
Leżę w ciemności, wpatrując się w nicość,
łzy drżącą dłonią ocieram.
Staram się krzyczeć, oprzeć, uwolnić,
wiem, iż powoli umieram.
Przyjdź po mnie mamo, otul, uratuj,
wyrwij mnie z tego więzienia.
Prowadź mnie proszę, prosto do domu,
z dala od tego cierpienia.
Wyciągam rękę w stronę otchłani,
chwyć mnie, przyciągnij do siebie.
Nie pozwól utonąć, napełnij powietrzem,
nim w mroku tym znajdę wytchnienie.
Widzisz mnie mamo? Tam jestem, biegnę.
Ciemność mnie woła z oddali.
Zimno rozchodzi się po mym ciele,
czy zdołasz mnie jeszcze ocalić?