Marcin Perłowski: Ten projekt jest najważniejszy dla lewicy. Musimy reagować!
Marcin Perłowski: Ten projekt jest najważniejszy dla lewicy. Musimy reagować!
data:10 stycznia 2025 Redaktor: Anna
Szanowni Państwo,
rząd po raz kolejny przepycha najbardziej kontrowersyjne projekty ustaw w momencie, kiedy Polacy mają „zajęte głowy” przygotowaniem do świąt.
Głosowanie, które odbyło się 20 grudnia, przeszło w zasadzie bez większego echa. Oznacza to, że:
1. przytoczona metoda jest wciąż skuteczna;
2. społeczeństwo nie zdaje sobie sprawy z konsekwencji wprowadzenia tej ustawy w życie.
O czym piszę?
Oczywiście, o projekcie ustawy zakazującej tzw. mowy nienawiści.
Tuż przed Świętami Bożego Narodzenia projekt wprowadzający w Polsce cenzurę i prześladowania za mówienie prawdy o ideologii gender i aktywistach LGBT nie został odrzucony i trafił do dalszych prac w komisji.
Jeśli proces legislacyjny zakończy się przyjęciem i podpisaniem tej ustawy, cofniemy się w czasie przed rok 1989, by znaleźć się świecie nie tyle w socjalistycznego, ale gender-homo-tęczowego terroru!
Omawiany projekt wprowadza kary za posługiwanie się „mową nienawiści”. Jak opisują to zjawisko jego pomysłodawcy?
Mowa nienawiści to wszystkie rodzaje wyrażania, które podżegają, promują, rozpowszechniają lub usprawiedliwiają przemoc, nienawiść, lub dyskryminację wobec osoby lub grupy osób lub ich oczerniają ze względu na ich rzeczywiste lub przypisane cechy osobiste lub status, takie jak: rasa, kolor skóry, język, religia, narodowość, pochodzenie narodowe lub etniczne, wiek, niepełnosprawność, płeć, tożsamość płciową i orientację seksualną – mówił przedstawiający projekt wiceminister Arkadiusz Myrcha z KO.
Na pierwszy rzut oka zdaje się to wyglądać to dość niewinnie. Ale, jak to bywa, diabeł tkwi w szczegółach i... w furtkach, która taka definicja otworzy.
Bo z jednej strony w myśl projektu przejawem „mowy nienawiści” może być wypisywanie nienawistnych haseł typu „Żydzi do gazu”, a z drugiej – można podciągnąć pod „mowę nienawiści” stwierdzenie, że... „małżeństwo jest wyłącznie związkiem kobiety i mężczyzny”!
Świadomie użyłem takiego przykładu, ponieważ powtarzającym się w debacie wokół projektu wątkiem jest właśnie kwestia ochrony prześladowanych za orientację seksualną. Wygląda na to, iż to właśnie takie osoby będą największymi beneficjentami tej ustawy.
Chciałbym Was bardzo przeprosić za krzywdę, której doznaliście ze strony państwa polskiego (...) – takie słowa już w styczniu ubiegłego roku kierował do ruchów LGBT wiceminister sprawiedliwości Krzysztof Śmiszek.
Wtórowała mu minister edukacji Katarzyna Kotula:
Dehumanizowało się osoby ze społeczności LGBT, oskarżało się te osoby o czyny pedofilskie. Ściek tego hejtu, tej mowy nienawiści był dostępny w przestrzeni internetu, przestrzeni publicznej i co gorsza ze strony prawicy nie było tu żadnych zahamowań. Musimy to zatrzymać i powiedzieć stop mowie nienawiści!
Nie dajmy się jednak zwieść frazesom o krzywdzie i ochronie. W tej ustawie chodzi o fundamentalną kwestię, która uniemożliwia lewicy i liberałom realizację ich radykalnych postulatów społecznych.
O możliwość mówienia prawdy.
