Mapa Gomberga 2.0 - Contemnit minora

niepoprawni.pl 3 godzin temu

Minął kolejny tydzień szału Europy. Niemcy, co nikogo nie dziwi, z przerażeniem patrzą na wzrastające poparcie dla Alicji Weidel. Francuzi próbują poskładać upadający przemysł, Norwegowie mają problem z rządem mniejszościowym, a w naszej Ojczyźnie jak zwykle kabaret.

Pojawiło się oczywiście tu kilka wpisów o atrakcjach serwowanych przez Bonżura, czy kolejnych retrospektyw mesjasza wszetecznej pomocy. Fakt, nie można obok tego przejść bez komentarza, ale ja chciałbym Państwu zwrócić uwagę na pewną sytuację, którą już w latach 40-tych ubiegłego wieku, analizowano i po części weszła w życie. Chodzi o tytułową mapę Gomberga. Znawcy historii prawdopodobnie wiedzą o co chodzi. Dla Tych, którzy nie bardzo orientują się w temacie, śpieszę z krótkim wyjaśnieniem.

Otóż mapa Gomberga (w załączeniu), przedstawiała wizję Świata po II Wojnie Światowej. Rozdzielono wpływy mocarstw, jak i ustanowiono nowe granice oraz szkieletowe nowe państwa.
Nie zrealizowano tego w stu procentach, gdyż następujące po sobie wydarzenia geopolityczne, opóźniły nieco zamierzenia tzw. Rządu Światowego (późniejszy ONZ, jak twierdzą złośliwi). Zwróćcie, proszę uwagę na rok, kiedy ten szkic powstał: 1940 (!). Publikacja mapy nastąpiła rok później, przed napaścią Japonii na USA. Maurycy Gomberg - polski żyd, któremu przypisuje się autorstwo tego dokumentu, pracował nad nim ponoć ponad 3 lata. Na dole mapy umieszczono również agendę "Taka będzie nasza polityka". Tyle historia.

Przejdźmy zatem do naszych, obecnych czasów.

Zmiana, która w tempie ekspresowym następuje po przejęciu władzy przez Republikanów za oceanem, jasno pokazuje, iż narracja używana przez najwyższych urzędników rządu w Waszyngtonie, będąc jednocześnie odwzorowaniem polityki XIX wieku, wpisuje się w pomysły jakie zawierał tytułowy dokument. Strefy wpływów są niemalże identyczne, jak w przypadku obecnej mapy administracyjnej kuli ziemskiej. Z paroma wyjątkami, możemy mówić o dokonaniu się historii. Ale, jeżeli ktoś myśli, iż to koniec, to jest w potężnym błędzie.
Jak można zauważyć, np. Grenlandia jest częścią północnego sojuszu Ameryki. Nie są oddzielone kolorami zarówno Kanada jak i państwa Ameryki Środkowej. Chiny określono, jako Zjednoczone Republiki Chińskie i nieco inaczej wyglądają Indie, gdzie nie brano pod uwagę takiego tworu jak Pakistan czy mniejsze obecne republiki kończące swe nazwy jako "-stan". W Europie brak zaś Polski, Finlandii, państw Bałtyckich i wielu innych, które zostały przeznaczone do tzw. republik radzieckich. Powstaje natomiast państwo Izrael, zapoczątkowując chaos na Bliskim Wschodzie.

Oczywiście, ktoś zarzuci mi, iż nie biorę pod uwagę na przykład podziałów religijnych. Tyle, iż te podziały to tak na prawdę czas mniej więcej końcówki XX wieku. Wówczas realnie zarysowały się antagonizmy religijne, powodujące zmiany granic oraz szereg lokalnych potyczek i wojen, mających na celu udowodnić wyższość jednych nad drugimi.
Obserwując przekazy z mediów światowych, mam nieodparte wrażenie, iż hegemoni tego Świata, pragną realizacji tej mapy. Było już kilka prób (Jałta, Teheran, Poczdam), które oczywiście zmieniły chwilowo koncepcję. Niestety, minęło 50 lat i temat wraca jak bumerang.

Jednym z założeń koncepcji Gomberga było zakończenie okresu kolonialnego. I tu można się lekko zaskoczyć, albowiem największa potęga kolonialna - Królestwo Brytyjskie - została jedynie z 14-oma terytoriami zależnymi, które w znakomitej większości są niezamieszkałe (nie bierzemy pod uwagę obecności militarnej lub naukowej). Pozostałe państwa - Francja, Portugalia, Hiszpania - również nie są znaczące i ich latyfundia przeszły w ręce lokalnych społeczności dość dawno. W tym miejscu, należy wspomnieć, iż jednym z pomysłów pojawiających się w narracji AfD w Niemczech, jest powrót do "starych granic" i to nie tylko w Europie ale również poza jej granicami.
Niemcy na mapie Gomberga są terytorium kontrolowanym i podlegającym tzw. kwarantannie. Obecnie, zjednoczony RFN nie wpisuje się w te historyczne propozycje. Tu zadaję pytanie: Czy Niemcy mają zamiar wrócić np. do Angoli czy Etiopii?

