Marcin Bogdan: Chrześcijańska troska o imigrantów, czy zaproszenie imigrantów do walki z Chrześcijaństwem?

Na przestrzeni historii prześladowania Chrześcijaństwa przybierały różną formę. W czasach komunizmu Kościół był marginalizowany, wypychany z przestrzeni publicznej, eliminowany. Uważano, jak to ujął Karol Marks, iż „Religia jest opium dla ludu”. Za komuny walka z Kościołem odbywała się na polu administracyjnym, nierzadko personalnym, ale nie merytorycznym. Komuniści nie polemizowali z przesłaniem Kościoła, nie interpretowali tego przesłania w wygodny dla siebie sposób, traktowali Kościół właśnie tak jak opium, walczyli z Kościołem tak jak się walczy z narkomanią.
To był trudny okres dla Kościoła, ale paradoksalnie ten sposób podejścia komunistów wzmacniał Kościół a nie osłabiał. Sytuacja była zerojedynkowa, klarowna, jednoznaczna, bez niuansów i odcieni szarości. Katolicy czuli i rozumieli, iż są atakowani, ale atakowani są z zewnątrz. Wróg był znany. w tej chwili sytuacja jest trudniejsza a przez to groźniejsza dla Kościoła. Kościół jest atakowany i rozsadzany od wewnątrz. Jezus przestrzegał przed tym mówiąc: «Strzeżcie się, żeby was nie zwiedziono. Wielu bowiem przyjdzie pod moim imieniem i będą mówić: "Ja jestem" oraz: "Nadszedł czas". Nie chodźcie za nimi! » [Łk 21,8].
Jak się odbywa walka z Kościołem od wewnątrz? Na czym polega zwodzenie? Można wyróżnić dwa sposoby, dwie główne metody. Pierwsza, to dosłowne, literalne odczytywanie słów Ewangelii, a druga, to nadinterpretowanie Ewangelii, wyprowadzanie zbyt daleko idących i fałszywych wniosków. Typowym przykładem stosowania pierwszej metody jest interpretacja słów: «Gdy jeszcze przemawiał do tłumów, oto Jego Matka i bracia stanęli na dworze i chcieli z Nim mówić» [Mt 12,46]. Zatem Jezus nie był jedynakiem, skoro jego „bracia” chcieli z nim mówić. Jest to na tyle infantylna interpretacja, iż częściej zdobywa posłuch w różnego rodzaju sektach niż w katolickim Kościele. Ale właśnie taką infantylną metodę literalnej interpretacji Ewangelii zastosowano, by uwikłać Kościół w bezwarunkowe poparcie dla napływających do Polski uchodźców. Znaleźli się w Kościele tacy „egzegeci”, a wśród nich, o zgrozo, dwaj polscy kardynałowie, którzy uznali, iż Jezus był uchodźcą, cała Święta Rodzina była uchodźcami, wszak w Piśmie Świętym jest napisane: «Oto anioł Pański ukazał się Józefowi we śnie i rzekł: Wstań, weź Dziecię i Jego Matkę i uchodź do Egiptu» [Mt 2,13].
