Marcin Bogdan: Jak daleko pada jabłko od jabłoni?

solidarni2010.pl 1 dzień temu
Felietony
Marcin Bogdan: Jak daleko pada jabłko od jabłoni?
data:28 stycznia 2025 Redaktor: GKut

Na początek krótkie wyjaśnienie. Rząd koalicji 13 grudnia zapowiedział powołanie specjalnego zespołu, który będzie monitorował treści zamieszczane w Internecie i przy tekstach, które uzna za niewłaściwe będzie dokonywał adnotacji „Zagrożenie dla demokracji”.

Dla wielu czytelników pomysł ten może się wydawać absurdalny, ale jest już wdrażany w praktyce. Oto szukając w sieci definicji jakiegoś słowa wszedłem na stronę Wikipedii, a tam, ku memu zdumieniu, ukazał się cenzorski zapis: „Treść tego artykułu może nie być zgodna z zasadami neutralnego punktu widzenia,
ponieważ artykuł pisany jest z perspektywy religijnej”
. Dlatego nie czekając na „ukonstytuowanie się” tego zespołu i chcąc mu zarazem ulżyć w jego ciężkiej i odpowiedzialnej pracy, postanowiłem sam oznakować swój felieton stosowną adnotacją o zagrożeniu dla demokracji, tyle iż demokracji walczącej.

Wiele osób jest poważnie zaniepokojonych rozwojem sytuacji w Polsce. A jeszcze bardziej zaniepokojonych jest tym, iż duża część społeczeństwa jakby nie widzi problemu, nie zauważa, iż do władzy na różnych szczeblach powracają ludzie uwikłani w podległy sowieckiej Rosji komunistyczny aparat przemocy. Często słyszę opinie, iż ludzie mają krótką pamięć, iż zapomnieli już czym naprawdę była i jaka była Polska Ludowa. Nie zgadzam się z tą opinią. W mojej ocenie ci ludzie mają doskonałą pamięć i w pełni świadomie akceptują powrót komunistycznych aparatczyków do władzy. Oni tego wręcz oczekiwali, oni jesienią 2023 roku głosowali za takim właśnie rozwojem wypadków.

Aby uzasadnić trafność mojej oceny podam jeden przykład. Kilka dni temu dziennikarze „Gazety Polskiej” ujawnili rodzinne korzenie pani sędzi Anny Bator-Ciesielskiej. Pani sędzia jest znana nie tylko z wydawanych wyroków, ale także z aktywnej działalności w stowarzyszeniu „Iustitia”. W stowarzyszeniu, którego członkowie dalecy są od wymaganej od sędziów apolityczności i otwarcie manifestują swoje poglądy. Może nie tyle poglądy, ile nienawiść do partii i formacji prawicowych, artykułowaną w postaci ośmiu gwiazdek. Dziennikarze ujawnili, iż Tadeusz Bator, ojciec pani sędzi, był wieloletnim agentem komunistycznej Służby Bezpieczeństwa i współpracownikiem wywiadu Polski Ludowej. Był też księdzem katolickim, ale to jedynie dodatkowe ubarwienie tej historii, gdyż jego posługa kapłańska daleka była od autentycznego powołania.

Po opublikowaniu tych informacji pani sędzia Anna Bator-Ciesielska wydała oświadczenie, w którym stwierdziła: „Nie miałam świadomości, iż mój Tata był współpracownikiem wywiadu PRL, zatem nic o tym nie wiem, ani też nie oceniam”. Nie ma żadnych powodów, żeby nie wierzyć pani sędzi, ale problemem nie jest to, czy wiedziała, czy nie wiedziała. Problemem jest to, iż kiedy duża część społeczeństwa w PRL-u z trudem wiązała koniec z końcem, kiedy wiele osób było podsłuchiwanych i prześladowanych, to Anna Bator żyła w dostatku, który zapewniał jej ojciec swoją agenturalną działalnością. Tadeusz Bator pomógł córce podjąć studia w Austrii. Załatwił jej paszport z klauzulą wielokrotnego przekraczania granicy i aby zapewnić jej godziwe warunki zakwaterowania kupił mieszkanie w Wiedniu. Gdy dwudziestoletnia Anna po pierwszym semestrze nauki postanowiła wrócić do Polski, by podjąć studia na Wydziale Prawa Uniwersytetu Warszawskiego, ojciec kupił jej na własność trzypokojowe mieszkanie na Sadybie.

