Marcin Bogdan: Holandia - film Agnieszki Holland przynosi zatrute owoce

solidarni2010.pl 11 miesięcy temu
Felietony
Marcin Bogdan: Holandia - film Agnieszki Holland przynosi zatrute owoce
data:08 października 2023 Redaktor: Redakcja
Holland Agnieszka Pokłosie Legia Alkmaar

Europę zachodnią zalewa fala młodych, agresywnych, nielegalnych migrantów. Większość państw nie radzi sobie z tym problemem. Wśród nich jest także Holandia, w której szerzą się rabunki, rozboje, gwałty, a Holendrzy boją się po zmroku wychodzić na ulicę. Zadziwiające jest to, iż policja holenderska zupełnie nie radzi sobie z tymi zagrożeniami. A może wręcz nie chce sobie poradzić.

net.

Los sprawił, iż w europejskich rozgrywkach tzw. Ligi Konferencji warszawska Legia znalazła się w tej samej grupie rozgrywkowej co holenderski AZ Alkmar. W czwartek 5 października doszło do pierwszego pojedynku obu drużyn w Holandii. Legia Warszawa – podobnie jak wiele innych drużyn piłkarskich – ma swoich wiernych kibiców, którzy pojechali na ten mecz, by dopingować swoich ulubieńców. Już przed meczem pojawiały się niepokojące informacje. Klub gospodarzy wyznaczył dla polskich kibiców punkt odbioru biletów w Hadze, oddalonej od Alkmar o 85 km. Burmistrz Alkmar w wypowiedzi dla lokalnej prasy stwierdziła, iż nie życzy sobie widzieć Polaków w zarządzanym przez nią mieście. W dniu meczu polskich kibiców nie wpuszczano do restauracji i kawiarni, a jeżeli już się tam znaleźli - wypraszano, odmawiając obsługi. Mimo tak napiętej atmosfery sam mecz przebiegł spokojnie, a kibice Legii żywiołowo dopingowali polską drużynę nie ulegając żadnym prowokacjom.

Do dramatycznych wydarzeń doszło po zakończeniu meczu. Część zawodników była już w autokarze stojącym blisko wyjścia ze stadionowej szatni, czekali na pozostałych kolegów. Gdy ci chcieli wyjść z obiektu i wsiąść do czekającego autokaru, zostali zatrzymani przez ochroniarzy i policję. Po chwili holenderskie służby użyły przemocy fizycznej. Zaczęto popychać i szarpać nie tylko piłkarzy polskiego klubu, ale także działaczy, których lżono i okładano policyjnymi pałkami. Kilkukrotnie został uderzony właściciel i prezes warszawskiej Legii Dariusz Mioduski. Na tym nie koniec, polica zagroziła szturmem na autokar, a po chwili wyprowadziła z niego dwóch piłkarzy, kapitana drużyny Josue oraz Radovana Pankova. Zakuto ich w kajdanki i odwieziono na komisariat. Drużyna Legii powróciła do Polski bez tych dwóch piłkarzy, którzy spędzili noc w areszcie i zostali zwolnieni dopiero następnego dnia po południu, po intensywnych zabiegach klubowych prawników oraz interwencjach rządowych na szczeblu ministerialnym, w tym po wezwaniu do polskiego MSZ ambasador Holandii.

Jeden ze świadków wydarzeń powiedział w wywiadzie dla Przeglądu Sportowego, iż „Piłkarzy i sztab potraktowano niczym zwierzęta. To były bestialskie sceny: pojawiły się wyzwiska, było naruszenie nietykalności.”. W oficjalnym oświadczeniu wydanym przez warszawską Legię padło następujące stwierdzenie: „Służby porządkowe Klubu AZ oraz policja nie zapewniły bezpieczeństwa piłkarzom i pracownikom Legii oraz jej prezesowi. Osoby, które miały dbać o bezpieczeństwo, same zaatakowały i naruszyły nietykalność cielesną wielu przedstawicieli naszego klubu”.

Należy zadać pytanie, dlaczego holenderska policja, która nie radzi sobie z migrantami, podjęła tak brutalną i "skuteczną" interwencję wobec piłkarzy i działaczy polskiego klubu. Czego obawiano się ze strony Polaków w kraju, w którym toleruje się na co dzień podpalenia, gwałty i grabieże? Jakie to zagrożenie skłoniło holenderską policję do podjęcia takich działań? Może obawiano się, iż wizerunek dobrze grającej polskiej drużyny oraz kulturalnie dopingujących polskich kibiców zakłóci kreowany w Holandii obraz „faszystowskiej” Polski? Holendrzy przecież prawdopodobnie wiedzą, iż przyczyną wybuchu II wojny światowej było „złe słowo Polaka przeciwko innemu narodowi”, o czym mówił wiceprezydent Gdańska Piotr Grzelak. Holendrzy prawdopodobnie wiedzą, iż były polskie obozy zagłady, o czym mówił choćby prezydent Stanów Zjednoczonych Barack Obama. Holendrzy prawdopodobnie wiedzą, iż podczas II wojny światowej Władysław Bartoszewski bał się bardziej Polaków niż Niemców, o czym informował w wywiadzie dla niemieckiego tygodnika Die Welt. Wreszcie Holendrzy prawdopodobnie oglądali film Agnieszki Holland „Zielona granica”, w którym w czarno-białych barwach, w świetle drutów kolczastych, w scenerii przywołującej obóz koncentracyjny Auschwitz-Birkenau polscy funkcjonariusze w bestialski sposób znęcali się nad bezbronnymi migrantami. Migrantami, którzy po dotarciu do Holandii mogliby przecież gwałcić i rabować bezkarnie, korzystając z bierności holenderskiej policji.

Czy zatem napad holenderskiej policji na piłkarzy i działaczy polskiego klubu to pierwsze „Pokłosie” filmu Agnieszki Holland? Czy spełnia się scenariusz „ulica i zagranica”? Pikanterii całej sprawie dodaje fakt, iż obaj aresztowani piłkarze nie są Polakami. Josue jest Portugalczykiem, a Radovan Pankov to Serb. Jak widać nie trzeba być Polakiem, żeby stać się ofiarą antypolskiej polityki. Wystarczy mieszkać w Polsce, wystarczy pracować w Polsce lub pracować dla Polski, żeby zostać napiętnowanym przez lewacko-liberalne środowiska. Może choćby nie trzeba być w jakikolwiek sposób związanym z Polską, może wystarczy być po prostu porządnym człowiekiem.

Marcin Bogdan

Idź do oryginalnego materiału