Pani redaktor Maria Woś, nieoceniona nestorka Polskiego Radia Wrocław, w jednym ze swoich ostatnich felietonów przypomniała niezwykłą postać, z którą dane jej było zetknąć się pod koniec lat czterdziestych.
Wypędzona ze Lwowa Maria Cząstka, znana dziś pod „ślubnym” nazwiskiem Woś, parę lat po wojnie została uczennicą I Liceum Ogólnokształcącego. Jedną z postaci, która wryła się jej wtedy w pamięć był nauczyciel języka łacińskiego. Wówczas około czterdziestoletni wyróżniał się elegancją zarówno w zachowaniu jak i ubraniu. Poruszał się bowiem w sposób przywodzący na myśl tradycję międzywojennej kadry oficerskiej a do szkoły przychodził w skromnym, ale bardzo wówczas modnym garniturze noszonym przez niego tak, jakby się w nim urodził. Jak niemal wszyscy wówczas – zarabiał grosze, ale uważał, iż nie zwalnia to z „trzymania fasonu”. Tego samego wymagał od swoich uczniów, których codziennie pouczał, iż nie wolno się garbić, ale zawsze należy „trzymać się prosto” a choćby najskromniejszy łach, w jakim chodziło wielu, zawsze powinien być czysty, wyprasowany i pod każdym względem zadbany. W kontaktach z młodzieżą był przyjazny, ale też bardzo wymagający. A do tego miał jeszcze jedną cechę. Jak to stwierdziła Maria Woś – był jednym z najprzystojniejszych mężczyzn, jakich widziała w całym jej już ponad dziewięćdziesięcioletnim życiu.
Nauczycielem tym był Adam Trybus, o którym jego uczniowie nie wiedzieli za dużo. Domyślali się, iż jak wielu – walczył na frontach II wojny światowej. Więcej – dowiedzieli się w roku 1950, kiedy to dnia 20 września na wrocławskim dworcu głównym został aresztowany przez funkcjonariuszy Urzędu Bezpieczeństwa. Dopiero wtedy, dyskretnymi przekazami szeptanymi „na ucho” do uczniów zaczęła docierać niesamowita historia ich nauczyciela. Adam Trybus był synem chłopskiej rodziny gospodarującej w Zręcinie pod Piotrkowem Trybunalskim. Urodził się w roku 1909, po ukończeniu szkoły powszechnej kształcił się w gimnazjum w Krośnie. Był w tym czasie aktywnym harcerzem ZHP. Po zdanej w roku 1929 maturze rozpoczął studia na Uniwersytecie Jagiellońskim, które łączył z pracą zawodową i działalnością w związku Akademickiej Młodzieży Ludowej. Po uzyskaniu dyplomu magistra filologii klasycznej odbył obowiązkową służbę wojskową w Pułku Strzelców Podhalańskich. Ukończył ją otrzymując stopień podporucznika. Następnie do wybuchu wojny był nauczycielem w Krośnie, gdzie pracował także jako organizator i koordynator działalności harcerskiej. W czasie kampanii wrześniowej dowodził plutonem walczącym na Lubelszczyźnie. Pragnąc kontynuować walkę pod koniec września przedarł się Węgry. Po internowaniu i osadzeniu w obozie uciekł z niego i przez Rumunię dotarł do Jugosławii, skąd drogą morską dostał się do Francji, gdzie w szeregach Legii Cudzoziemskiej odbył szereg szkoleń m.in. z obsługi broni przeciwpancernej. W czerwcu 1940 walczył w obronie Francji a po zawartym przez nią zawieszeniu broni dotarł do Wielkiej Brytanii, gdzie został oficerem 3. Brygady Kadrowej Strzelców a następnie Brygady Strzelców Podhalańskich. Służąc w niej zgłosił się do ośrodka szkolącego najwyższej klasy komandosów – słynących później jako „Polscy Cichociemni”. Pomyślnie przeszedł morderczą selekcję, której etapy polegały np. na aresztowaniu przez angielską policję, przekonaną iż ma ona do czynienia z groźnym przestępcą, skutecznej ucieczce z aresztu i umknięciu policyjnemu pościgowi. W czasie szkolenia w ośrodku dla polskich komandosów przeszedł dziesiątki szkoleń m.in. w skokach spadochronowych, walce wręcz, posługiwaniu się przeróżnymi rodzajami broni i materiałów