Marek Baterowicz: Norymberga nie dla wszystkich

Świat obchodzi właśnie 80-tą rocznicę procesów norymberskich, które zamknęły okres faszyzmu, a zwłaszcza nazizmu w XX-wiecznej Europie. Osądzono dygnitarzy hitleryzmu, ale w tym samych latach trwały w najlepsze masowe zbrodnie, popełniane w Kraju Rad, gdzie – jak mówiono już w Polsce przedwojennej – panował czerwony faszyzm. Aliści po wojnie niestety zbrodnie te dalej popełniano bezkarnie, zaś od 1945 w krajach podbijanych przez Armię Czerwoną, tę monstrualną “wyzwolicielkę” i nowego okupanta, rozlewała się tragiczna fala zbrodni i politycznych zabójstw, do dziś nieosądzonych, pomijając rzadkie wypadki, zakończone zresztą śmiesznymi wyrokami. Zatem tylko na zachód od Berlina cieszono się naprawdę z prawdziwego wyzwolenia, a nastroje w demoludach były ponure, o czym świadczy ten rymowany żarcik : “Panie Truman rzuć ta bania/ bo już nie do wytrzymania…” Niestety, nastała tylko zimna wojna, a ludy wschodniej Europy musiały wytrzymać do prawie 1990/1 roku, aż do rozpadu Sowieckiego Sojuza. Polacy natomiast w 1989 dali się poczęstować – jak się okaże po latach – zatrutym torcikiem wolności i złudą demokracji. Bo o praworządności czy o wymiarze sprawiedliwości przy okrągłym stole mówić nam zakazano. Jak się to skończyło ? Ano widzimy teraz, w 2025, jak się to przekręciło pod batutą Tuska w nowy totalitaryzm czyli w totalną klęskę państwa prawa. Takie było też życzenie wspierających go elit z Unii Europejskiej. Kiedy w 1992 obalono embrion polskiego rządu ( za sprawą Geremka, Wałęsy i wielu chętnych peerelczyków, wśród których zabłysnął też Tusk) także można było się spodziewać mrocznych scenariuszy, bo na miejsce Olszewskiego, Parysa czy Macierewicza wrócili towarzysze, plus obywatele z “teczkami” czyli nomenklatura peerelowska. Jej interesy postawiono wyżej nad interes narodu, choć na liście agentów było ich zaledwie kilkudziesięciu. A kiedy w 1992 właśnie odwiedziłem Ojczyznę, widząc taki obrót rzeczy czyli panoszenie się peerelczyków, a utrącanie Polaków, przyśpieszyłem choćby powrót na antypody, ponieważ wyraźnie widziałem, iż nie da się oczyścić Polski z reliktów PRL-u. I, niczym ponowny rozbitek spod drogiej mi Skałki w Krakowie, wylądowałem w Sydney, gdzie próbowałem przetrawić zadaną nam klęskę. A miałem szczególne powody, by bardzo osobiście klęskę takową przeżyć i próbować z nią żyć dalej, wypatrując nadziei na lepsze jutro. Tak się bowiem złożyło, iż po masakrze grudnia 1970 roku napisałem kilka wierszy z nią związanych, a jeden z nich wyrażał ufność, iż kiedyś – po upadku komunizmu – uda się rozliczyć winnych takich zbrodni. Oto ten wiersz pisany w okresie 1971/72, wydany w tomiku “Wersety do świtu” dopiero w 1976, tyle bowiem maszynopis leżał w wydawnictwie. Oto jego tekst rozpoczęty cytatem z Rimbaud ( dla zmylenia cenzury): “Wysoki staw paruje nieustannie. Jakaż czarownica wzniesie się na białym zachodzie? Jakie fioletowe deszcze spadną?”
***
Mgły gromadzą się nad ziemią
strzegąc zazdrośnie gniazda czarownicy.
Szukajmy wszyscy drzewa z dziuplą,
gdzie trzmiele bronią dostępu
do matecznika wiewiórki.
Będzie na tyle władcza,
by sprowadzić deszcz
a rozstrzygnie w granicach
dobrej woli i rozsądku.
