwych konsekwencji. Na przykład stosunki między Rosją a Zachodem prawdopodobnie pozostaną głęboko wrogie i niebezpieczne w dającej się przewidzieć przyszłości. Każda ze stron będzie przez cały czas demonizować drugą, ciężko pracując, aby zmaksymalizować ilość bólu i kłopotów, jakie powoduje jej rywalowi. Sytuacja ta z pewnością zwycięży, jeżeli walki będą kontynuowane; Ale choćby jeżeli wojna przerodzi się w zamrożony konflikt, poziom wrogości między obiema stronami raczej się nie zmieni.
Moskwa będzie starała się wykorzystać istniejące pęknięcia między państwami europejskimi, jednocześnie pracując nad osłabieniem relacji transatlantyckich, a także kluczowych instytucji europejskich, takich jak UE i NATO. Biorąc pod uwagę szkody, jakie wojna wyrządziła i przez cały czas wyrządza, biorąc pod uwagę rosnące rozczarowanie w Europie perspektywą niekończącej się wojny na Ukrainie oraz biorąc pod uwagę różnice między Europą a Stanami Zjednoczonymi w sprawie handlu z Chinami, rosyjscy przywódcy powinni znaleźć podatny grunt do powodowania problemów na Zachodzie.
Ta ingerencja w naturalny sposób wzmocni rusofobię w Europie i Stanach Zjednoczonych, pogarszając złą sytuację.
Zachód ze swojej strony utrzyma sankcje wobec Moskwy i ograniczy stosunki gospodarcze między obiema stronami do minimum, a wszystko to w celu zaszkodzenia rosyjskiej gospodarce. Co więcej, z pewnością będzie współpracować z Ukrainą, aby pomóc w generowaniu powstań na terytoriach odebranych Ukrainie przez Rosję. Jednocześnie Stany Zjednoczone i ich sojusznicy będą kontynuować twardą politykę powstrzymywania wobec Rosji, która zdaniem wielu zostanie wzmocniona przez przystąpienie Finlandii i Szwecji do NATO oraz rozmieszczenie znaczących sił NATO w Europie Wschodniej.
Oczywiście Zachód pozostanie zaangażowany we wprowadzenie Gruzji i Ukrainy do NATO, choćby jeżeli jest to mało prawdopodobne. Wreszcie, amerykańskie i europejskie elity z pewnością zachowają entuzjazm dla wspierania zmiany reżimu w Moskwie i postawienia Putina przed sądem za działania Rosji na Ukrainie.
Stosunki między Rosją a Zachodem pozostaną nie tylko trujące, ale będą również niebezpieczne, ponieważ zawsze będzie istniała możliwość eskalacji nuklearnej lub wojny mocarstw między Rosją a Stanami Zjednoczonymi.
Zniszczenie Ukrainy
Ukraina była w poważnych tarapatach gospodarczych i demograficznych przed wybuchem wojny w zeszłym roku.
Zniszczenia wyrządzone Ukrainie od czasu rosyjskiej inwazji są przerażające. Badając wydarzenia w pierwszym roku wojny, Bank Światowy oświadcza, iż inwazja "wywarła niewyobrażalne żniwo wśród ludności Ukrainy i gospodarki kraju, a aktywność skurczyła się o oszałamiające 29,2 procent w 2022 roku". Nic dziwnego, iż Kijów potrzebuje ogromnych zastrzyków pomocy zagranicznej tylko po to, aby utrzymać rząd w ruchu, nie wspominając o prowadzeniu wojny. Ponadto Bank Światowy szacuje, iż szkody przekraczają 135 miliardów dolarów, a na odbudowę Ukrainy potrzeba będzie około 411 miliardów dolarów. Ubóstwo, jak donosi, "wzrosło z 5,5 procent w 2021 r. do 24,1 procent w 2022 r., spychając 7,1 miliona ludzi więcej w ubóstwo i cofając 15 lat postępu".
Miasta zostały zniszczone, około 8 milionów Ukraińców uciekło z kraju, a około 7 milionów zostało wewnętrznie przesiedlonych. Organizacja Narodów Zjednoczonych potwierdziła śmierć 8 490 cywilów, chociaż uważa, iż rzeczywista liczba jest "znacznie wyższa".
I z pewnością Ukraina poniosła ponad 100 000 ofiar na polu bitwy.
Przyszłość Ukrainy wygląda skrajnie ponuro. Wojna nie wykazuje oznak zakończenia w najbliższym czasie, co oznacza więcej zniszczeń infrastruktury i mieszkań, więcej zniszczeń miast i miasteczek, więcej ofiar cywilnych i wojskowych oraz więcej szkód dla gospodarki. I nie tylko Ukraina prawdopodobnie straci jeszcze więcej terytorium na rzecz Rosji, ale według Komisji Europejskiej "wojna postawiła Ukrainę na ścieżce nieodwracalnego spadku demograficznego".
