Cud gospodarczy, który miał miejsce w Polsce po 1989 roku, zasługuje na większy rozgłos w świecie, ale nikt go nam nie zapewni, poza nami samymi. Budowanie soft power polega również na dobrym mówieniu o swoich sukcesach i dzieleniu się dobrymi doświadczeniami. O narracji, której brakuje, a która jest dzisiaj bardzo potrzebna, rozmawia Jan Farfał z prof. dr. hab. Marcinem Piątkowskim, ekonomistą i orędownikiem dobrego mówienia o Polsce.
Jan Farfał: Czy w dobie hard power pozostało miejsce na soft power?
Marcin Piątkowski: Oczywiście, iż tak. Cały czas, mimo ogromnej zmiany w polityce amerykańskiej, Ameryka przyciąga do siebie, a jej wpływy na świecie są ściśle związane z soft power. Od kultury przez analizy, publikacje, po technologie, jak choćby nasza rozmowa dzięki Google’a… Więc ten soft power cały czas jest. Na szczęście Europa – od Francji po Niemcy – też korzysta ze swego soft power. Polska, jak myślę, jest dopiero na początku budowania swojego.
Reszta świata ma czasami negatywny soft power, przykładem może być postrzeganie Chin na Zachodzie, które z kolei mają pozytywny w krajach rozwijających się. Podsumowując, tak, relatywna waga hard power wzrosła przez ostatnie kilka lat, choćby od agresji Putina, a później wygranej Trumpa, ale soft power zawsze było ważne i takie pozostanie.
Wspomniałeś o tym, iż nasz kraj jest na początku swojej drogi budowania soft power. Kilka miesięcy temu polska opinia publiczna żyła okładką „The Economist”, przy czym przypomnijmy, iż podobna okładka pojawiła się już w 2014 r. – można odnieść wrażenie, iż to są tylko sporadyczne wybuchy entuzjazmu Polską… Czy możemy przekuć to w spójną narrację opowiadania o polskim sukcesie?
Na razie warto docenić, iż się na tej okładce pojawiliśmy i to w świetnym kontekście, pokazującym Polskę jako kraj, który wchodzi na europejską, choćby jeżeli niekoniecznie od razu na światową, arenę. Mówię i piszę o tym od kilkunastu lat, swój pierwszy referat o „Poland’s New Golden Age”, opublikowany przez Bank Światowy, napisałem już w 2013 roku. W 2018 roku napisałem książkę o polskim cudzie gospodarczym, więc tę okładkę widzę jako częściowe zwieńczenie pracy mojej i wielu innych ludzi, którym zależało na tym, żeby bezprecedensowy sukces gospodarczy Polski został doceniony.
Na pewno to jest istotny moment. Taka okładka może być warta miliardy dolarów, bo przecież „The Economist” czyta globalna elita. Wielu z tych ludzi pierwszy raz po prostu usłyszało, iż Polska jest krajem, na który powinni zwrócić uwagę. Co oczywiście nie oznacza, iż teraz już mamy wszyscy zacząć, mówiąc kolokwialnie, grillować, chodzić na grzybobranie i się relaksować. Przed nami daleka droga, aby zbudować prawdziwe soft power, rozpoznawalne na świecie. Poza tym musimy też zrobić wszystko, żeby nie dosięgła nas klątwa okładki „The Economist” – jest bowiem taka statystyczna zależność, iż często, gdy jego okładki zapowiadają coś dobrego, po jakimś czasie rzeczywistość przynosi coś dokładnie odwrotnego… Ale mam nadzieję, iż tak jak tamta okładka z 2014 roku nie oznaczała końca cudu gospodarczego w Polsce, tak i ta tego nie oznacza. Jestem przekonany, iż przynajmniej jeszcze przez dekadę nasz cud gospodarczy będzie trwał.
W jaki sposób komunikacja na temat fenomenalnego wzrostu gospodarczego Polski, o którym piszesz choćby w książce Złoty wiek, może przekładać się na realne inwestycje? Jaka jest droga przekuwania soft power na realne pieniądze w Polsce?
