Marcin Bogdan: Polska w świetle dronów

solidarni2010.pl 5 dni temu
Felietony
Marcin Bogdan: Polska w świetle dronów
data:04 października 2025 Redaktor: GKut

Wtargnięcie ponad 20. dronów w nocy z 9. na 10. września w polską przestrzeń powietrzną było bez wątpienia prowokacją.


Ale sam atak dronów nie był groźny, obeszło się bez ofiar. Groźny, czy też raczej przerażający, okazał się obraz Polski, jaki ukazał się naszym oczom w efekcie tego ataku. Drony w sposób symboliczny odsłoniły nam ponurą rzeczywistość Polski infiltrowanej przez obcą agenturę. Drony powiedziały nam o Polsce więcej niż niejedna sejmowa debata czy medialna dyskusja ekspertów.

Na początek przypomnę kuriozalną wypowiedź Marszałek Senatu Małgorzaty Kidawy-Błońskiej, która pytana o przyczynę wysyłania SMS-owych komunikatów RCB dopiero po ataku dronów stwierdziła: „Nie wiem, czy wcześniejsze, wysyłane w nocy, takie informacje, przyniosłyby takie skutki, iż ten dom by ocalał. Na szczęście nikt nie zginął. ……. Wydaje mi się, iż dosyć gwałtownie wszyscy wiedzieli, iż taka akcja miała miejsce”. Czy można być aż tak głupim, by nie wiedzieć, iż zadaniem Rządowego Centrum Bezpieczeństwa jest „koordynowanie procesu zapobiegania kryzysom”? RCB ma ostrzegać o zbliżającym się zagrożeniu a nie informować po fakcie o jego wystąpieniu. Alarmy przeciwlotnicze uruchamia się nie po to, by zapobiec zniszczeniom obiektów, ale po to, by ostrzec ludzi przed grożącym niebezpieczeństwem. RCB jest po to, żeby ostrzegać ludzi przed zagrożeniem, media zaś są po to, żeby informować o zdarzeniach po ich wystąpieniu. Jak Marszałkiem Senatu może być osoba, która nie rozumie tak podstawowych pojęć?

Ale to był dopiero początek kuriozalnych wypowiedzi. Publicyści i eksperci z różnych stron sceny politycznej, niestety także ci uważani za prawicowych, prześcigali się w mnożeniu różnych teorii. Teorii, kto i w jakim celu wprowadził te drony do polskiej przestrzeni powietrznej. Podatnym gruntem dla snucia różnego rodzaju hipotez był brak oficjalnego, wiarygodnego stanowiska polskiego rządu. Żeby było jasne. W sytuacjach niejednoznacznych, kiedy komentatorzy nie dysponują oczywistymi dowodami, stawianie logicznych hipotez jest jak najbardziej uprawnione, może choćby pożądane. Hipotez logicznych. Ale czy logiczną była hipoteza głoszona przez, wydawałoby się rozsądnych publicystów, iż drony te mogły wlecieć do Polski przez pomyłkę? Wszak za ukraińską granicą toczy się wojna. Tak, tylko, iż wojna toczy się od ponad 3 lat, praktycznie każdego dnia kilkaset rosyjskich dronów atakuje Ukrainę, także obszary położone w pobliżu polskiej granicy i jakoś do tej pory żaden spośród tych dziesiątek, a może już setek tysięcy dronów przez pomyłkę nie przyleciał do Polski. A tu jednej nocy ponad 20. Przez pomyłkę? Logiczna hipoteza czy sianie dezinformacji?