Skoro zatem Jezus był uchodźcą, a poprzez naszą religijność mamy Jezusa przyjmować do naszych serc i naszych domów, to wniosek wydaje się oczywisty, iż powinniśmy także otworzyć nasze serca i nasze domy przed wszystkimi uchodźcami. Ewangelii jednak nie można czytać literalnie, bez rozumienia kontekstu czasu i miejsca. Redaktor Paweł Lisicki zwrócił uwagę, iż zarówno Izrael jak i Egipt były w tamtym czasie pod rzymskim protektoratem. Przekładając na czasy współczesne, porównał ucieczkę Świętej Rodziny do Egipty do przesiedlenia się z jednego stanu do drugiego w ramach jednego państwa jakim są Stany Zjednoczone. Trudno więc mówić tu o uchodźctwie takim, z jakim mamy do czynienia współcześnie. Ucieczka do Egiptu była ucieczką przed bardzo konkretnym zagrożeniem, przed zapowiedzianą przez Heroda rzezią niemowląt w regionie Betlejem. Święta Rodzina nie przeniosła się do Egiptu z przyczyn ekonomicznych. Maryja «Porodziła swego pierworodnego Syna, owinęła Go w pieluszki i położyła w żłobie, gdyż nie było dla nich miejsca w gospodzie» [Łk 2, 7]. Gdyby kierowali się względami ekonomicznymi, to udaliby się do Egiptu przed narodzeniem Jezusa, by zapewnić Maryi lepsze warunki do porodu. Co więcej, Święta Rodzina nie osiedliła się w Egipcie na stałe. «A gdy Herod umarł, oto Józefowi w Egipcie ukazał się anioł Pański we śnie, i rzekł: Wstań, weź Dziecię i Jego Matkę i idź do ziemi Izraela, bo już umarli ci, którzy czyhali na życie Dziecięcia» [Mt 2,19-20]. I Józef tak uczynił, niezwłocznie powrócił do Izraela. Jak zatem można nazywać Jezusa i Świętą Rodzinę uchodźcami? To jest nic innego jak instrumentalne wykorzystywanie przekazu Ewangelii dla bieżącej polityki, polityki de facto odartej z resztek pozorów chrześcijaństwa. Zatem nieustannie trzeba przypominać słowa Jezusa «Strzeżcie się, żeby was nie zwiedziono».
Kwestia stosunku chrześcijan do uchodźców to kwestia miłosierdzia. Pojęcie miłosierdzia też podlega w tej chwili manipulacji, niestety inspirowanej z wnętrza Kościoła. Lansuje się przekaz, iż miłosierdzie jest bezwarunkowe, bezkrytyczne, iż człowiek miłosierny musi przyjąć na siebie wszelkie konsekwencje jakie mogą go spotkać ze strony osoby obdarowanej miłosierdziem. Czy nie jest jednak tak, iż opis adekwatnej postawy chrześcijanina wobec uchodźców zawarty jest w przypowieści o miłosiernym Samarytaninie? Zastanówmy się nad tym tekstem: «Pewien człowiek schodził z Jerozolimy do Jerycha i wpadł w ręce zbójców. Ci nie tylko iż go obdarli, ale jeszcze rany mu zadali i zostawiwszy na pół umarłego, odeszli.Przypadkiem przechodził tą drogą pewien kapłan; zobaczył go i minął.Tak samo lewita, gdy przyszedł na to miejsce i zobaczył go, minął.Pewien zaś Samarytanin, będąc w podróży, przechodził również obok niego. Gdy go zobaczył, wzruszył się głęboko:podszedł do niego i opatrzył mu rany, zalewając je oliwą i winem; potem wsadził go na swoje bydlę, zawiózł do gospody i pielęgnował go.Następnego zaś dnia wyjął dwa denary, dał gospodarzowi i rzekł: Miej o nim staranie, a jeżeli co więcej wydasz, ja oddam tobie, gdy będę wracał » [Łk 10,30-35].
Chrystus w tej przypowieści stawia nam Samarytanina za wzór. Samarytanin pochylił się nad potrzebującym, opatrzył jego rany, ale nie zabrał go do swojego domu. Zawiózł go do gospody i tam polecił, by się nim zaopiekowano, pokrywając zarazem związane z tym koszty. Ale pieniędzy nie wręczył bezpośrednio poszkodowanemu, tylko gospodarzowi gospody. Pokrył rzeczywiste koszty leczenia i utrzymania, ale tylko do czasu powrotu poszkodowanego do zdrowia. Miłosierdzie nie jest i nie może być bezwarunkowe. Owszem, w przypowieści o uczcie królewskiej napisane jest «Idźcie więc na rozstajne drogi i zaproście na ucztę wszystkich, których spotkacie» [Mt 22,9]. Ale gdy król zobaczył, iż jeden z przybyszy nie ma stroju weselnego, iż nie dostosował się do sytuacji, iż nie uszanował określonych przez gospodarza zasad, powiedział: «Zwiążcie mu ręce i nogi i wyrzućcie go na zewnątrz, w ciemności! Tam będzie płacz i zgrzytanie zębów» [Mt 22,13].