W ukryciu dojrzał owoc,
którego smak będzie cierpki,
podamy go uroczyście na srebrnej paterze
z zachowaniem ceremoniału.
Wtedy spadną fioletowe deszcze
I umalują nasze twarze.
Będzie czas przekuwania kolorów.
Puenta tego utworu określa wyraźnie, iż opisana sytuacja nastąpi dopiero, kiedy “fioletowe deszcze umalują nasze twarze”, gdyż wtedy czerwień utraci swoją brutalną siłę – “będzie czas przekuwania kolorów”. A druga zwrotka jest aluzją do osądzenia zbrodni ( tych cierpkich owoców), które podamy na srebrnej paterze/ z zachowaniem ceremoniału czyli podług kodeksów oraz reguł procesów w sądach. Niestety, byłem naiwny, nie wiedziałem wtedy, iż układ post-komunistyczny będzie zbyt mocny i iż narzuci nam grubą kreskę oraz przez cały czas będzie paraliżował Temidę. Tę okrutną prawdę odkryłem dopiero po 1989, nie przypuszczałem, iż po 1989 osiągniemy tak niski stan demokracji. Czy wstydzić się mojej naiwności ? Nie wiem, w końcu chyba wielu ludzi także wierzyło w sprawczą moc demokracji, więc praworządności. Ale w najśmielszych scenariuszach nie przewidziałem, iż w dziejach tej niby III RP zjawi się ktoś taki jak Donald Tusk i zniszczy całkowicie państwo prawa tak jak to robi od grudnia 2023 do listopada 2025. A ile jeszcze aktów tej demolki przed nami ? Tusk jest niewątpliwie grabarzem naszej jakże powoli rosnącej demokracji, a również lichego jeszcze rusztowania wymiaru sprawiedliwości. Niestety, Tusk ma ponadto o wiele większe ambicje, bo w swej nienawiści do Polaków zamierza w komitywie z peerelczykami stać się grabarzem w ogóle Polski i naszej historycznej pamięci. Marsz Niepodległości 2025 pokazał, iż Polacy nie akceptują jego nikczemnej “misji”, sęk jednak w tym, iż towarzysz Donald jej zlecenie otrzymał z najwyższych sfer UE...Zatem jedynym wyjściem byłoby modlić się o upadek takiej UE, jeżeli nie można pozbyć się tak antypolskiego “premiera”.
Praworządności – zniszczonej za stalinizmu – nie przywrócono w Polsce po 1989, zatem nadal
w III RP nie dało się osądzić peerelowskich zbrodni, a nieznani sprawcy znowu działali bezkarnie jak z początkiem PRL-u :”...bezkarność bezpieki zachęcała do wstępowania w jej szeregi ludzi marginesu i byłych kolaborantów” (W. Roszkowski, ”Historia Polski 1914-1990”, W-wa, PWN 1991, str.162). Taki był właśnie zalążek tego “plemienia” peerelczyków, którzy do dzisiaj dręczą i nękają Polaków. A zatem owa “norymberga” dla komunistycznych zbrodniarzy okazała się niestety nierealna, upiekło się ubekom, gensekom i różnym sprawcom, czego dowodem niezmącone kariery wielu towarzyszy w III RP ( np. Kwaśniewski, Oleksy ) czy protekcja dla zabójców ks. Jerzego oraz
innych księży. Beneficjenci oraz przestępcy systemów komunistycznych nie stanęli nigdy przed “norymbergą”, gdyż owe systemy były przeżarte bezprawiem od korzeni a trwały o wiele dłużej od hitleryzmu, bo od 1917 do 1991. A dziś niepokoi to, iż próbują zarazić tą pogardą dla praw największą demokrację świata, bo oto w planie pokoju dla Ukrainy znalazło się żądanie amnestii dla...zbrodni wojennych! Ergo, psucie prawa sięga już otwarcie praw międzynarodowych, a chaos ten może unicestwić powagę kodeksów oraz rezolucji ONZ jak np. tejże Rosja jest państwem stosującym terror. A zawieranie pokoju z imperium zła za wszelką cenę przyniesie tylko nowe nieszczęścia i nowe konflikty.
Marek Baterowicz
***
