Małgorzata Manowska, zasiadająca na fotelu Pierwszego Prezesa Sądu Najwyższego, najwyraźniej straciła poczucie rzeczywistości, publikując swoje „stanowisko” wobec rządu Donalda Tuska. Oto przykład, jak partyjna koleżanka Ziobry i Dudy, ulokowana na szczytach władzy sądowniczej, wpadła w panikę i zaczęła histerycznie atakować każdego, kto ośmiela się mówić o przywróceniu praworządności w Polsce. To, co miało być poważnym oświadczeniem, przypomina raczej desperacki krzyk o ratunek – ocalcie moje stanowisko!
Manowska, która przecież swój awans zawdzięcza upartyjnionemu systemowi „reform” PiS i przyjacielowi Ziobrze, nie zawahała się oskarżyć Tuska i Adama Bodnara o… represje! Represje? Dobre sobie. Kiedy sędziowie niezależni byli zastraszani, dyscyplinowani i usuwani z urzędów na rozkaz jej politycznych protektorów, Manowska siedziała cicho. Ale teraz, gdy nad jej głową zaczynają zbierać się ciemne chmury, nagle staje się wielką obrończynią niezawisłości sądów. Brzmi to żałośnie.
| Chcesz czytać więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej. | 
Co więcej, Manowska porównuje planowane działania Tuska do stalinowskich represji. Czyżby zapomniała, kto stworzył „Izbę Dyscyplinarną” – narzędzie do prześladowania sędziów za niezależne wyroki? Czy nie widzi, jak groteskowe są jej porównania, gdy sama przez lata współuczestniczyła w rozkładzie polskiego wymiaru sprawiedliwości? Jej lamenty o „segregacji” sędziów to nie nic innego jak próba zamydlenia oczu opinii publicznej. Przecież doskonale wie, iż właśnie ludzie pokroju Ziobry, z którymi się fraternizowała, są prawdziwymi sprawcami dzisiejszego chaosu w sądach.
Manowska mówi o „hańbie Tuska”, podczas gdy hańbą jest to, co sama reprezentuje – bezwstydną obronę układu, który pod przykrywką „reformy” wymiaru sprawiedliwości przekształcił sądy w polityczne narzędzie PiS. Jej pisma i wystąpienia to wyłącznie żałosne próby utrzymania stołka w obliczu nadchodzących zmian. A najgorsze w tym wszystkim jest to, iż robi to z pełną świadomością, grając kartą „niezawisłości”, którą sama od dawna zdeptała.
Manowska nie broni niezawisłości sędziów – ona broni siebie i swoich politycznych sponsorów. Tylko ktoś, kto nie śledził ostatnich lat demolowania polskiego sądownictwa, mógłby uwierzyć w jej słowa.
W politycznym hejcie Manowska zapomniała o jednym. Nie jest żadnym I prezesem SN a jedynie łże-prezesem.

 1 rok temu
                                                    1 rok temu
                    