Europa natomiast, przeszła od 1945 roku niemałą transformację. Po upadku ZSRR i stworzeniu nowych aliansów wewnątrz kontynentu, nastąpiły po sobie kolejne zrealizowane pomysły, które w myśl idei Schumanna, Adenauera i kilku komunistów w tym Spinellego, krok po kroku dążą do stworzenia Stanów Zjednoczonych Europy. Tego akurat Gomberg do końca nie przewidział!
Ekscentryczny i mocno pokręcony tok myślenia komunisty Spinellego, już w latach 90-tych miał się zakończyć federalizacją tzw. Starej Europy. Problem był jednak w tym, iż Francja, Niemcy, Włochy miały za mało siły roboczej, żeby jednoznacznie utworzyć oś gospodarczo-militarno-polityczną. Potrzebowano więcej ludzi (czy może bardziej: niewolników). Kiedy po upadku muru berlińskiego, ówcześni "Władcy Europy" usiedli sobie z koniakiem w ręku gdzieś pod Bonn, doszli gwałtownie do wniosku, iż należy zweryfikować dotychczasową politykę i dać "szansę" państwom zza byłej Żelaznej Kurtyny. Tu zaczął się również proces przejmowania, zarówno siły roboczej, jak i zasobów naturalnych. Zauważcie proszę, iż nagle procedury imigracyjne zostały poluzowane, zmieniła się narracja i finalnie zniesiono wizy wraz z zakazem pracy obywateli Centralnej i Wschodniej Europy. Nie było to oczywiście tak od razu. Niemniej jednak proces wchłaniania zaczął się na długo przed demokratyzacją demoludów.

Druga część tytułu "Contemnit minora", to uzupełnienie teorii nowego porządku w wersji 2.0. W wolnym tłumaczeniu znaczy "On/Oni gardzą mniejszymi". To, o czym napisałem wcześniej jest fundamentem zmian, które właśnie obserwujemy. Pamiętny traktat z Maastricht, konstytuujący Unię Europejską, był zaledwie zaczynem pod warzenie nowej "silnej" Europy. Przywództwo było również jedno jedyne: Niemcy. Państwa Starej Europy właśnie gardzą pozostałymi i stąd analogia.
Tu mała dygresja. Pewien malarz z Linzu, w swojej pracy pt. Moja Walka zakładał wiele rzeczy. Od eksterminacji, po gospodarcze uzależnienie podbitych państw. Domniemam, ze Spinelli, Adenauer czy Schumann, prawdopodobnie czytali ten "podręcznik". Współcześni nam, niewybieralni władcy Europy, sądzę, iż albo ukrywają konotacje do tego "dzieła", lub są już na etapie poprawienia oryginalnej wersji. Muszą przecież działać dyskretnie a nie na rympał, bo ludzie stanęli by jak podczas rewolucji francuskiej, a to im na pewno nie w smak.
Wrócę do USA i Chin. Wiadomym jest wszem i wobec, iż te dwa mocarstwa chcą podzielić światowy tort między siebie i to z pominięciem Rosji. Tu nie mam żadnych wątpliwości, iż w niedługim czasie może choćby dojść do "zimnego pokoju" pomiędzy Waszyngtonem a Pekinem. Kiedy takowy nastąpi, mapa Gomberga 2.0 wejdzie w swoją finalną fazę.
Według mojej oceny, USA mogą "oddać" np. Tajwan Chinom. Te zaś w geście rewanżu, przestaną zalewać USA swoimi towarami, które bardzo gwałtownie sprzedadzą upadającej Europie. Na naszym poletku zaś dojdzie do prób krystalizacji USEU (Zjednoczonych Stanów Unii Europejskiej). W obliczu upadku Europy, Stany Zjednoczone w myśl drugiej części tytułu tego artykułu, nie będą się przejmować nieudacznikami. Chiny dostaną wolną ręke do zajęcia kilku mało istotnych państw wokół obecnych granic, gdzie będą mogli poszerzyć tzw. lebensraum i zacząć ekspansję na kontynent afrykański. Tu możemy się zdziwić, bo może się to również stać forpocztą dla opanowania rynków Ameryki Południowej i może choćby Australii (ta ostatnio puszczała oczko do rządu w Pekinie aby zwiększyć bilans importowo-eksportowy). USA nie mając już interesu w Europie, mogą pozostawić nieco swoich żołnierzy i czekać na finał ekspansji Chin. Zauważcie również, iż przy okazji publikacji mapy o dostępie do zaawansowanych technologii amerykańskich jest to również swoiste odniesienie do gombergowskiej wersji 1.0

I na koniec wisienka na torcie. Do czego to ma doprowadzić?
Odpowiedź nie jest jednoznaczna. Może dojść do swoistego aliansu pomiędzy Chinami a USA, celem którego, będzie osłabienie a wynikowo - destrukcja Rosji. Pozostałe, po kolejnym już rozpadzie państwa, nie będą miały siły konkurować przeciwko dwóm potęgom i będą niezwykle łatwe w kontroli.
Wariant drugi to zderzenie, nieznoszących sprzeciwu mocarstw i finalnie III i ostatnia Wojna Światowa. Nie pozostaje tego komentować, albowiem jest to opcja, która nikomu się nie opłaca.

Reasumując chciałem podkreślić, iż najbliższe dwa lata, będą najważniejsze dla całej geopolityki. Możemy oczekiwać kuriozalnych decyzji, zarówno z Waszyngtonu jak i Moskwy czy Pekinu.

W tym wszystkim smutny wniosek na zakończenie. Nasze umęczone Państwo i próbujący sobie dawać radę Naród, po raz kolejny został pominięty w teatrze polityki światowej. Dzięki nieudolnym władzom i braku poczucia narodowej wartości, znowu jesteśmy na etapie "Contemnit minora"

Dziękuję za dotrwanie do końca artykułu i zapraszam do komentowania.

Z poważaniem
Kaszeba.

Idź do oryginalnego materiału