Co gorsza, Rosjanie będą pracować po godzinach, aby utrzymać Ukrainę słabą gospodarczo i politycznie niestabilną. Trwający konflikt może również podsycać korupcję, która od dawna stanowi poważny problem, i jeszcze bardziej wzmocnić grupy ekstremistyczne na Ukrainie. Trudno sobie wyobrazić, by Kijów kiedykolwiek spełnił kryteria niezbędne do przystąpienia do UE czy NATO.
Polityka USA wobec Chin
Wojna na Ukrainie utrudnia wysiłki USA na rzecz powstrzymania Chin, co ma ogromne znaczenie dla amerykańskiego bezpieczeństwa, ponieważ Chiny są równorzędnym konkurentem, a Rosja nie.
Rzeczywiście, logika równowagi sił mówi, iż Stany Zjednoczone powinny być sprzymierzone z Rosją przeciwko Chinom i zwrócić pełną siłę do Azji Wschodniej. Zamiast tego wojna na Ukrainie zbliżyła Pekin i Moskwę, jednocześnie zapewniając Chinom silną zachętę, aby upewnić się, iż Rosja nie zostanie pokonana, a Stany Zjednoczone pozostaną związane z Europą, utrudniając jej wysiłki na rzecz zwrotu ku Azji Wschodniej.
Konkluzja
Powinno być już jasne, iż wojna na Ukrainie jest ogromną katastrofą, która prawdopodobnie nie zakończy się w najbliższym czasie, a kiedy to nastąpi, rezultatem nie będzie trwały pokój. Kilka słów o tym, jak Zachód znalazł się w tej strasznej sytuacji.
Powszechnie uważa się, iż Putin rozpoczął niesprowokowany atak 24 lutego 2022 r., Motywowany jego wielkim planem stworzenia wielkiej Rosji. Mówi się, iż Ukraina była pierwszym krajem, który zamierzał podbić i zaanektować, ale nie ostatnim. Jak już wielokrotnie mówiłem, nie ma dowodów na poparcie tej argumentacji i rzeczywiście istnieje wiele dowodów, które bezpośrednio jej przeczą.
Chociaż nie ma wątpliwości, iż Rosja najechała Ukrainę, ostateczną przyczyną wojny była decyzja Zachodu – i tu mówimy głównie o Stanach Zjednoczonych – aby uczynić z Ukrainy zachodni bastion na granicy z Rosją. Kluczowym elementem tej strategii było wprowadzenie Ukrainy do NATO, co nie tylko Putin, ale cały establishment rosyjskiej polityki zagranicznej postrzegał jako egzystencjalne zagrożenie, które należy wyeliminować.
Często zapomina się, iż wielu amerykańskich i europejskich decydentów i strategów od początku sprzeciwiało się rozszerzeniu NATO, ponieważ rozumieli, iż Rosjanie będą postrzegać je jako zagrożenie i iż polityka ta ostatecznie doprowadzi do katastrofy. Lista przeciwników obejmuje George'a Kennana, zarówno sekretarza obrony prezydenta Clintona, Williama Perry'ego, jak i jego przewodniczącego Kolegium Połączonych Szefów Sztabów, generała Johna Shalikashviliego, Paula Nitze, Roberta Gatesa, Roberta McNamarę, Richarda Pipesa i Jacka Matlocka, żeby wymienić tylko kilka.
Na szczycie NATO w Bukareszcie w kwietniu 2008 roku zarówno prezydent Francji Nicolas Sarkozy, jak i kanclerz Niemiec Angela Merkel sprzeciwili się planowi prezydenta George'a W. Busha włączenia Ukrainy do sojuszu. Merkel powiedziała później, iż jej sprzeciw opierał się na przekonaniu, iż Putin zinterpretuje to jako "wypowiedzenie wojny".
Oczywiście przeciwnicy rozszerzenia NATO mieli rację, ale przegrali walkę i NATO pomaszerowało na wschód, co ostatecznie sprowokowało Rosjan do rozpoczęcia wojny prewencyjnej. Gdyby Stany Zjednoczone i ich sojusznicy nie podjęli działań w celu wprowadzenia Ukrainy do NATO w kwietniu 2008 r. lub gdyby byli gotowi uwzględnić obawy Moskwy dotyczące bezpieczeństwa po wybuchu kryzysu ukraińskiego w lutym 2014 r., prawdopodobnie nie byłoby dziś wojny na Ukrainie, a jej granice wyglądałyby tak, jak wtedy, gdy uzyskała niepodległość w 1991 r. Zachód popełnił kolosalną gafę, za którą on i wielu innych nie płaci.
* * *
Ten artykuł został napisany, aby służyć jako podstawa do publicznych przemówień, które wygłosiłem lub wygłoszę na temat konfliktu na Ukrainie.
Subsribe do obowiązkowego podstosu Johna tutaj
Przetlumaczono przez translator Google
zrodlo:https://www.zerohedge.com/