Protesty z udziałem tysięcy osób odbyły się w czwartek wieczorem na ulicach izraelskich miast. Manifestanci chcieli w ten sposób wyrazić swoją dezaprobatę dla koncepcji premiera Binjamina Netanjahu całkowitej okupacji Strefy Gazy. Postulowali także zawarcie porozumienia z palestyńskim Hamasem i uwolnienie reszty żywych zakładników porwanych w październiku 2023 r.
Masowe protesty na ulicach izraelskich miast. Głośne "nie" dla planów Netanjahu
Protesty na terenie całego Izraela odbyły się w momencie, gdy rząd obradował nad dalszym przebiegiem wojny w Strefie Gazy. Amerykański portal Axios podał później, iż gabinet bezpieczeństwa zatwierdził po ponad 10-godzinnych konsultacjach pomysł rozszerzenia operacji w enklawie forsowany przez premiera Binjamina Netanjahu.
Wojna w Strefie Gazy. Masowe protesty w izraelskich miastach
Izraelskie siły mają skierować nakazy opuszczenia Strefy Gazy przed nową ofensywą do około miliona Palestyńczyków. Prezydent USA zdecydował, według relacji amerykańskich urzędników, iż nie będzie interweniował w sprawie, by izraelski rząd mógł podejmować samodzielne decyzje.
Netanjahu przekonuje tymczasem, iż nie zamierza anektować enklawy, a jedynie przekazać ją po odbiciu z rąk Hamasu pod zwierzchnictwo bliżej niesprecyzowanej administracji cywilnej.
ZOBACZ: Netanjahu ujawnia swoje plany wobec Strefy Gazy. "To właśnie chcemy zrobić"
Na takie rozwiązanie nie zgadzają się jednak tysiące Izraelczyków, którzy obawiają się, iż nowa ofensywa narazi na śmierć ok. 20 pozostających przy życiu zakładników, którzy zostali uprowadzeni 7 października 2023 r.
W Tel Awiwie, na przykład, zablokowana została jedna z głównych autostrad, w związku z czym policja użyła armatek wodnych. Aresztowano wówczas dziesięć osób.
Netanjahu chce pełnej okupacji Strefy Gazy. Społeczeństwo mówi "nie"
Duża część izraelskiego społeczeństwa i bliskich porwanych uważa, iż jedyną drogą do uwolnienia porwanych jest zawarcie rozejmu z Hamasem. Takie rozwiązanie prawdopodobnie pozwoliłoby organizacji na zachowanie części sił i wpływów, do czego nie chcą dopuścić premier Netanjahu i jego skrajnie prawicowi koalicjanci, od których zależy przetrwanie rządu.
Nowej ofensywie sprzeciwia się też grupa wojskowych, w tym szef Sztabu Generalnego gen. Ejal Zamir, mocno krytykowany przez stronników premiera.
Przeciwnicy nowej kampanii argumentują, iż nie tylko narazi ona zakładników, ale prawdopodobnie pociągnie za sobą poważne straty wśród izraelskich żołnierzy. Zajęcie całej Strefy Gazy wiązałoby się też z dużym wysiłkiem organizacyjnym i finansowym.
ZOBACZ: Putin spotka się z Zełenskim? "Muszą zostać stworzone pewne warunki"
Według mediów nowa kampania oznaczałaby również przesiedlenie połowy z ok. 2,1 mln mieszkańców Strefy Gazy. Na palestyńskim terytorium panuje pogłębiający się kryzys humanitarny. Organizacje międzynarodowe ostrzegają, iż duża część ludności jest zagrożona głodem, a obecne dostawy pomocy są niewystarczające.
W konsekwencji Izrael mierzy się z coraz większą krytyką światowej opinii publicznej, wywołaną tragiczną sytuacją palestyńskich cywilów. Oponenci Netanjahu zaznaczają, iż rozszerzenie ofensywy doprowadzi do dalszego pogorszenia pozycji państwa na arenie międzynarodowej.