Lepsza narracja ma oczywiste znaczenie dla inwestycji, szczególnie w dzisiejszym świecie, w którym dochodzi do szybkiej fragmentaryzacji globalnych strumieni inwestycji kapitałowych. Globalni inwestorzy w panice rozglądają się za nowymi lokalizacjami – poza Chinami i poza krajami, które są narażone na cła Trumpa, ale również za lokalizacjami, które w długim okresie będą bezpieczne oraz pozwolą Zachodowi przetrwać konkurencyjną nawałnicę Chin. Takich miejsc na świecie jest mało, ale myślę, iż należy do nich Polska i cały nasz region. Kiedy dojdzie, a mam nadzieję, iż będzie to szybko, do zakończenia wojny w Ukrainie, to naprawdę się może okazać, iż – patrząc z globalnego punktu widzenia – to właśnie Polska i nasz region będzie miejscem, w którym zagraniczny kapitał zachodni będzie mógł się czuć bezpiecznie, bo przecież ich nie znacjonalizujemy ani nie ukradniemy ich technologii. A jednocześnie cały czas jesteśmy bardzo konkurencyjni, jeżeli chodzi o koszty i jakość kapitału ludzkiego. Właśnie taką możemy budować narrację.
Tak iż powinniśmy oczywiście korzystać z tej okładki, ale też budować własną narrację i od razu ją przekuwać na konkrety. Mówić, iż Polska jest współcześnie jednym z najlepszych, najbezpieczniejszych, najbardziej konkurencyjnych miejsc na świecie, gdzie warto inwestować w długim okresie, również po to, żeby wygrać konkurencję z Chinami.
Czyli credo już mamy. A jakie byłyby trzy główne instrumenty, dzięki którym możemy rozpowszechniać tę narrację, oprócz oczywiście okładek „The Economist” i książek o złotym polskim wieku?
Jestem dzisiaj w Bukareszcie, gdzie jutro mam wykład właśnie na temat naszego cudu gospodarczego. Okazuje się, iż choćby w środowisku ekspertów, ekonomistów, akademików mało kto o tym polskim sukcesie słyszał. Musimy więc więcej o nim mówić. Uważam, iż cały czas jesteśmy zdecydowanie zbyt skromni i się po prostu z tą naszą narracją nie przebijamy. Jakoś nam przez gardło nie przechodzi, z różnych powodów kulturowych, zdanie: „We are the best, we are Europe’s and the world’s growth champions”. To sprawia, iż – szczególnie w świecie, w którym atencja jest coraz krótsza, TikTokowa – nie ma czasu w to, żeby niuansować przekaz. Uważam, iż co do zasady każde wystąpienie polskiego ministra, polityka, premiera powinna się zaczynać od tego, iż jesteśmy czempionami wzrostu gospodarczego.
Kilka dni miałem wykład w Warszawie. Zawsze się dziwię, iż choćby nasi przedsiębiorcy nie zdają sobie sprawy, jak wiele osiągnęliśmy – i myślę, iż skoro nie zdają sobie z tego sprawy, to nie wykorzystują tych argumentów w rozmowach z kontrahentami. A mogliby z nimi negocjować z pozycji siły, z pozycji kraju, który przez ostatnie 35 lat naprawdę osiągnął coś wyjątkowego. Oczywiście trzeba też wspomagać zagraniczną ekspansję polskich firm. Polskich firm na świecie mamy mało – InPost, Maspex i może jeszcze kilka mniejszych. Musimy im wszystkim pomóc.
Wreszcie, trzeba też dodatkowych inwestycji w kulturę, tak jak zrobili to na przykład Koreańczycy. Przecież 10 lat temu nigdy bym nie przypuszczał, iż młodzi ludzie na całym świecie będą pasjonować się koreańskim popem albo ich serialami na Netflixie. A było to częścią planu rządu koreańskiego. Powinna robić to też Polska. Inwestycje w kulturę dadzą bardzo wysoki zwrot z kapitału – mówimy o dziesiątkach milionów dolarów, z których, jeżeli chodzi o soft power, można by pewnie uzyskać miliardy.
Obecnie naszym soft power jest Lewandowski i Świątek. Też używam ich w swoich slajdach. To są chyba najbardziej rozpoznawalne teraz symbole Polski… Lewandowskiego rozpoznają choćby w Indiach i w Pekinie, ale kiedyś nam go zabraknie, dlatego warto już teraz myśleć nie tylko o kolejnych sportowcach, ale też o systemowym inwestowaniu w kulturę.