Dla Anny Bator, jak widać z przytoczonych faktów, Polska Ludowa była krajem „mlekiem i miodem płynącym”. Okrągły stół i przemiany po roku 1989 mogły budzić u niej obawy. Gdy Anna Bator kończyła studia prawnicze Mariusz Kamiński stanął na czele Ligii Republikańskiej, która sprzeciwiała się powrotowi do władzy postkomunistów w wyniku wyborów parlamentarnych z września 1993 roku. Taką działalność Mariusza Kamińskiego, żyjąca „jak pączek w maśle” Anna Bator mogła traktować jako zagrożenie jej statusu życiowego. Czy można się zatem dziwić, iż sędzia Anna Bator-Ciesielska skazała w 2023 roku „lekką ręką” Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika na 2 lata więzienia? To nie jedyny głośny wyrok wydany przez panią sędzię, która wyniosła z domu specyficzną lewicową wrażliwość. To sędzia Bator-Ciesielska zamieniła aktywiście, który rozbił łańcuchem przednią szybę w furgonetce pro-live, wyrok finansowej grzywny na słowną naganę.

Przypadek Anny Bator jest tylko przykładem. Takich osób jak ona są setki tysięcy, miliony. To nasi sąsiedzi, współpracownicy, nierzadko znajomi. Ci ludzie, bądź ich rodzice, wspierali opresyjny system Polski Ludowej, byli mniej lub bardziej świadomymi beneficjentami tego systemu. Oni nie zapomnieli czym był PRL, oni doskonale pamiętają i marzą o jego powrocie. To dlatego Sejm przegłosował ustawę incydentalną, zgodnie z którą o ważności wyboru prezydenta w 2025 r. ma orzekać 15-tu sędziów najstarszych stażem w Sądzie Najwyższym. Nie ta czy inna Izba Sądu Najwyższego, nie cały Sąd Najwyższy w pełnym składzie. Mają to być sędziowie, którzy nie są zrzeszeni w żadnej Izbie, nie łączy ich żadna struktura formalno-prawna, nie są choćby członkami żadnej „rady starców”. Łączy ich jedno, łączy ich wyłącznie to, iż zostali mianowani na sędziów przez Radę Państwa Polski Ludowej. Nie część z nich, nie większość z nich ale wszyscy, dosłownie wszyscy. Trzeba przyznać, iż miał rację Adam Strzembosz twierdząc, iż sędziowie sami się oczyszczą. I oczyścili się z sędziów mianowanych po roku 1989 w wolnej Polsce. Oczyścili się do bólu, zostali sami komuniści. I to oni będą zatwierdzać ważność wyboru Prezydenta Polski w roku 2025. prawdopodobnie po konsultacji i z kontrasygnatą Putina.

Ci sędziowie nie mają krótkiej pamięci, ci posłowie którzy ich „namaścili” nie mają krótkiej pamięci, ci wyborcy, którzy wybrali tych posłów w większości też nie mają krótkiej pamięci. A młodym, którzy w sposób naturalny nie pamiętają czasów Polski Ludowej, którzy żyją w wirtualnym świecie współczesnych technologii, zalecam spytanie sztucznej inteligencji, jakie kryteria trzeba było spełnić, aby zostać sędzią w PRL. Ja spytałem i uzyskałem następującą odpowiedź:

W PRL, aby zostać sędzią, należało spełnić następujące główne kryteria:

1. Wykształcenie prawnicze – ukończenie studiów prawniczych i odbycie aplikacji sędziowskiej

2. Przynależność ideologiczna – lojalność wobec ideologii państwowej, w tym często członkostwo w PZPR lub innych organizacjach wspierających władze

3. Pozytywna opinia polityczna i moralna – pozytywna weryfikacja przez organy partyjne i służby, która uwzględniała m.in. pochodzenie społeczne i postawę obywatelską”

Marcin Bogdan

Idź do oryginalnego materiału