Magdalena Adamowicz wW krótkim, ale wyjątkowo celnie wycelowanym wpisie skierowała pytanie do Karola Nawrockiego – pytanie, które w gruncie rzeczy nie dotyczy tylko jego, ale całej prawicy budującej swoją pozycję na retoryce o „zdradzie” i „suwerenności”.
Adamowicz uderza w sedno: czy Nawrocki potrafi choć na moment wyobrazić sobie sytuację, w której ktokolwiek w Unii Europejskiej – za plecami Warszawy – negocjuje z Władimirem Putinem, decydując, jakie wojska sojusznicze mogą, a jakie nie mogą stacjonować w Polsce? Gdyby tak się stało, prawicowe media i politycy rozpaliliby gromy o „brukselskiej zdradzie”, a apel o obronę suwerenności niósłby się szerzej niż listopadowe przemówienia na Placu Piłsudskiego.
Problem w tym, iż – jak wskazuje Adamowicz – dokładnie tego miał dopuścić się Donald Trump, prowadząc rozmowy z Putinem o podziale obecności wojskowej w Europie bez konsultacji z sojusznikami i zdradzając niejako Polskę. A jednak wśród tych, którzy na co dzień zarzucają innym uległość wobec Zachodu, zapadła cisza.
„Plac Piłsudskiego czeka” – pisze europosłanka. I jest to jedno z tych zdań, które trafiają w próżnię polskiej prawicy, wystawiając ją na próbę konsekwencji. Bo jeżeli Nawrocki potrafił tak głośno krzyczeć o rzekomych zagrożeniach ze strony UE, to dlaczego milczy teraz, kiedy oskarżenia dotyczą działań polityka, którego prawica darzy tak głębokim uwielbieniem?
Adamowicz kończy krótko, ostro i bez taryfy ulgowej: „Odwagi, panie Nawrocki!”

3 godzin temu