wybuchowych, taktyce partyzanckiej, umiejętnościach przenikania do struktur wroga itp. Późnym latem 1942, jeszcze w Wielkiej Brytanii, został zaprzysiężony jako Cichociemny oraz – żołnierz Armii Krajowej. Do Polski został zrzucony na spadochronie wczesną jesienią tego samego roku. W kraju został szefem Kierownictwa Dywersji Inspektoratu Armii Krajowej Łódź. Do końca wojny dowodzony przez niego oddział przeprowadził ponad trzysta akcji sabotażowych i dywersyjnych. Sukcesy w walce podziemnej nagradzane były odznaczeniami i awansami – na porucznika, kapitana w końcu – majora. Po rozwiązaniu Armii Krajowej kontynuował walkę dowodząc oddziałem podległym Delegaturze Sił Zbrojnych. Jedną z dowodzonych przez Trybusa akcji było przeprowadzone 11 czerwca 1945 uwolnienie kilkudziesięciu żołnierzy i więźniów politycznych z aresztu Urzędu Bezpieczeństwa w Pabianicach. Akcja przeprowadzona został bez strat po żadnej ze stron a zakończyła się odwiezieniem ciężarówką do przygotowanych schronień ludzi często niezdolnych, w wyniku długotrwałych tortur, do samodzielnego utrzymania się na nogach. W ówczesnej sytuacji kontynuowanie walki podziemnej oceniał jednak jako skazane na klęskę. Uważał też, iż nie powinien swoich ludzi skłaniać do działalności, która raczej prędzej, niż później skończyć się musiała ich śmiercią. Dochodził wówczas do wniosku, iż najwłaściwszą staje się długotrwała działalność o charakterze pozytywistycznym. Uzyskując na to zgodę swojego dowództwa a mając taką wyjątkową możliwość rozpoczął rozmowy z samym premierem ówczesnego rządu Edwardem Osóbką – Morawskim. Ich efektem była gwarancja pełnego bezpieczeństwa, po złożeniu broni, wszystkich ludzi z jego oddziału. Odbywało się to według ogłoszonej wówczas amnestii, która początkowo – była przez komunistyczny reżim w zasadniczej mierze – respektowana. Dostrzegając jednak, iż w rodzinnych okolicach jest intensywnie inwigilowany przez agentów UB liczył na to, iż mniej dokuczliwa i groźna będzie ona na Ziemiach Odzyskanych. Tak trafił do Wrocławia, gdzie w liceum przy ul. Poniatowskiego rozpoczął pracę jako nauczyciel łaciny. Ożenił się z Danutą Justyną, też żołnierzem AK, z którą doczekał się trójki dzieci. Komunistyczny reżim dążył jednak do wyeliminowania z narodu polskiego ludzi stanowiących rzeczywistą polską elitę – bohaterów walki o niepodległą ojczyznę. Po aresztowaniu w roku 1950 przeszedł długotrwałe, potworne i wyniszczające zdrowie śledztwo. Rok później sąd wydał wyrok piętnastu lat więzienia, utraty praw publicznych, konfiskaty majątku. Do końca grudnia 1955 przebywał w najcięższych więzieniach, m.in. we Wronkach, gdzie nie szczędzono mu karcerów i innych wymyślnych represji. Odzyskując wolność był człowiekiem o generalnie złym stanie zdrowia. Powrócił do pracy w oświacie. Był nauczycielem najpierw we Wrocławiu a potem w Piotrkowie Trybunalskim. Aż do końca lat sześćdziesiątych był obserwowany i nękany przez SB. W roku 1970 odmówiono mu prawa kontynuowania pracy nauczycielskiej. Pomimo zmagania się z chorobami do końca życia pozostawał człowiekiem bardzo aktywnym społecznie. Angażował się w działalność Kościoła oraz w inicjatywy o charakterze opozycyjnym. Wybuch stanu wojennego zastał go w fatalnym stanie zdrowia. Mimo tego 13 grudnia 1981 został aresztowany. W czasie bezskutecznych przesłuchań, z obawy iż może nie przeżyć kolejnych (a na mnożeniu zbędnych ofiar śmiertelnych juncie Jaruzelskiego nie zależało) uchylono jego aresztowanie. Zmarł kilka miesięcy później – 4 lipca 1982. Pochowany został na Starym Cmentarzu Rzymskokatolickim w Piotrkowie Trybunalskim.
