Macierewicz wpadł w szał po zadanych pytaniach. W złości rzucił do reporterów: Kłamiecie cały czas

2 godzin temu
Antoni Macierewicz wdał się w ostrą wymianę zdań z dziennikarzami, którzy próbowali zapytać go o jego niedawne wykroczenia drogowe popełnione w Warszawie. Polityk w odpowiedzi oskarżył media o kłamstwa i stanowczo zaprzeczył wszystkim zarzutom, twierdząc, iż relacje są manipulowane.


Nie milknie sprawa rajdu, który Antoni Macierewicz urządził sobie na ulicach Warszawy, łamiąc przepisy ruchu drogowego.

W kuluarach Sejmu, gdy dziennikarze próbowali dopytać posła PiS o jego zachowanie, doszło do kuriozalnej wymiany zdań.

Antoni Macierewicz uciekał przed dziennikarzami


W sejmowych korytarzach doszło do starcia pomiędzy Macierewiczem a grupą dziennikarzy, w tym Radomirem Witem z TVN24 oraz reporterami Wprost.pl. Na nagraniach z incydentu widać, iż polityk unikał odpowiedzi, starając się jak najszybciej oddalić od reporterów.

Wszystkie podjęte przez dziennikarzy próby rozmowy kończyły się niepowodzeniem – poseł nie zatrzymywał się, a zamiast tego rzucał krótkie, emocjonalne odpowiedzi. W pewnym momencie, w odpowiedzi na pytanie Radomira Wita, Macierewicz odparł – Pan się unosi przez cały czas.

Macierewicz oskarża media o kłamstwa


Kulminacja konfliktu miała miejsce przy drzwiach jednej z sal sejmowych, gdzie Macierewicz, widząc brak możliwości ucieczki przed dociekliwymi pytaniami, podjął ostrzejszy ton. Dziennikarze poruszyli kwestię złamania przez niego przepisów drogowych, ale Macierewicz stanowczo zaprzeczył wszelkim oskarżeniom, zarzucając im kłamstwo.

– Kłamiecie przez cały czas, twierdząc, iż w trakcie jazdy rozmawiałem przez telefon. To jest nieprawda – odpowiadał polityk. Dziennikarz TVN24 próbował dopytać, czy zatem sam Macierewicz prowadził samochód, czy też siedział na miejscu pasażera, jednak polityk gwałtownie zakończył temat, zarzucając reporterowi "powtarzanie nieprawdy" i wycofał się za drzwi.

Rajd Macierewicza ulicami Warszawy


Powodem całej afery było zachowanie Antoniego Macierewicza w dniu 31 października, kiedy to polityk miał łamać przepisy ruchu drogowego na ulicach Warszawy. Spiesząc się na jedno ze spotkań, poseł PiS zdecydował się na "rajdy", w trakcie których – według świadków – doszło do kilku poważnych wykroczeń.

W relacjach świadków i na nagraniach widać, iż Macierewicz rozmawiał przez telefon komórkowy podczas jazdy, za co grozi mandat w wysokości 500 zł oraz 12 punktów karnych. Dodatkowo poseł miał wyprzedzić taksówkę na przejściu dla pieszych, co wiąże się z karą 1,5 tys. zł oraz 15 punktami karnymi. Kolejnym wykroczeniem było najechanie na podwójną linię ciągłą, za które grozi mandat 200 zł i 5 punktów karnych.

Policja bada sprawę, Macierewicz zaprzecza


Sprawa gwałtownie trafiła do stołecznej policji, która – po uzyskaniu doniesień o szeregu wykroczeń oraz otrzymaniu nagrań – podjęła czynności wyjaśniające. Informacja ta gwałtownie stała się przedmiotem medialnych dociekań, a dziennikarze dążyli do uzyskania odpowiedzi od samego posła Prawa i Sprawiedliwości.

W odpowiedzi na zarzuty Antoni Macierewicz utrzymuje, iż sytuacja została przeinaczona. W jego wersji wydarzeń, choć rzeczywiście rozmawiał przez telefon, miało to miejsce, gdy samochód był zaparkowany, a nie podczas jazdy. – Jestem absolutnie do dyspozycji – oświadczył Macierewicz. Zadeklarował także, iż poniesie konsekwencje, jeżeli zarzuty okażą się słuszne, jednocześnie wyrażając przekonanie o swojej niewinności i nadmieniając, iż jest on jedynie ofiarą nagonki medialnej.

Idź do oryginalnego materiału