Publicyści i komentatorzy stawiali też inne hipotezy. Choćby taką, iż drony skierowane zostały do Polski przez Ukraińców chcących w ten sposób wciągnąć Polskę do wojny z Rosją, by rozszerzyć w ten sposób antyrosyjski front. Wyjaśniali, iż mogło to być tzw. działanie pod fałszywą flagą. Ataku dokonali Ukraińcy, ale zrobili to w taki sposób, by wina została przypisana Rosji, by doprowadzić do stanu wojny między Rosją a Polską. Hipoteza logiczna, więc nie powinno się jej a priori odrzucać. Ale jeden z zacnych prawicowych publicystów uznał tę hipotezę za jedyną uprawnioną, argumentując, iż jego zdaniem Rosjanie nie mieli żadnego, powtórzę, żadnego interesu, by skierować swoje drony do Polski. Zaskakująca apoteoza Rosji. Publicysta nie rozważał hipotezy o winie Ukrainy, tylko arbitralnie przesądził o jej prawdziwości. Dodatkowo argumentował, iż koronnym dowodem niewinności Rosji jest to, iż przed zbliżającymi się do naszej granicy dronami ostrzegła nas zależna od Rosji Białoruś.

Rzeczywiste polityczne intencje często są ukrywane przed opinią publiczną. Popularnie mówi się, iż sprawy mają drugie dno. Ale w polityce najwyższego szczebla, szczególnie w polityce wojennej, tych warstw może być więcej. Sprawy mogą mieć trzecie czy choćby czwarte dno. Im więcej warstw, tym trudniej odkryć prawdę. Należy zatem brać pod uwagę, iż operacja ataku dronów na Polskę miała co najmniej trzy warstwy. Rosja zaatakowała Polskę dronami, ale zrobiła to pod fałszywą flagą, by przypisać winę Ukrainie. Białoruś na polecenie Rosji ostrzegła Polskę, by uwiarygodnić hipotezę o winie Ukrainy. Ostrzegając Polskę Rosja minimalizowała ryzyko wywołania konfliktu z Polską a próbując przypisać winę Ukrainie miała oczywisty interes, o którym jakoś „zapomniało” wielu komentatorów. jeżeli Polska uznałaby, iż atak dronów był świadomą prowokacją ze strony Ukrainy, to mogłoby to doprowadzić w konsekwencji do utrudnienia, czy wręcz zablokowania komunikacji między Europą a Ukrainą. To przecież przez podrzeszowskie lotnisko w Jasionce i przejście graniczne w Medyce transportowana jest broń i pomoc humanitarna dla Ukrainy, to tędy udają się do Kijowa europejscy i amerykańscy politycy, to tędy ukraińscy politycy wyjeżdżają z Ukrainy w drodze na różne spotkania i negocjacje. Dlatego twierdzenia niektórych komentatorów, iż Rosja nie miała interesu, by zaatakować Polskę dronami są zaskakujące i szokujące, wpisują się przy tym w misterną grę agentury wpływów.

Jeszcze bardziej zaskakujące jest to, iż praktycznie nikt z komentatorów, nie mówiąc już o politykach, nie zwrócił uwagi na rzecz wydawałoby się oczywistą. Pokazywany w mediach budynek w miejscowości Wyryki nie mógł zostać zniszczony przez dron. Gdyby na ten dom spadł nieuzbrojony dron uszkodziłby co najwyżej kilka dachówek. Gdyby dron posiadał ładunek wybuchowy z domu by nic nie zostało. To powinno być oczywiste choćby dla laika a jakimś dziwnym trafem nikt z komentatorów czy ekspertów nie podnosił tej kwestii. Choć może niektórzy z tych komentatorów odczuwali dyskomfort poznawczy, gdyż rozpowszechniali ochoczo fake newsa następującej treści: „Ludzie, mieszkam w tej wsi, ten dom został zniszczony w czasie burzy, która przeszła dwa miesiące temu, przecież to na oko widać, iż dach zerwany przez wiatr”. Prymitywna fałszywka, ale trzeba przyznać, iż sprytnie spreparowana na gruncie szerzonej dezinformacji o rzekomym uderzeniu drona. Patrząc na skalę zniszczeń budynku łatwiej było uwierzyć, iż to efekt uderzenia wichury niż upadku dronu.

