W programie „Sygnały Dnia” na antenie PR1 Antoni Macierewicz w niezwykle gwałtowny sposób zaatakował Donalda Tuska. Próbując wrobić byłego premiera w aferę taśmową. Najwyraźniej nie dotarło do niego, iż PiS robi co może, by nad sprawą taśm, i tego, kto je teraz posiada, było jak najciszej.
– Ja zrozumiałem, iż to jest afera Tuskowa, a nie taśmowa, bo mamy do czynienia z sytuacją, w której panu Tuskowi – jak rozumiem – przekazano 600 000 euro. To jest bardzo poważna sprawa i najpierw niech pan Tusk powie, na co je wydał, co z tymi pieniędzmi zostało zrobione – przekonywał Macierewicz.
Polityk PiS dał przy okazji do zrozumienia, iż nie ma co liczyć na powołanie sejmowej komisji śledczej, tak jak chciałaby tego opozycja i Donald Tusk. W zamian za to, Tusk powinien zostać przesłuchany.
– To jest bardzo poważna sprawa i najpierw niech pan Tusk powie, na co je wydał, co z tymi pieniędzmi zostało zrobione – bajdurzył Macierewicz.
Najwyraźniej wszyscy są już znudzeni „zamachem” w Smoleńsku, który udowadniał Macierewicz. Więc teraz zaufany Kaczyńskiego znalazł sobie nowe hobby: poszukiwanie 600 tys. euro w reklamówce z Biedronki.
A my za ten cyrk musimy płacić.