Marek Baterowicz: WRZEŚNIOWE ROCZNICE

Z wrześniowych rocznic najpiękniejsza jest ta związana z bitwą pod Wiedniem, 12 września 1683. Wiemy o niej już prawie wszystko, a ostatnio wspominał ją szczegółowo również portal Solidarnych2010, więc przejdźmy do innych.
Wybuch drugiej wojny światowej także jest istotną datą, mniej szczęśliwą, ale doskonale znaną wszystkim, zatem przejdźmy od razu do tych dat, które obchodziliśmy niestety rzadziej.
To dzień 14 września, ustanowiony w 1997 przez Radę Polonii Świata dniem Polskiego Holokaustu Chrześcijańskiego. A patronem tego dnia jest św.Maksymilian Kolbe. Niestety, dzień ten poświęcony ofiarom hitleryzmu i bolszewizmu, obchodzono rzadko. Czy tylko dlatego, iż dzień ten ustanowiono dopiero w 1997? Wcześniej było to może niemożliwe, choć na emigracji więcej dało się podejmować inicjatyw mimo istnienia imperium Sowietów, a równiez Polski Ludowej. Z takich powodów rzadko też obchodzono rocznicę napaści Sowietów na Polskę 17 września 1939, a dokumentacji tych straszliwych zbrodni nie dało się przecież prowadzić za peerelowskich czasów, bo jak pisał Jerzy Kornacki “...IPN nie mógł doczekać się ani jednej maszyny do pisania oraz ani jednej szafy i zmarł nie doczekawszy się narodzin”. Zbrodni sowieckich nie wolno było wypominać “wyzwolicielom”, a w dodatku państwo dotowało wtedy głównie archiwizację zbrodni Holokaustu.( cytuję za “Polacy ratującyŻydów” Janiny Hery, 2014, str.17). Zatem dopiero w 2014 wydano “Czerwoną Apokalipsę” ( Kraków, Wyd.AA, str.384) Piotra Szubarczyka, który chyba najrzetelniej przedstawił masową eksterminację Polaków na kresach po sowieckiej agresji 17 września. Pisałem o jego tomie poświęconym tym niesłychanym rzeziom, które bestialstwem przewyższają masowe egzekucje hitlerowskie.Dlatego dziwi to, iż niezbyt często spotykamy publikacje o tych zbrodniach, choćby pewne tomy historyków je pomijają, a za to rozpisują się o eksterminacji dokonanej podczas okupacji niemieckiej. Taka jednostronność jest więc ogromnym minusem prac historycznych, a trzeba pamiętać o tych masakrach na kresach po 17 września – we Lwowie i wielu miasteczkach - zaś okrucieństwo Sowietów nie miało granic: ludzi zabijano np. młotkami w tył głowy, palono lub zakopywano żywcem, gimnazjalistów wleczono na linach za czołgami, podstępnie zabijano zgromadzonych granatami, a nie tylko rozstrzeliwano w marszach śmierci, gdyż w więzieniach truto ludzi zupą. Dzisiaj przypomnę jeszcze, iż Szubarczyk zamieszcza tam również relacje cudem ocalonych, a są to wstrząsające opisy tych zbrodni ( vide str.118-120), podaje także listę miejscowości dotkniętych owymi rzeziami ( str.36-40), np. w Rohatyniu rzeź taka trwała cały dzień ( tu cytuje też Poboga-Malinowskiego, tom 3 jego “Historii”). Musimy przecież naszą martyrologię traktować z pełnym szacunkiem, a zatem uwzględniać także pamięć o zbrodniach sowieckich, dokonanych po najeździe Polski 17 września, ponieważ była to eksplozja ogromnych i wstrząsających masakr – przekraczających rozmiary katyńskiej zbrodni – a ponadto będących tragicznym wstępem do nieludzkich deportacji na Sybir, co w sumie uzasadnia nazwanie ich ludobójstwem. Nieustannie trzeba też pamiętać o operacji polskiej NKWD z lat 1937/38, w końcu rozstrzelano wtedy ponad 111 tysięcy Polaków żyjących na Białorusi i Ukrainie, co historycy nazwali polskim Holokaustem w ZSRR ( patrz “Arcana” nr 106-107 z roku 2012 ). Dzień Polskiego Holokaustu Chrześcijańskiego (14 września) oraz data podstępnej agresji 17 września na kresy II Rzeczypospolitej są zatem datami bliźniaczymi i znakami wielkiej żałoby. A pamięć o nich uzupełnia ramy polskiej martyrologii. Wspomniana zaś tu “Czerwona Apokalipsa” byłaby znakomitym uzupełnieniem jako lektura w liceach do znakomitego podręcznika historii prof.Wojciecha Roszkowskiego, ponieważ Autor nie mógł zająć się szczegółowo sowieckimi zbrodniami z 1939 z uwagi na ramy czasowe swojego tomu.
Marek Baterowicz