Marcin Bogdan: Czy można manipulować prawdą?

Postawione w tytule pytanie odnosi się do innej kwestii, czy przedstawiając prawdę można manipulować społeczeństwem? Czy poprzez prezentację prawdziwych danych można generować fałszywe wnioski?
Część polityków rządzącej koalicji nie może pogodzić się z przegraną Rafała Trzaskowskiego w wyborach prezydenckich, nie chce i nie potrafi zaakceptować faktu, iż Polacy wybrali na Urząd Prezydenta Karola Nawrockiego. Politycy ci podważają uczciwość przeprowadzonych wyborów sugerując różnego rodzaju teorie spiskowe. Granice absurdu przekroczył Roman Giertych sugerując, iż obwodowe komisje wyborcze zostały opanowane przez spiskowców, których określił mianem braci kamratów. Im bardziej absurdalna teoria tym bardziej niezbędne jest jej uwiarygodnienie poprzez różne analizy i publikacje wykonywane przez usłużnych „dziennikarzy” w „zaprzyjaźnionych” mediach.
Należący do niemieckiej grupy medialnej Ringier Axel Springer serwis internetowy Business Insider Polska opracował i opublikował informacje o składach osobowych wszystkich Okręgowych Komisji Wyborczych w tegorocznych wyborach prezydenckich. Źródłem tych informacji były dane pozyskane z Państwowej Komisji Wyborczej, która wie dokładnie, które komitety wyborcze zgłosiły poszczególnych członków do Okręgowych Komisji Wyborczych. Publikacja ta została natychmiast powielona przez należący do tej samej grupy medialnej Ringier Axel Springer, ale mający dużo większy zasięg, portal internetowy Onet.
Autorzy opracowania podali, iż w ostatnich wyborach prezydenckich były 32 143 Okręgowe Komisje Wyborcze, w których w II turze wyborów było w sumie 266 658 członków. Podali też ilu członków do tych komisji delegowały poszczególne komitety wyborcze. Wyliczyli przy tym jaki procent stanowili członkowie delegowani przez poszczególne komitety w stosunku do wszystkich członków komisji w całym kraju. I tak komitet Rafała Trzaskowskiego delegował 30 780 członków, co stanowiło 11,5% ogólnej liczby członków zaś komitet Karola Nawrockiego delegował 29 522 członków, czyli 11,1% ogółu. Wyliczony przez autorów udział procentowy wygląda zaskakująco, sprawia wrażenie krzywdy, dyskryminacji obu kandydatów i ich komitetów. Wszak obaj zdobyli po około 50% głosów a mieli zaledwie po ok. 11% swoich przedstawicieli w komisjach. Do tego autorzy dodali równie „szokującą” informację, iż 43 243 członków komisji, a zatem 16% ogółu, reprezentowało komitety, które wprawdzie zarejestrowały się w wyborach ale finalnie nie wystawiły swoich kandydatów. I oto teoria spiskowa gotowa. Może raczej gotowe uwiarygodnienie teorii spiskowej wykreowanej przez Romana Giertycha. „Bracia kamraci” opanowali komisje wyborcze i wyparli z nich osoby prawowite, czyli te, które powinny reprezentować rzeczywistych kandydatów. Wyliczenia rzetelne, informacje prawdziwe, na czym zatem polega manipulacja?
