Manifest powyborczy

5 lat temu

Zrobię na gwałtownie manifest powyborczy, żeby dyskusja się nie rozłaziła po offtopach. Nie, nie żałuję swojego głosu na Razem, jako lewicowy wyborca jestem przyzwyczajony do porażek.

I tak wolę przynajmniej mieć tę odrobinę luksusu, żeby zagłosować całkowicie zgodnie z przekonaniami. W 1991 Ikonowicz (któremu zbierałem podpisy) przegrał w idiotycznej koalicji „Solidarność Pracy”, która unikała słowa „lewica” i się powoływała zamiast tego na „społeczne nauczanie Jana Pawła II” (shitting ya I am not). To było gorsze.

Jak każdy polski selekcjoner po mundialu, Grzegorz Schetyna mówi o „pierwszej połowie meczu”. Wyższość piłki nożnej nad polityką polega na tym, iż w futbolu to jest zwykle już pożegnalne przemówienie trenera reprezentacji, a teraz maestro Schettino poprowadzi nas do kolejnego zwycięstwa (moralnego).

Jakiś czas temu pisałem na blogu, iż zasadniczym problemem opozycji jest to, iż życie Przeciętnego Kowalskiego się przez ostatnie 4 lata poprawiło. Widzę to także w swoim towarzyskim bąbelku, zdominowanym przez ludzi zawieszonych gdzieś między LMC a MMC.

W rodzinie, w której małżonkowie (partnerzy) zarabiają na rękę tak ze trzy z hakiem, 500+ było wybawieniem. Dzięki niemu taka rodzina mogła wreszcie złapać drugi oddech – pójść z dziećmi do zoo, kupić nowy telewizor, pojechać na wakacje.

PiS do tego celnie tuż przed wyborami rozszerzył 500+ i dodatkowo dopieścił emerytów. To oznaczało, iż duże grupy elektoratu musiały mieć uczucie, iż głosując na opozycję, głosują przeciw własnemu żołądkowi.

Opozycja na dodatek sama siebie zaszachowała, zwalczając 500+ w latach 2015-2016 erupcjami najtandetniejszej demagogii. Pamiętacie te „reportaże” o hołocie, która wzięła 500+ i pojechała nad morze, czym sprawia dyskomfort Znanej Aktorce?

Pamiętacie te ekonomiczne autorytety wieszczące, iż gdy Słońce wejdzie w trygona Bliźniąt, to 500+ spowoduje kryzys gospodarczy? Ich horoskopy okazały się koncertowo nietrafione: miał być gigantyczny deficyt i hiperinflacja, a tu zonk (i ile można tego bronić, iż „w tym roku wprawdzie jeszcze nie, ale w następnym to już mur-beton!”).

Opozycyjne media, jednego dnia straszące kryzysem (który nie nadszedł), a drugiego postulujące zakaz wstępu hołoty do ośrodków wczasowych „nur fur Autoryteten”, same sobie odebrały wpływ na społeczeństwo. Dziś mogą już tylko przekonywać przekonanych.

Nieśmieszne żarty paraprawne o trybunałach rewolucyjnych, które będą rozliczać PiS (najgłupszy tekst tego typu popełnił chyba prof. Sadurski, ale niestety nie był jedyny), wielu ludzi potraktowało na serio. To było głupie i niepotrzebne: mam świadków, iż od początku zwalczam rojenia z serii „będziesz siedzieć!” albo „trybunał stanu!”.

Jednym z sekretów wygranej Kaczyńskiego był casting na niby-liderów, którzy spełniali podstawowy warunek: byli SYMPATYCZNI.

Ja też nie lubię prezydenta Dudy, ale obiektywnie oceniam jego socjotechniczny talent. Robiąc te wszystkie swoje głupkowate miny z serii „zachwyt nad kiełbasą”, puszcza oko do elektoratu: pokazując, iż on tylko udaje sztywniaka z powodów zawodowych, ale tak naprawdę to swój chłop.

Ludzie lubią sympatycznych. To w zasadzie tautologia, ale wyciągnijmy z tego wnioski.

Schetyna sympatyczny nie jest. Gdy się uśmiecha, mamy wrażenie, iż odgrywa rolę ze scenarusza. „14:31 – oklaski, przewodniczący się uśmiecha, patrzy z uśmiechem w lewo, patrzy z uśmiechem w prawo, pozdrawia wielbicieli; 14:32 – można się przestać uśmiechać, spocznij”.

Duda i Szydło odgrywają archetypalne postacie, które każdy Polak zna ze swojego życia – wujka i ciotki, z którymi wprawdzie się w niczym nie zgadzamy, ale w sumie lubimy ich odwiedzać, bo jest MIŁO. Ciocia informuje pierożki, wujcio polewa, jest sielsko. Nikt nie mówi o polityce, bo po co.

Komorowski jest ucieleśnieniem przeciwnego archetypu upiornego wujaszka – takiego, który wznosi toast „zdrowie pięknych pań i tu obecnych”. A Schetyna archetypu szefa, który mówi do załogi „wicie rozumicie, nie ma pieniędzy, niezbędne są wyrzeczenia” (a sam sobie właśnie dał premię).

Jeśli nie chcemy jesienią większości konstytucyjnej dla PiS, Platforma też musi zrobić casting na sympatycznych liderów. I ci fajni liderzy muszą mieć przekaz typu „Janie Kowalski, jeżeli dasz nam wygrać, twoje życie poprawi się w taki oto konkretny sposób”.

Hasła ogólne (że konstytucja, iż praworządność) po prostu nie wygrywają wyborów. Owszem, działają na ludzi takich jak ja. Ale ludzie tacy jak ja, to by dali konstytucyjną większość Zandbergowi.

Idź do oryginalnego materiału