Bo przyjęcie tego projektu oznacza nałożenie knebla wszystkim osobom i organizacjom, które stają w obronie życia, małżeństwa, rodziny, dzieci i młodzieży przeciw zakusom ideologom gender i środowiskom LGBT.
Dlatego właśnie dla lewicy przeforsowanie tego projektu jest kluczowe.
Organizacje pozarządowe działające na rzecz osób LGBT plus zobowiązały parlamentarzystki i parlamentarzystów po wygranych wyborach do tego, żeby walczyć o to, aby ta ustawa została uchwalona jako pierwsza – zanim będziemy mówić o związkach partnerskich czy równości małżeńskiej – informowała minister Kotula
Jak Państwo widzą, wprowadzenie tego projektu uniemożliwi opór wobec planowanego zamachu na tożsamość małżeństwa, storpeduje działania przeciwko seksedukacji w szkołach oraz będzie batem na obrońców życia i rodziny w wielu innych kwestiach.
Dlatego w tym momencie musimy wspólnie przeciwstawić się temu ordynarnemu zamachowi na wolność słowa!
Wprowadzenie tej ustawy to powrót do najgorszej cenzury z czasów komunistycznych. Tym razem jednak socjalizm zastąpią prawa osób LGBT. Tak jak uciszano wszystkich krytyków poprzedniego ustroju, tak uciszani będą obrońcy rodzin.
I jak niegdyś w gazetach, tak być może niedługo na stronach internetowych pojawi się znak [– – – –]. Oznaczał on, iż w danym miejscu znajdował się tekst, który boleśnie godził w fundamenty systemu komunistycznego i został usunięty z wydania przez cenzora.
A cenzorów, mimo iż projekt ustawy nie został jeszcze przyjęty przez Sejm, szykuje już Adam Bodnar. W czerwcu ubiegłego roku powołał zespół, który ma się zająć przygotowaniem „założeń systemowej, kompleksowej i szczegółowej strategii przeciwdziałania takim zachowaniom (tj. << mowie nienawiści >>) i ich karania”. Ponadto ma opracować wytyczne, a także przygotować szkolenia dla prokuratorów, sędziów i policji.
Dobór ekspertów wchodzących w skład zespołu nie dziwi. Na jego czele stanęła dr Aleksandra Gliszczyńska-Grabias, która w jednym z wywiadów wskazała, iż grupą, której w tej chwili prawo nie chroni przed znieważaniem są środowiska LGBTQ+ i trzeba to zmienić. Jej zastępcą jest natomiast prokurator Maciej Młynarczyk, który „zasłynął” z wyjątkowej gorliwości w ściganiu organizatorów Marszu Niepodległości oraz tych, którzy ośmielają się burzyć stosunki polsko-ukraińskie poprzez krytykę banderyzmu.
Nie wiemy, jak wielki będzie zasięg cenzury określony przez nich w ramach „dobrych praktyk i rekomendacji”. Wiemy, iż możemy znaleźć się w sytuacji, w której „nienawistne” filmy o tożsamości małżeństwa i rodziny albo o prawdziwych korzeniach edukacji seksualnej jak nasz „To nic takiego” mogą gwałtownie znikać z Internetu i stać się współczesnymi „półkownikami”. Takim mianem określano dzieła, których rozpowszechnianie zostało zablokowane przez komunistyczną cenzurę prewencyjną i które skazane były na wieloletnie zaleganie na półkach magazynowych.
Ale nie jest istotą problemu, iż filmy i artykuły, które nieraz są dobrym narzędziem do przedstawiania tła wydarzeń albo do prowadzenia ciekawej polemik, znikną. Istota są kary – w tym choćby więzienie – dla twórców, którzy ośmielili się podnieść krytykę lub przedstawić inny punkt widzenia niż ideolodzy gender!
Przewidzieliśmy taki obrót spraw już w zeszłym roku. Wtedy to, szykując się na jeszcze szybsze wprowadzanie takiego projektu, uruchomiliśmy na stronie StopDyktaturze.pl petycję „Stop dyktaturze mniejszości!”, którą podpisało ponad 18 000 osób.
