Mariusz Błaszczak i jego teorie spiskowe: Były minister obrony walczy z wyimaginowanym „zniszczeniem opozycji”

3 tygodni temu

Mariusz Błaszczak, w swoim niekończącym się maratonie tworzenia teorii spiskowych, znów uraczył nas szokującym zestawem słów, które brzmią jak wyjęte z podręcznika paranoika. Tym razem minister obrony narodowej postanowił wbić kij w mrowisko, twierdząc, iż Donald Tusk prowadzi krucjatę w celu „pacyfikacji” Polaków i „zniszczenia” opozycji. Brzmi znajomo? To klasyczny styl retoryki PiS: oskarżenia bez podstaw, dramatyczne słowa, a wszystko to bez odrobiny logiki.

Błaszczakowi zdaje się, iż Tusk żąda krwi i nie przestrzega prawa – jakby PiS kiedykolwiek było mistrzem przestrzegania demokratycznych zasad. Co więcej, według Błaszczaka, to Marsz Niepodległości stał się celem ataku, bo – jak twierdzi minister – „to setki tysięcy polskich patriotów”. Oczywiście, ten „Marsz patriotów” bywał również areną ekstremizmu i awantur, co Błaszczak wygodnie ignoruje. Zresztą, czy nie jest ironią, iż to właśnie PiS, partia, która przez lata deptała standardy demokracji, teraz płacze o „zniszczeniu opozycji”?



Chcesz czytać więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej.


Największą perełką w jego słowach jest jednak “brak demokracji bez opozycji”. A to ciekawe, bo przez ostatnie osiem lat PiS skutecznie marginalizował swoich przeciwników politycznych, ograniczając dostęp do mediów, kontrolując instytucje i stawiając na retorykę “kto nie z nami, ten przeciwko Polsce”. Teraz, gdy Tusk wraca na scenę, nagle PiS czuje się zagrożone? Można by pomyśleć, iż to, co Błaszczak opisuje, to bardziej obraz własnych rządów PiS niż działania opozycji.

Błaszczak próbuje wmówić społeczeństwu, iż to Tusk jest zagrożeniem, podczas gdy sam reprezentuje partię, która konsekwentnie pracowała nad destabilizacją polskich instytucji. Każdy jego kolejny krzyk o „krwi” i „pacyfikacji” to desperacka próba odwrócenia uwagi od tego, iż PiS traci grunt pod nogami.

Idź do oryginalnego materiału