W zalewie tego typu dezinformacji polski rząd przez dwa tygodnie ukrywał przed społeczeństwem wstydliwy fakt, iż w budynek trafiła rakieta wystrzelona w kierunku dronu przez natowski myśliwiec. I prawdopodobnie rząd dalej ukrywałby tę informację, gdyby nie dziennikarskie śledztwo, które ujawniło wstydliwą prawdę. Prawdę niepełną, bo dalej nie wiemy, czy rakieta została wystrzelona przez polski czy holenderski myśliwiec. Ale od kogo mamy się dowiedzieć, skoro Minister Obrony Narodowej i zarazem wicepremier rządu Władysław Kosiniak-Kamysz pytany o to przez dziennikarzy odpowiedział: „Na pewno bez drona nic by się tam nie wydarzyło. Dron jest sprawcą”. Gdyby Kosiniak-Kamysz miał IQ zbliżone do Kidawy-Błońskiej prawdopodobnie odpowiedziałby, iż bez zerwania jabłka z Drzewa Poznania w Raju też nic by się w Wyrykach nie wydarzyło. Zatem to jabłko jest sprawcą.

Tego typu wypowiedzi polityków w polskiej przestrzeni medialnej są żenujące. Ale jak określić sytuację, gdy Marcin Bosacki, sekretarz stanu w Ministerstwie Spraw Zagranicznych, w swoim wystąpieniu na forum ONZ pokazuje całemu światu zdjęcie zniszczonego budynku w Wyrykach twierdząc, iż to efekt uderzenia drona? To kompletna kompromitacja polskiego rządu, ale także niestety kompromitacja Polski i utrata naszej wiarygodności na arenie międzynarodowej. Część publicystów chcąc przykryć ten ponury fakt zarzuciła Donaldowi Trumpowi brak jednoznacznego, wyrazistego stanowiska w kwestii dronowego ataku na Polskę i powstałych zniszczeń materialnych. Tylko iż prezydent USA, podobnie jak polski rząd, doskonale wiedział, iż budynek w Wyrykach nie został zniszczony przez drona tylko przez rakietę wystrzeloną przez natowski myśliwiec. Czy zatem Donald Trump miał ogłosić wszem i wobec, iż polski rząd z Tuskiem na czele oszukuje polską i międzynarodową opinię publiczną? W dyplomacji trzeba ważyć słowa i w tej sytuacji prezydent USA tak się zachował.

Drony, które wtargnęły do Polski w nocy z 9. na 10. września były poważnym zagrożeniem. Rosja była i jest poważnym zagrożeniem dla Polski. Ale to wszystko nic w porównaniu do zagrożeń, które ukazały się naszym oczom w wyniku tego dronowego ataku. Zagrożeń związanych z niekompetencją czy wręcz złą wolą polityków obozu rządowego, zagrożeń związanych z aktywnością obcej agentury, zagrożeń związanych z uległością różnego rodzaju pudeł rezonansowych, które wzmacniają przekaz jawnie antypolskiej propagandy. Czy wyciągniemy wnioski z tej lekcji? Czy jedynym efektem tego ataku dronów będzie rezygnacja polskiego rządu z zakupu uzbrojenia dla myśliwców F-35, czyli rakiet powietrze-powietrze AIM-120? Decyzja z pozoru logiczna, skoro rakiety wystrzelone z naszych myśliwców niszą nasze domy to ………… lepiej nie dawać małpie brzytwy. Rosja, widząc Polskę w świetle wystrzelonych w naszym kierunku dronów, wystrzeliwuje teraz korki z Sowietskoje Igristoje, a może choćby z prawdziwego francuskiego Szampana.

Marcin Bogdan

***


Od redakcji:
Przypomianmy, iż można nabyć książkę Marcina Bogdana "OSTATNIE LATA POLSKI W FELIETONACH"

Osoby, które są zainteresowane posiadaniem książki, prosimy o dobrowolną wpłatę na cele statutowe Stowarzyszenia Solidarni2010 oraz przesłanie informacji na adres [email protected]

Oto nr konta:

67 2490 0005 0000 4520 4582 2486

Książka wydana została staraniem i środkami członków Stowarzyszenia Solidarni 2010 w ramach działań statutowych.

Idź do oryginalnego materiału