Jesteśmy już gotowi zanieść taką liczbę podpisów do prezydenta Andrzeja Dudy, gdy tylko w przebiegu procesu legislacyjnego trafi ona na jego biurko. Ale wiem, iż im więcej ich będzie, tym zwiększy się szansa na prezydenckie weto.
Bardzo dziękuję tym z Państwa, którzy złożyli swoje podpisy, a tych, którzy jeszcze tego nie uczynili – bardzo o to proszę.
Kolejnym wyzwaniem w tej sprawie jest skuteczna kampania informacyjna. Wielu Polaków po prostu nie zdaje sobie sprawy ze szkodliwości wprowadzenia takiego projektu.
Dla obrońców tożsamości małżeństwa i rodziny takich jak Państwo i ja będzie to de facto założenie knebla i poważne utrudnienie skutecznej działalności. Bo przecież bardzo łatwo będzie złożyć na nas donos i wykonać egzekucją, np. za opór wobec nauczania naszych dzieci na temat środowisk LGBT podczas zajęć z tzw. edukacji zdrowotnej.
Ale to będzie też ciężar dla przedsiębiorców, którzy mogą być ciągani po sądach, jeżeli nie zdecydują się wprowadzić genderowej polityki w swojej firmie lub choćby nie zgodzić się na zatrudnienie osoby o tzw. innych preferencjach seksualnych.
To może być konkretny krzyż dla kapłanów, którzy z ambon będą głosić prawdę o małżeństwie i przypominać o grzechach przeciw szóstemu przykazaniu. Czy wtedy prawo stanie po ich stronie, aby bronić wolność religijną? Nie sądzę – pamiętajmy „pod kogo” jest pisana ta ustawa.
Wreszcie, widzę już zamknięte konto internetowe i pozew dla twórcy śmiesznego mema, który uraził niektórych przewrażliwionych...
Zdaje sobie sprawę, iż takie sytuacje już się dzieją – i to także w Polsce! – o czym świadczą głośnie sprawy byłego pracownika szwedzkiego koncernu meblowego, a także ks. Oko czy ks. Guza. Ale to, co nadchodzi, oznacza wprowadzenie cyfrowej machiny cenzury, przysłowiowe „domykanie systemu”.
Dlatego bardzo Państwa proszę o wsparcie naszych działań w tej sprawie. W tym momencie koncentrujemy się na promocji wspomnianej petycji wraz z kampanią informacyjną na temat szkodliwości tej ustawy. Chcemy, aby jak najwięcej Polaków dowiedziało się o tym ideologicznym posunięciu rządzących, a także dostarczyć im jak największej ilości argumentów do dyskusji i pobudzić do sprzeciwu wobec takich ruchów.
Jak dobrze Państwo wiedzą, promocja w internecie jest bardzo kosztowna, tym bardziej takiego temau, który może być „odgórnie” ograniczany przez różnorakie serwisy. Dobrym przykładem może być informowanie o niedawnej kampanii antypornograficzna, na co wydaliśmy ponad 10 000 złotych, ale w rezultacie przełożyło się to na końcowy sukces.
Dlatego bardzo Państwa proszę o wsparcie naszych działań dotyczących zablokowania ustawy o tzw. mowie nienawiści kwotą 50 zł, 100 zł, 200 zł lub 500 złotych i większą. Nie dajmy odebrać sobie wolności słowa i prawa do obrony naszych rodzin!
Dodam na koniec: dla lewicy i liberałów przeforsowanie tej ustawy jest w tym momencie kluczowe.
Dlatego my w tym momencie musimy przeciwstawić się proponowanym rozwiązaniom!
Bardzo proszę Państwa o zaangażowanie poprzez wsparcie finansowe, a także poprzez informowanie innych, choćby poprzez rozesłanie tej wiadomości do swoich bliskich i znajomych.
Tylko wspólne działanie przyniesie dobre owoce!
Serdecznie pozdrawiam
Marcin Perłowski/ Centrum Życia i Rodziny