W roku 2008 prezydent Lech Kaczyński pośmiertnie odznaczył majora Adama Trybusa Krzyżem Komandorskim Polonia Restituta. Wcześniej, w latach wojny, odznaczony już został Złotym Krzyżem Zasługi z Mieczami, czterokrotnie Medalem Wojska Polskiego, trzykrotnie Krzyżem Walecznych oraz Krzyżem Srebrnym Virtuti Militari. Po jego ustanowieniu – także Krzyżem Armii Krajowej.
Przy okazji – warto przypomnieć kilka faktów związanych z Cichociemnymi. Czyli najściślejszą elitą polskich komandosów z lat II wojny światowej. Tych komandosów, od których lepszych nie miała żadna armia świata, było kilkuset. Każdy biegle mówił przynajmniej paroma obcymi językami, niektórzy – choćby siedmioma. Pojawienie się każdego na zapleczu wroga oznaczało istną masakrę dla jego zdolności bojowej. Wyszkolenie i aktywność Cichociemnych oznaczała bowiem, iż gdzie tylko się pojawiali – wylatywały w powietrze arsenały i transporty wojskowe a pod ich dowództwem potworne straty zadawały przeciwnikowi najlepiej dowodzone przez nich oddziały podziemia. Z 316 zrzuconych do okupowanej Polski Cichociemnych 112 zginęło. Najczęściej w walce, czasem po schwytaniu przez wrogów. 95 walczyło w Powstaniu Warszawskim. 31 trafiło do niemieckich obozów koncentracyjnych, 83 do sowieckich łagrów (bywało, iż niektórzy przeżyli obóz niemiecki a potem trafiali do sowieckiego). Po zajęciu Polski przez Armię Czerwoną 64 walczyło w oddziałach żołnierzy niezłomnych, zwanych też wyklętymi. 77 komunistyczne sądy skazały na śmierć, 22 na wieloletnie więzienie. 59 uratowało życie uciekając za granicę. 9 na uchodźstwie dołączyło do brytyjskich lub amerykańskich służb specjalnych i brało udział w najbardziej niesamowitych operacjach CIA i SIS. Ostatni Cichociemny, pułkownik Aleksander Tarnawski, umarł w roku 2022.
Foto: Zdjecie Majora Adama Trybus – zbiory rodzinneO majorze Adamie Trybusie pisało wielu historyków emigracyjnych, publikowano o nim wspomnienia w drugim obiegu wydawniczym. W swej słynnej „Hańbie domowej” bohatera tego przypominał prof. Jacek Trznadel. Piękna postać walki o polską niepodległość i wytężonej pracy na rzecz ojczyzny wymienia wiele publikacji na temat historii wojny i okupacji. Bez wątpienia godna jest ona pomnika a przynajmniej pięknej tablicy pamiątkowej w mieście, z którym przez niemałą część życia był związany. Byłoby wspaniale, gdyby któryś z wrocławskich skwerów lub któraś z nowych ulic nadane miała jego imię.
Artur Adamski

2 dni temu










