Jacek Sasin, poseł Prawa i Sprawiedliwości oraz były minister aktywów państwowych, po raz kolejny pokazuje, iż woli uciekać się do manipulacji i populistycznych haseł, zamiast prowadzić merytoryczną dyskusję.
W swojej wypowiedzi na antenie Telewizji wPolsce24 Sasin zaatakował Rafała Trzaskowskiego, zarzucając mu brak wiarygodności w kwestii polityki migracyjnej. Jednak jego słowa są nie tylko pełne sprzeczności, ale też obnażają jego własne polityczne słabości i brak odpowiedzialności za decyzje podejmowane przez rząd PiS, w którym pełnił kluczową rolę.
Sasin krytykuje Trzaskowskiego, wskazując na rzekome sprzeczności między jego wypowiedziami a działaniami Donalda Tuska, który jako premier zgodził się na przyspieszenie implementacji paktu migracyjnego. Twierdzi, iż Tusk „otwiera drzwi dla nielegalnej migracji w Polsce”, a Trzaskowski, jako wiceprzewodniczący Platformy Obywatelskiej, mówi coś zupełnie innego, co według Sasina świadczy o braku wiarygodności. Problem w tym, iż Sasin sam jest symbolem braku wiarygodności, a jego krytyka jest bardziej próbą odwrócenia uwagi od własnych porażek niż rzetelną analizą.
Po pierwsze, Sasin pomija fakt, iż polityka migracyjna PiS, za której kształtowanie sam odpowiadał jako minister, była pełna chaosu i niekonsekwencji. Rząd PiS, w tym Sasin, przez lata budował narrację o „obronie granic” i sprzeciwie wobec polityki migracyjnej UE, ale jednocześnie nie potrafił skutecznie zarządzać kryzysem na granicy polsko-białoruskiej. W 2021 roku, kiedy tysiące migrantów próbowały przedostać się do Polski, rząd PiS najpierw ignorował problem, a następnie uciekł się do brutalnych push-backów, co spotkało się z krytyką organizacji międzynarodowych, takich jak Amnesty International. Sasin, jako prominentny członek rządu, nie tylko nie zaproponował żadnych konstruktywnych rozwiązań, ale też nie wziął odpowiedzialności za te działania, które były sprzeczne z prawem międzynarodowym.
Po drugie, Sasin manipuluje faktami, sugerując, iż pakt migracyjny automatycznie oznacza „otwarcie drzwi dla nielegalnej migracji”. Pakt migracyjny UE, który Tusk poparł, ma na celu stworzenie bardziej sprawiedliwego systemu zarządzania migracją, w tym lepsze zarządzanie granicami i relokację migrantów między krajami członkowskimi. Nie jest to równoznaczne z „nielegalną migracją”, jak próbuje to przedstawić Sasin. Taka retoryka jest typowa dla PiS – straszenie migrantami i budowanie atmosfery zagrożenia, zamiast rzeczowej debaty. Sasin, zamiast krytykować Trzaskowskiego za rzekome sprzeczności, powinien wyjaśnić, dlaczego PiS przez osiem lat rządów nie zaproponował żadnej realnej alternatywy dla polityki migracyjnej UE, ograniczając się do populistycznych haseł.
Co więcej, Sasin sam ma na koncie wiele decyzji, które podważają jego wiarygodność. Jako minister aktywów państwowych odpowiadał za organizację tzw. wyborów kopertowych w 2020 roku, które kosztowały podatników 70 milionów złotych, a ostatecznie się nie odbyły. Ta decyzja, podjęta wbrew konstytucji i w czasie pandemii, była jednym z największych skandali rządów PiS. Sasin nigdy nie poniósł za to odpowiedzialności, a jego tłumaczenia, iż „ktoś musiał podjąć ryzyko”, były kpiną z obywateli. Jak ktoś, kto zmarnował publiczne pieniądze na taką skalę, może mówić o czyjejkolwiek wiarygodności?
Atakując Trzaskowskiego, Sasin próbuje odwrócić uwagę od własnych niepowodzeń i kryzysu w PiS. Partia, której jest członkiem, traci poparcie w sondażach, a jej kandydat na prezydenta, Karol Nawrocki, walczy z aferą mieszkaniową. Zamiast zmierzyć się z problemami wewnątrz własnej formacji, Sasin woli szukać kozła ofiarnego w postaci Trzaskowskiego. To klasyczna taktyka PiS – budowanie narracji o „wrogach zewnętrznych”, zamiast przyznać się do własnych błędów.
Wypowiedź Sasina jest więc nie tylko manipulacją, ale też dowodem na to, iż PiS nie ma nic konstruktywnego do zaoferowania w debacie o przyszłości Polski. Sasin, zamiast rzucać oskarżenia, powinien spojrzeć na swoje własne dokonania – lub raczej ich brak. Jego krytyka Trzaskowskiego jest pusta i pozbawiona podstaw, a jedyne, co pokazuje, to desperację PiS w obliczu utraty wpływów. Polacy zasługują na polityków, którzy potrafią prowadzić merytoryczną dyskusję, a nie na takich, którzy – jak Sasin – uciekają się do taniej propagandy i hipokryzji.