Maciej Świrski, niegdyś publicysta bloga na platformie blox.pl a później Salon24.pl – pisał jako Szczur Biurowy – a dziś jedna z kluczowych postaci aparatu propagandowego Prawa i Sprawiedliwości, w 2004 roku opublikował tekst, który – z dzisiejszej perspektywy – brzmi jak gorzka diagnoza systemu władzy, z którego później sam postanowił skorzystać. Zanim został strażnikiem ideologii PiS w Polskiej Agencji Prasowej, kierował milionowymi budżetami Polskiej Fundacji Narodowej, a następnie objął wpływowe stanowisko w Krajowej Radzie Radiofonii i Telewizji, Świrski pisał z pozycji obserwatora krytycznego wobec patologii władzy.
W swoim tekście napisanym w 2004 roku opisywał Polskę jako kraj zdominowany przez „kacykostwa” – nieformalne układy władzy, zarówno na poziomie lokalnym, jak i ogólnokrajowym. Zdaniem Świrskiego, Polska nie była wtedy (i być może nigdy nie była) prawdziwą demokracją ani państwem prawa. W zamian za to – była zbiorem stref wpływów zawłaszczonych przez „kacyków”, czyli osoby lub grupy trzymające władzę nad jakąś dziedziną życia publicznego.
Świrski dzielił te kacykostwa na dwa typy:
-
Horyzontalne – lokalne, obejmujące np. wydziały uczelni, urzędy gmin, media – czyli wszystko to, co można „przejąć” w obrębie jednego środowiska czy terytorium.
-
Wertykalne – ogólnopolskie, systemowe – np. wielkie spółki jak Orlen czy Telekomunikacja Polska, a także służby specjalne i media ogólnokrajowe. Te są trudniejsze do opanowania, ale dają dużo większą władzę.
Według Świrskiego, życie społeczne w Polsce toczy się jako ciągła gra między tymi kacykami, którzy próbują powiększać swoje wpływy, często wchodząc sobie nawzajem w drogę. W systemie, który sam porównuje do homeostatu (urządzenia dążącego do równowagi), każde takie „wtargnięcie” jednej grupy wpływu w domenę innej prowadzi do zaburzenia równowagi i wywołuje afery polityczne. Tak właśnie miała wyglądać np. afera Rywina – jako spór pomiędzy dwoma kacykostwami o to, kto będzie kontrolował media. Autor sugeruje też w swoim tekście, iż takie afery nie są przypadkami, ale naturalnym efektem funkcjonowania systemu, w którym nieformalna władza rywalizuje o nowe obszary wpływu. Co ciekawe, zauważa również, iż politycy – sejm, rząd, partie – również są tylko jednym z kacykostw, a nie żadnymi reprezentantami interesu obywateli.
Na końcu Świrski zadaje pytanie: czy można stworzyć nowe kacykostwo wertykalne? I odpowiada: tak, ale tylko przy pomocy już istniejących – co prowadzi do kolejnych tarć, konfliktów i afer. Jako przykład podaje „aferę Orlenu”, która – jego zdaniem – mogła być próbą zbudowania nowego układu energetycznego przy udziale kilku istniejących kacykostw, w tym polityków i służb.
Co najbardziej uderzające, to iż ten sam autor, który wtedy dość trafnie opisał systemowy klientelizm i mechanizmy walki o władzę, kilkanaście lat później stał się jednym z beneficjentów opisywanego przez siebie modelu, zajmując wysokie stanowiska w państwowych strukturach kontrolujących media i narrację publiczną. Nisko upadł.