Manowska przyznała się do przestępstwa na wizji! Mamy nagranie!

12 godzin temu

„Czy ja jestem zainteresowana w tym żeby został prezydentem ktoś, kto powie, iż ja nie jestem sędzią?” – pyta retorycznie łże-sędzia Manowska w studiu telewizyjnym. Wszystko nagrały kamery.

To nie jest cytat z kabaretu politycznego. To nie jest także fragment podsłuchu z restauracji „Sowa & Przyjaciele”. To są słowa Małgorzaty Manowskiej – osoby mianowanej przez Andrzeja Dudę na I Prezesa Sądu Najwyższego w warunkach powszechnie kwestionowanych przez środowiska prawnicze w Polsce i za granicą. Wypowiedziane wprost, przed kamerami, w studiu telewizyjnym. Bez cienia zawstydzenia. Bez ukrywania intencji. I bez zrozumienia, iż właśnie padło jawne przyznanie się do przestępstwa i konfliktu interesów.

Manowska rozpędziła się i stuknęła głową w mur, zadając retoryczne pytanie: „czy ja jestem zainteresowana w tym żeby został prezydentem ktoś, kto powie, iż ja nie jestem sędzią?”
Dłuższy fragment w nitce. pic.twitter.com/eeGa2zvwDH

— Grzegorz Kot (@gfkot) June 26, 2025

„Czy ja jestem zainteresowana w tym, żeby został prezydentem ktoś, kto powie, iż ja nie jestem sędzią?” – pyta retorycznie Manowska. A odpowiedź jest bardzo prosta: nie, nie jest. Bo to oznaczałoby koniec systemu bezkarności, który zapewnił jej stanowisko, pensję, wpływy i ochronę polityczną. To oznaczałoby konieczność poniesienia odpowiedzialności za łamanie prawa – zarówno krajowego, jak i międzynarodowego. To oznaczałoby, iż demokratyczne państwo prawa w końcu odzyskałoby kontrolę nad wymiarem sprawiedliwości – odpartyjnionym, niezależnym i sprawiedliwym.

Manowska nie mówi o Konstytucji. Nie mówi o dobru obywateli. Nie mówi o bezstronności. Ona mówi o sobie. O swoim interesie. O ochronie swojego stanowiska i tożsamości „sędziego” nadanej jej przez ludzi, których demokratyczne wybory już dawno powinny pozbawić wpływu na wymiar sprawiedliwości.

W państwie prawa taka wypowiedź to prosta przesłanka do natychmiastowego zatrzymania i usunięcia z funkcji. To jest dokładnie to, o czym mówi starożytna maksyma: nemo iudex in causa sua – nikt nie może być sędzią we własnej sprawie. Tymczasem Manowska bez cienia refleksji przyznaje: jestem zainteresowana wynikiem wyborów, bo chodzi o moją pozycję. Czy trzeba jeszcze więcej dowodów na to, iż i ona i obecna nielegalna łże Izba Kontroli Nadzwyczajnej nie spełnia podstawowych standardów bezstronności?

To delegalizacja sensu sądu jako instytucji. To upadek elementarnego zaufania obywateli do państwa.

Ta wypowiedź nie pozostawia złudzeń: system zbudowany przez PiS i jego satelitów opiera się nie na prawie, ale na interesie osobistym i politycznym. „Sędziowie” zależni od polityków orzekają o ważności wyborów, które zadecydują o ich dalszym losie. A kiedy ktoś pyta o bezstronność – odpowiadają szyderczo, iż „przecież to oczywiste, iż nie chcą zmian”.

To nie jest drobna wpadka. To nie jest przejęzyczenie. To jest oskarżenie wobec samej siebie. To jest materiał dla prokuratury – tej prawdziwej, nie tej sterowanej przez partyjnych funkcjonariuszy. A przede wszystkim: to jest alarm dla wszystkich obywatela.

Idź do oryginalnego materiału