Markowanie polityki

2 tygodni temu

To zresztą odnosi się przede wszystkim do tych, którzy politykują, a więc nie dotyczy zdecydowanej większość naszych Umiłowanych Przywódców, którzy uprawianie prawdziwej polityki mają od Naszych Sojuszników surowo zakazane. W tej sytuacji realizują ich polecenia, kamuflując swoje posłuszeństwo albo tromtandracką retoryką – jak to czynił pan Mateusz Morawiecki, kiedy był premierem rządu „dobrej zmiany” – albo czynnościami zastępczymi – jak to robi „vaginet” Donalda Tuska.

Oto niedawno dowiedzieliśmy się, iż podczas pielgrzymki do Kijowa premier Tusk podpisał jakiś cyrograf, na podstawie którego Polska zobowiąże się do przekazywania Ukrainie jakiegoś ułamka swojego budżetu. Potwierdził to pan prezydent Andrzej Duda, podkreślając przy okazji, ze w takich kwestiach między nim a Donaldem Tuskiem nie ma żadnej różnicy zdań. I tak chyba jest naprawdę, bo w sytuacji, gdy prezydent Józio Biden w marcu ubiegłego roku, w nagrodę za dobre sprawowanie, pozwolił Niemcom na urządzanie Europy po swojemu, to pan prezydent Duda musi iść ręka w rękę z Donaldem Tuskiem, któremu z kolei zadania wyznacza Reichsfruhrerin Urszula von der Leyen. W przeciwnym razie pan prezydent nie mógłby liczyć na żadną prestiżową posadę w strukturach europejskich, kiedy już skończy mu się okres dobrego fartu na stanowisku tubylczego prezydenta. W tej sytuacji nie wiemy już tylko, czy ten podpisany przez Donalda Tuska w Kijowie cyrograf będzie obowiązywał zamiast, czy też obok umowy z 2 grudnia 2016 roku, parafowanej przez złowrogiego Antoniego Macierewicza. Zgodnie z prawem Murphy’ego, według którego, jeżeli tylko coś złego może się stać, to na pewno się stanie, umowa z 2 grudnia 2016 roku, na podstawie której Polska zobowiązała się do nieodpłatnego udostępniania Ukrainie zasobów całego państwa, będzie obowiązywała swoją drogą, a nowe zobowiązanie do stałego przekazywania Ukrainie jakiegoś ułamka polskiego budżetu – swoją drogą.

Krótko mówiąc, Polska, a być może również inne państwa słabe i głupie, zostaną w ten sposób zobowiązane do wzięcia Ukrainy na utrzymanie, dzięki czemu tamtejszy prezydent Zełeński będzie mógł spokojnie korzystać z wojny, zgodnie z zaleceniem militarystów, którzy nawołują, by korzystać z wojny, bo pokój będzie straszny. Czy natomiast za te wszystkie przysługi pan prezydent Duda zostanie wynagrodzony jakąś europejską synekurą po 2025 roku – zobaczymy. W każdym razie całkowita zgodność z Donaldem Tuskiem w tych wszystkich sprawach pokazuje, iż pan prezydent Duda ma taką nadzieję.

Ale i Donald Tusk ma swoje zgryzoty. Lewicowe feministry, których tyle nabrał do swojego „vaginetu”, jedna przez drugą wymyślają nowe regulacje. Dopiero niedawno Sejm odesłał do nadzwyczajnej komisji aż cztery projekty ustaw w sprawie aborcji, a tu już feministra od równości w „vaginecie” Donalda Tuska, Wielce Czcigodna Katarzyna Kotula odgraża się, iż lada dzień zaprezentuje ustawę o tak zwanych związkach partnerskich, to znaczy – o umowach o wzajemnym świadczeniu usług seksualnych przez sodomczyków i gomorytki, a także pary jeszcze nie nazwane – bo wprawdzie straszliwa wiedza o 155 płciach powiększa się z szybkością płomienia, ale słownictwo jeszcze nie nadąża. Ta sytuacja pokazuje, jak słuszną wagę przywiązywał do językoznawstwa klasyk demokracji Józef Stalin. Ale nie to jest przedmiotem zgryzoty Donalda Tuska, przeciwnie – im bardziej wyzwolone feministry dokazują, tym lepiej, bo w powstającym wokół tego dokazywania jazgocie coraz trudniej przebijają się do publicznej wiadomości informacje ważne.

