Mateusz Morawiecki to twarz klęski. W PiS nie chcą już o nim mówić

11 miesięcy temu

Do końca rządów PiS zostało

{day} dni {hour} h : {min} m : {sec} s

W Prawie i Sprawiedliwości nie mają złudzeń, iż klęska jest w dużej mierze „zasługą” Mateusza Morawieckiego. Zawiódł on partię na każdym froncie.

– Morawiecki pragmatyk miał poprawić dialog z Brukselą, a może choćby kupić zaufanie politycznych partnerów na Zachodzie. Znał języki, miał orientację w świecie finansów. W rządzie Beaty Szydło skupiał się na gospodarce, nie na ideologii – zauważa Bogusław Chrabota na łamach „Rzeczpospolitej”.

– Ale to się gwałtownie skończyło. Kiedy? Gdy w kampanii wyborczej 2019 r. bezpowrotnie wcielił się w rolę jednego z głównych propagandystów. Czy musiał? Pewnie nie. Ale chciał, uznając, iż inaczej się nie da. Dlaczego? Bo cała jego polityczna ścieżka, poczynając od 2015 r., to ciągła obsesja uwiarygodniania się w partii Kaczyńskiego. Nie udało mu się przy tym nie tylko zbudować frakcji, ale choćby osobistej wiarygodności. Dla wielu „leśnych dziadków” z zakonu PC wciąż pozostawał wynajętym przez prezesa banksterem. I jego osobistym zakładnikiem. W pewnych sytuacjach zderzakiem, w innych – kandydatem na następcę – dodaje Chrabota.

Klęska w wyborach oznacza też kres politycznej kariery Morawieckiego. Dla PiS jest już tylko obciążeniem. Nie ma już powodu, by był dalej twarzą partii. Zwłaszcza, iż lada moment zacznie się rozliczanie ośmiu lat rządów Prawa i Sprawiedliwości. I Morawiecki będzie musiał się gęsto tłumaczyć.

Idź do oryginalnego materiału