Kwestia relacji chrześcijan z uchodźcami to nie tylko kwestia adekwatnie pojmowanego miłosierdzia. Wmawia nam się, iż chrześcijanie mają być tolerancyjni, chociaż są u siebie, a w tym czasie przybywający do nas muzułmanie włażą z butami w nasze życie. A osoby duchowne, w tym, o zgrozo, hierarchowie Kościoła, mówią o swobodzie wyznania i wolności religijnej. Tak jakby w zapale twórczego interpretowania Ewangelii zapomnieli o słowach Chrystusa: «Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu! » [Mk 16,15]. Dlaczego nikt nie mówi, iż nadarza się niepowtarzalna okazja, iż nie trzeba jechać na misje, by głosić niewiernym Ewangelię? Nadarza się niepowtarzalna okazja a tu się okazuje, iż «Żniwo wprawdzie wielkie, ale robotników mało» [Łk 10,2].
Tak jak błędne jest dosłowne, literalne odczytywanie Ewangelii, tak równie błędne jest jej nadinterpretowanie, próba czytania między wierszami i wyciągania niczym nie uzasadnionych wniosków. Swego czasu jeden z księży biblistów w homilii wygłoszonej w Święto Zmartwychwstania Pańskiego w niebywale oryginalny sposób zinterpretował słowa Ewangelii: «A oto powstało wielkie trzęsienie ziemi. Albowiem anioł Pański zstąpił z nieba, podszedł, odsunął kamień i usiadł na nim» [Mt 28,2]. Ksiądz biblista stwierdził mianowicie, iż to nie był Anioł tylko Jezus, ale niewiasty nie poznały Jezusa. Skoro uczniowie w drodze do Emaus mogli nie poznać Jezusa, to mogły też nie poznać niewiasty przy grobie. Niby logiczne. Tylko, iż po dojściu do Emaus uczniowie poznali Chrystusa po łamaniu chleba, o czym wyraźnie jest mowa w Ewangelii. Ale „odkrycia” dokonanego przez księdza biblistę jakoś Ewangelia nie potwierdza. Gorzej, w Ewangelii jest napisane «Anioł zaś przemówił do niewiast: Wy się nie bójcie! Gdyż wiem, iż szukacie Jezusa Ukrzyżowanego. Nie ma Go tu, bo zmartwychwstał, jak powiedział. Chodźcie, zobaczcie miejsce, gdzie leżał» [Mt 28,5-6].
w tej chwili sytuacja jest trudniejsza niż w czasach komunizmu a przez to groźniejsza dla Kościoła, który rozsadzany jest od wewnątrz. Różni „uczeni w Piśmie”, czy to bibliści, czy kardynałowie, albo nadinterpretowują Ewangelię albo odczytują ją bez uwzględniania kontekstu czasu i miejsca, zbyt dosłownie, żeby nie powiedzieć bezmyślnie. Tylko czy bezmyślnie? Przecież takie interpretacje czemuś, czy wręcz komuś służą. Należy się zastanowić, czy chodzi tu rzeczywiście o chrześcijańską troskę o imigrantów, czy raczej o zaproszenie imigrantów do walki z Chrześcijaństwem. Pamiętajmy zatem o przestrodze jaką nam przekazał Chrystus: «Strzeżcie się uczonych w Piśmie. Z upodobaniem chodzą oni w powłóczystych szatach, lubią pozdrowienia na rynku, pierwsze krzesła w synagogach i zaszczytne miejsca na ucztach. Objadają domy wdów i dla pozoru odprawiają długie modlitwy» [Mk 12,38-40].
Marcin Bogdan
Cytaty biblijne pochodzą np. z BIBLI TYSIĄCLECIA, Wydawnictwo Pallottinum w Poznaniu, 2003
Webmaster: [email protected], Hosting: DEON.pl
***
Osoby, które są zainteresowane posiadaniem książki, prosimy o dobrowolną wpłatę na cele statutowe Stowarzyszenia Solidarni2010 oraz przesłanie informacji na adres [email protected]
Oto nr konta:
67 2490 0005 0000 4520 4582 2486
Książka wydana została staraniem i środkami członków Stowarzyszenia Solidarni 2010 w ramach działań statutowych.