Oto na przykład 12 kwietnia przyjęta została przez Radę Europejską, w skład której wchodzi m.in. premier Donald Tusk, tzw. dyrektywa budynkowa, przewidująca, iż do roku 2030 wszystkie nowe budynki w Unii Europejskiej będą musiały być „zeroemisyjne”, a do roku 2040 w budynkach już istniejących mają zostać zlikwidowane wszelkie urządzenia, w których wykorzystywane są paliwa kopalne, czyli węgiel, olej opałowy, czy gaz ziemny. Od roku 2030 zakazane będzie instalowanie takich urządzeń, a już od roku 2025 cofnięte zostaną wszystkie stosowane dotychczas dopłaty.

Jak słyszymy, Donald Tusk podczas podejmowania tej brzemiennej w skutki decyzji nie odważył się pisnąć ani słowa sprzeciwu. Zresztą może nie wynikało to z braku odwagi, tylko z tego, iż Donald Tusk może też myśli, iż z tym klimatem to wszystko naprawdę? Rosjanie powiadają, iż „każdyj durak po swojemu s uma schodit”, co się wykłada, iż każdy wariat wariuje na swój sposób, więc dlaczego niby nie na tle klimatycznym? Wykluczyć tego nie można, bo odkąd Donald Tusk porzucił „ideologię”, a pod wpływem pana dra Andrzeja Olechowskiego przyjął postawę pragmatyczną („ideologicznych nie ma on przesądów; każdy sposób dobry, byle dojść do rządów” – choćby jeżeli ma to być tylko stanowisko Generalnego Gubernatora, zależnego od Reichsfuhrera, czy Reichsfuhreriny). Ile pieniędzy będzie to wszystko kosztowało – tego nikt dzisiaj nie wie, ale można się domyślić, iż tak czy owak będzie musiało to doprowadzić do drastycznego zmniejszenia liczby prywatnych właścicieli nieruchomości, które za długi zostaną przejęte przez banksterów – zgodnie z życzeniem wyrażonym w Davos przez Klausa Schwaba, któremu cudza własność prywatna najwyraźniej zakłóca obraz świetlanej przyszłości.

W zamian za to dobre sprawowanie Donald Tusk został wynagrodzony cyknięciem 27 miliardów euro z tak zwanego Funduszu Odbudowy, który dotychczas był zablokowany pod pretekstem niedostatków praworządności. Wprawdzie niedostatki jeszcze są, mimo wysiłków pana ministra Bodnara, ale widocznie Reichsfuhrerina zlitowała się nad Donaldem Tuskiem i rzuciła mu ten ochłapek. Żeby było śmieszniej, to ten cały Fundusz Odbudowy został utworzony za pożyczone 750 mld, które poszczególne bantustany muszą spłacać w części na nie przypadającej, bez względu na to, czy coś dostały, czy nie. Ale pożyczone nie od razu, tylko w miarę potrzeb; Komisja Europejska zwraca się do lichwiarzy, którzy pożyczają jej na podstawie ustawy o zasobach własnych UE, której ratyfikację u nas przeforsował w 2021 roku Jarosław Kaczyński przy pomocy Klubu Lewicy. Z kolei Komisja przekazuje, a adekwatnie też pożycza tę forsę wytypowanemu bantustanowi, na przykład Polsce, która w związku z tym, zamiast bezpośrednio zwrócić się do lichwiarzy, musi korzystać z pośrednictwa Komisji, no i – co jest zrozumiałe samo przez się – jej słuchać.

Taką mądrością rządzony jest nasz bantustan, podobnie jak pozostałe bantustany IV Rzeszy, co sprawia, iż Wielce Czcigodna feministra od funduszy i polityki regionalnej w „vaginecie” Donalda Tuska, pani Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz, z euforii nadyma się niczym Gruba Małgośka z poematu Franciszka Villona.

Stanisław Michalkiewicz

Każdy felietonista FPG24.PL prezentuje własne poglądy i opinie

Idź do oryginalnego materiału