Marcin Bogdan: Majestat Rzeczypospolitej
Angola położona jest w południowo-zachodniej Afryce nad Oceanem Atlantyckim. Pod względem powierzchni Angola jest czterokrotnie większa od Polski ale liczba ludności jest zbliżona do naszego kraju i wynosi około 38 milionów. Stolica kraju Luanda ma ponad 5 mln mieszkańców.

To w Angoli odbywał się w listopadzie br. 7. szczyt Unia Europejska (UE) - Unia Afrykańska (UA). Polskę na szczycie reprezentował premier rządu Donald Tusk. To ze względu na rangę polskiej delegacji na lotnisku w Luandzie premiera Tuska witał prezydent Angoli João Lourenço. Wzdłuż czerwonego dywanu oczekiwała wojskowa jednostka reprezentacyjna w galowych mundurach a prezydent ubrany był w elegancki, ciemny garnitur i białą koszulę. Mimo oficjalnego charakteru wizyty, potwierdzonego ceremoniałem powitania, Donald Tusk wysiadł z samolotu i wkroczył na czerwony dywan bez marynarki, bez krawata, w rozpiętej pod szyją koszuli, z podwiniętymi niedbale mankietami lekko wymiętej koszuli, w szaro-beżowych butach o sportowym profilu. Stosowny do sytuacji ubiór to kwestia elementarnej kultury osobistej. Nikt o zdrowych zmysłach nie idzie na pogrzeb w czerwonej koszuli w żółte ciapki. Donald Tusk nie był na prywatnym wyjeździe. Gdzie zatem protokół dyplomatyczny, gdzie dyplomatyczna etykieta, która jasno określa „spójność ubioru z rangą wydarzenia i pełnioną funkcją”? Odpowiedni strój jest częścią szacunku okazywanego gospodarzowi i randze wydarzenia.

Jak to wytłumaczyć? Może Donald Tusk był przekonany, iż leci do Szwajcarii na negocjacje pokojowe między Ukrainą a Stanami Zjednoczonym odbywającymi się w obecności najważniejszych europejskich polityków? Przecież zalicza się – przynajmniej sam siebie – do tych najważniejszych. Może Tusk był przekonany, iż wysiada na lotnisku w Genewie i zaraz spotka Wołodymyra Zełenskiego. A przecież Wołodymyr Zełenski od czasu napaści Rosji na Ukrainę unika zakładania garnituru i uczestniczy w oficjalnych spotkaniach w ubraniu o charakterze wojskowym. Nie spotkało się to ze zrozumieniem ze strony Donalda Trumpa, więc może Donald Tusk chciał pokazać, iż wie lepiej od Trumpa co to empatia?
A może było inaczej. Może Donald Tusk tym razem nie dał się ograć, tak jak podczas podróży koleją do Kijowa, i wsiadł do pierwszego samolotu. Ale nie przewidział, iż jego bagaże, w których był krawat, marynarka i wizytowe lakierki, Niemcy wyślą drugim albo trzecim samolotem. Albo i statkiem.
Ale może było jeszcze inaczej. Może Donald Tusk myślał, iż leci do Afryki haratać w gałę (w języku literackim: grać w piłkę). Wszak w Polsce pogoda nieszczególna, jesienne słoty przeplatane przymrozkami i zimowymi opadami śniegu. I choćby jeżeli w Angoli trawa słońcem wypalona, to pokopać tam w listopadzie piłkę - sprawa wymarzona. Ale przecież gdy reprezentanci Polski udają się na mecze do innego kraju, to krótkie spodenki i piłkarskie buty zakładają dopiero w szatni przed meczem. Gdy z samolotów wysiadają i do hotelu się udają mają koszule pod szyją zapięte, eleganckie krawaty i marynarki uszyte według miary przez krawca zdjętej. Wiedzą doskonale, iż reprezentują swój kraj.
Pomyślałem, iż może jednak było zupełnie inaczej. Może Donald Tusk myślał, iż leci na paradę równości i paradę miłości zarazem. Na taką Love Parade Unia Europejska - Unia Afrykańska. Bo czy jest lepszy sposób na wzajemne zbliżenie w ramach multi kulti niż taka parada? Przecież Tusk mógł przypadkiem się dowiedzieć, iż w Luandzie będzie siódmy szczyt, więc już w samolocie mógł się poczuć jak w siódmym niebie. jeżeli tak było to trzeba przyznać, iż premier zachował się godnie a jego ubiór zaprezentowany na czerwonym dywanie nie był zanadto skąpy. Mógł przecież paradować przed stojącą na baczność wojskową jednostką reprezentacyjną, za przeproszeniem, z gołym tyłkiem.
Można prześcigać się w pomysłach, jak to wytłumaczyć, jak wytłumaczyć taki ubiór premiera polskiego rządu podczas oficjalnego powitania na lotnisku w Luandzie. Ale to nic nie da, nic nie da, ponieważ nie uciekniemy przed podstawowym pytaniem: a gdzie Majestat Rzeczypospolitej? Kilka lat temu Ewa Kopacz jako premier polskiego rządu miała problemy, by utrzymać się na wąskim czerwonym dywanie, miała problemy, by odróżnić kompanię honorową od zwykłych widzów. Ale to po prostu przewyższało jej intelektualne możliwości a trzeba uczciwie przyznać, iż podczas wizyt zagranicznych była zawsze ubrana stosownie, o co prawdopodobnie dbało jej bezpośrednie otoczenie. Donald Tusk jest zbyt inteligentnym człowiekiem, zbyt doświadczonym politykiem, by nie widział jak się zachować, jak się ubrać podczas tego typu wizyty i oficjalnego powitania. Dlaczego zatem świadomie godzi w Majestat Rzeczypospolitej? Określenie „Majestat” ma korzenie w łacińskim słowie „maiestas”, oznaczającym najwyższą cześć. Tusk zamiast najwyższej czci okazuje Rzeczypospolitej najwyższą pogardę.
Non possumus - nie możemy, nie możemy na to pozwolić - non possumus
Marcin Bogdan
Osoby, które są zainteresowane posiadaniem książki, prosimy o dobrowolną wpłatę na cele statutowe Stowarzyszenia Solidarni2010 oraz złożenie zamówienia na adres [email protected], podając jednocześnie informację na jaki adres ma być wysłana przesyłka. W przypadku odbioru w paczkomacie, prosimy o podanie nr telefonu i miejsca odbioru.
Oto nr konta:
67 2490 0005 0000 4520 4582 2486
Książka wydana została staraniem i środkami członków Stowarzyszenia Solidarni 2010 w ramach działań statutowych.




![W Zielonej Górze rozbłysło Betlejemskie Światło Pokoju [ZDJĘCIA]](https://rzg.pl/wp-content/uploads/2025/12/dc7e607454507df6f133377880728d18_xl.jpg)