Zgodnie z Kodeksem wyborczym każdy komitet wyborczy może zgłosić po jednym kandydacie do każdej komisji obwodowej. Członek komisji pracuje w niej od początku do końca, nie może mieć zmiennika. Komitety mogą zgłosić do komisji kilku mężów zaufania, ale w lokalu wyborczym podczas pracy komisji może przebywać tylko jeden mąż zaufania z danego komitetu. Wśród mężów zaufania jest więc możliwa wymienność, ale także obowiązuje zasada, iż w lokalu wybory nadzoruje tylko jeden mąż zaufania z danego komitetu. Dlatego liczbę członków komisji (czy analogicznie mężów zaufania) należy odnosić procentowo do ilości komisji a nie do ogólnej liczby członków tychże komisji. Tak więc obiektywną informacją byłoby podanie, iż komitet wyborczy Rafała Trzaskowskiego delegował 30 780 członków, czyli 95,8% możliwych, zaś komitet Karola Nawrockiego 29 522 członków, czyli 91,8% spośród przydzielonych mu prawnie wszystkich miejsc w komisjach. Dopiero te wyliczenia są obiektywne a zarazem prowadzące do ciekawych wniosków. Obaj kandydaci i oba komitety głosiły, iż wybory te zdecydują o przyszłych losach Polski, iż są najważniejsze dla Polski. I oba komitety nie potrafiły obsadzić swoimi członkami wszystkich komisji wyborczych. Nie potrafiły znaleźć 32 143 osób chcących zasiadać w ich imieniu w komisjach wyborczych. W przypadku Karola Nawrockiego było to aż 8% „vacatów”.
Autorzy publikacji serwisu Business Insider Polska zadali pytanie „o sens obowiązujących przepisów Kodeksu wyborczego”, a ja zadaję pytanie o sens takiej publikacji. Wynikająca z zapisów Konstytucji równość wyborów powoduje, iż wszyscy kandydaci muszą być traktowani na równi, tak samo. Trudno sobie wyobrazić, by kandydaci mający większe poparcie sondażowe mogli delegować do komisji wyborczych więcej niż jednego członka, a ci mający mniejsze poparcie sondażowe byliby w ogóle pozbawieni możliwości posiadania swoich przedstawicieli w komisjach. Autorzy publikacji boleją, iż aż 16% członków komisji reprezentowało komitety, które wprawdzie się zarejestrowały, ale finalnie nie wystawiły kandydata. Deprecjonują tych ludzi zarzucając im niskie pobudki motywujące do pracy w komisjach wyborczych. Business Insider Polska przytacza opinię Krzysztofa Izdebskiego z Fundacji Batorego, który stwierdza, iż praca w komisjach wyborczych dla tych ludzi „to sposób na dorobienie”.
Polska jest podzielona. Podzielona zasadniczo na dwie części. Ale każda z tych części politycznego podziału ma swoje wewnętrze odcienie o zróżnicowanych ideach i własnych ambicjach. Im zatem szersza reprezentacja w komisjach wyborczych tych różnych ugrupowań, patii i organizacji, także tych, które nie dały rady zebrać wymaganych 100 tys. podpisów dla rejestracji swojego kandydata, tym większa nadzieja na rzetelne dopilnowanie procesu wyborczego, tym większa nadzieja na to, iż wybory będą uczciwe. Dla uczciwości wyborów chyba lepiej jest, by członkiem komisji był ktoś, kto „chce się dorobić” pobierając należne mu za pracę w komisji wynagrodzenie, niżeli ktoś, kto gotów jest dopuścić się oszustwa na rzecz faworyzowanego przez siebie kandydata. Nierzadko w imię swoiście pojmowanego „dorobienia się” na profitach otrzymanych po wygranej od wdzięcznego kandydata. Kodeks wyborczy nie jest doskonały, ale by wprowadzić sensowne zmiany trzeba dokonać rzetelnej analizy i oceny obowiązujących zapisów i regulacji. Publikowanie pozornie prawdziwych ale dobranych z premedytacją danych, zamiast służyć poprawianiu istniejących zapisów prawa,służy jedynie manipulacji. Manipulacji prawdą, gdyż podane prawdziwe dane sugerują fałszywe wnioski.
Marcin Bogdan
Osoby, które są zainteresowane posiadaniem książki, prosimy o dobrowolną wpłatę na cele statutowe Stowarzyszenia Solidarni2010 oraz przesłanie informacji na adres [email protected]
Oto nr konta:
67 2490 0005 0000 4520 4582 2486
Książka wydana została staraniem i środkami członków Stowarzyszenia Solidarni 2010 w ramach działań statutowych.