To, o czym wspomniałeś, pokazuje problem, który poruszyliśmy na początku – mamy pojedyncze przykłady, wyspy polskiego sukcesu, które nie składają się na archipelag narracji sukcesu. Niemniej, wspomniałeś o roli polityków, jaką powinni odgrywać, jeżdżąc za granicę. Czy nie odnosi się to także do byłych polityków? Czy nie powinniśmy zaangażować „grupę operacyjną” byłych premierów, prezydentów, którzy w koordynacji na przykład z ministerstwem spraw zagranicznych mogliby robić więcej w tej sprawie?
Pełna zgoda, choćby jakiś czas temu zaproponowałem konkretny pomysł stworzenia ekonomicznego Korpusu Pokoju, w ramach którego moglibyśmy Balcerowicza, Kołodkę, Belkę, Rostowskiego i całą plejadę naszych ekonomicznych liderów wysyłać w świat (Balcerowicza i Kołodkę koniecznie innymi samolotami), żeby opowiadali o polskim sukcesie i doradzali biedniejszym krajom, z różnych perspektyw. Dziwię się, iż tego nie robimy, bo to nasze ogromne aktywa.
Gdyby na świecie przyznawano Nobla nie tylko za teorię ekonomiczną, ale również za praktykę, Polska powinna dostać już ich kilka przez te ostatnie 35 lat. I tych niedoszłych noblistów powinniśmy wysyłać po całym świecie. Naprawdę to nie będzie wiele nas kosztować. Popyt na takie doradztwo jest i będzie bardzo duże. Istnieje prawie 150 krajów, które albo są biedne, albo „buksują” w miejscu i nie są w stanie się wzbogacić, tak jak my zrobiliśmy. Destynacji dla polskich ekonomicznych praktyków by nie zabrakło.
Jeśli miałbyś napisać drugi tom swojej książki o polskim złotym wieku i ta książka ukazałaby się w 2040 roku, jaki byłby jej tytuł?
Świetne pytanie. Myślę o napisaniu kolejnej książki z wizją naszego kraju w 2050 roku. Jednym z głównych naszych problemów jest to, iż Polsce dzisiaj nie mamy wizji. Gdyby zapytać Polaków, jak nasz kraj ma wyglądać w 2050 roku, jak nasze elity formują i werbalizują taką wizję, to odpowiedź jest, iż naprawdę nie wiemy… Chciałbym, żebyśmy sobie wyznaczyli cel, iż w ciągu życia kolejnego pokolenia, czyli do 2050 roku, Polska stanie się jedną z trzech najważniejszych gospodarek w Europie kontynentalnej, obok Francji i Niemiec. Jest to do zrobienia i stać nas na to. I mając taką perspektywę, możemy sobie powiedzieć, co musimy zrobić, żeby ta ambitna wizja się ziściła.
Ja proponuję program reform „5i” – instytucje, inwestycje, innowacje, imigracje i inkluzywność. Trzeba naprawić instytucje, takie jakie sądy, inwestować więcej w infrastrukturę, naukę, innowacje, otworzyć się na import talentów z całego świata, inteligentnych i przedsiębiorczych ludzi, i zachować wysoką mobilność społeczną.
Wizje są po to, żeby mobilizować i motywować naród i społeczeństwo do robienia czegoś więcej, do bardziej ambitnych celów niż „ciepła woda w kranie”. Myślę, iż po tych 35 latach sukcesu, bez ambitnej wizji narodowego zapału do rozwoju będzie coraz mniej, a w tysiącletniej historii Polski nie było lepszego momentu, w którym moglibyśmy dogonić, a choćby przegonić Zachód. Chciałbym, żebyśmy tego historycznego momentu nie zmarnowali.
—
Marcin Piątkowski – ekonomista pracujący w New Delhi, doktor habilitowany, profesor Akademii Leona Koźmińskiego i autor bestsellera Złoty wiek. Jak Polska została europejskim liderem wzrostu i jaka czeka ją przyszłość. Wcześniej m.in. Główny Ekonomista PKO BP oraz wizytujący naukowiec na Uniwersytecie Harvarda.
—
Wywiad pochodzi z najnowszego numeru Res Publiki Nowej Na twardo czy na miękko? Polskie soft power opublikowanego 24.09.2025.
—
Foto.: Peter Heeling, Downtown of Warsaw, cropped by the RPN team, CC-BY-1.0.